Tarasiewicz: Obcokrajowcy muszą być wartością dodaną

Maciej GRYGIERCZYK: Za wami pierwszy zimowy sparing. W Opolu ulegliście Odrze 0:2. Jak pan ocenia dyspozycję zespołu?

Ryszard TARASIEWICZ: – Piłkarsko wyglądało to bardzo dobrze. W pierwszej połowie stworzyliśmy wiele dogodnych sytuacji, przeprowadziliśmy sporo akcji oskrzydlających. Brakowało jednak wykończenia. Te 45 minut było bardzo pozytywne. Druga połowa? Nieźle prezentowaliśmy się przez 15-20 minut. Obie bramki straciliśmy po stałych fragmentach gry, będąc przy rzutach rożnych trochę daleko od przeciwnika. Gdy zrobiło się 0:2, chcieliśmy zbyt szybki odrobić straty i przeciwnik miał okazje na kolejne gole. Cieszy, że wobec nawet nie tyle ciężkiego, co bardzo ciężkiego treningu, w jakim byliśmy przez ostatni tydzień, wyglądaliśmy nieźle od strony fizycznej. Odezwały się stare grzechy. Jesienią w lidze zbyt wielu bramek nie zdobywaliśmy.

Czy w poprawie skuteczności pomoże Piotr Ćwielong, którego zabrakło na boisku w Opolu?

Ryszard TARASIEWICZ: – „Pepe” jest w trudnej sytuacji. Znowu przerwał treningi. Rozmawiałem z nim i nie będę ukrywał – prawdopodobnie będziemy musieli po koleżeńsku się pożegnać. Piotrek trenował, pracował w grudniu wedle rozpiski, wszystko było dobrze, ale znowu odezwał się Achilles. Ten uraz nie pozwala mu regularnie trenować i swobodnie się poruszać. Szkoda, bo to bardzo kreatywny zawodnik i kilka bramek jako ofensywny pomocnik by nam w skali rundy gwarantował. Na ile tylko mogliśmy, jako sztab i zarząd w ostatnich miesiącach wspieraliśmy go, by jak najszybciej doszedł do siebie. Wierzę, że to nie jest jeszcze jego koniec. No chyba, że okaże się, iż kontuzja jest na tyle przewlekła, że uniemożliwi już uprawianie sportu na wysokim poziomie.

To prawda, że opuścić może was też Keon Daniel?

Ryszard TARASIEWICZ: – Sprawa jest skomplikowana. Chodzi o kwestie rodzinne. Nie znamy wszystkich szczegółów. Jeszcze w tym tygodniu temat powinien się wyjaśnić. „Kiki” był w grudniu w Tobago, potem wrócił do Tychów, teraz znowu go nie mamy. To też może się skończyć rozwiązaniem kontraktu. Gdy rok temu go sprowadzaliśmy, wiedziałem, na co go stać. Szybko doszedł do siebie, był wytrenowany, dawał jakość. Myślałem, że będzie Keon, z Pucharu Azji wróci Edgar Bernhardt, dołączy Ćwielong i to da nam większą siłę rażenia w ofensywie, większą kontrolę środka pola. Jeśli okaże się, że stracimy „Kikiego”, to pozyskanie dobrej szóstki stanie się naszym priorytetem. Kuba Piątek robi postępy, ale cechuje go młodzieńcza fantazja. „Kiki” trzymał nasz środek, był bardziej rozsądny.

Kiedy w Tychach spodziewany jest Bernhardt, który w poniedziałek pożegnał się z Pucharem Azji?

Ryszard TARASIEWICZ: – Okazało się, że po meczu ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi zawodnicy nie mogli się rozjeżdżać. Drużyna wróciła wspólnie do Kirgistanu. Eddie dostał od nas wolne do przyszłej środy. Zrobimy mu badania i będziemy wiedzieć, na czym stoimy. Pamiętam, że rok temu też miał duże braki, ale szybko nabył odpowiednią dyspozycję fizyczną. Fakt faktem, że grudniowej rozpiski – która była dużo cięższa niż ta ubiegłoroczna – nie mógł realizować, bo przygotowywał się do Pucharu Azji, ale przecież był w treningu, rozgrywał mecze. Nie ma problemu. Kwestia tego, by odetchnął i wrócił. Najważniejsze, że jest zdrowy.

Zamykając temat środkowych pomocników, z Odrą nie zagrał też Jan Biegański. Co się dzieje z 16-latkiem?

Ryszard TARASIEWICZ: – To bardzo młody chłopak i po prostu musiał… przysiąść nad książkami. Na tym teraz musi się skoncentrować. Nie jest typem kujona, prymusa, dlatego powinien teraz poświęcić trochę czasu na szkołę. „Żonglujemy” jego treningami. Trenujemy rano, gdy jest w szkole, dlatego teraz bardziej pasuje mu, by trenować z zespołem rezerw.

Sprawdzaliście trzech zawodników z Meksyku. Czy któryś z nich może liczyć na angaż w Tychach?

Ryszard TARASIEWICZ: – Jesteśmy ograniczeni przepisami, obowiązuje nas limit zawodników spoza Unii Europejskiej. W tej chwili jeszcze mamy Keona Daniela. Obcokrajowcy muszą być wartością dodaną. Nie jesteśmy tak bogatym klubem, o tak wysokim budżecie, by pozwolić sobie na kontraktowanie zawodników z zagranicy „na sztukę”.

Jak spisuje się Paweł Szołtys, testowany pomocnik KP Starogard Gdański?

Ryszard TARASIEWICZ: – Bardzo poprawnie. Ma bardzo dobre parametry wydolnościowe, dobrą lewą nogę. To ciekawy chłopak. Myślę, że warto w niego zainwestować. Co ważne i na co kładę nacisk: ten zawodnik ma taką pojemność tlenową, że – kolokwialnie mówiąc – jest stworzony do orania. W jego przypadku jest małe ryzyko odniesienia urazu. Duża moc, siła. Może grać w środku pola, na lewej pomocy. W Opolu zagrał na lewej obronie i nieźle to wyglądało. Dobrze się ustawiał. Chcemy go zatrzymać.

Wie pan już, czy wiosną będzie mógł pan dalej korzystać z Mateusza Grzybka, którym interesowały się wyżej notowane kluby?

Ryszard TARASIEWICZ: – Zostało jeszcze trochę czasu. Rozmawiałem z Mateuszem. Dla niego to też nie jest komfortowa sytuacja, bo zostało mu niecałe pół roku kontraktu. Pracujemy nad tym, by go przedłużył o 1,5 roku. Sprawy są na dobrej drodze, ale… Nikt z nas nie wie przecież, co może się urodzić za tydzień czy dwa. Każdy zawodnik gra przecież po to, by znaleźć się w jak najwyższej lidze.

Co przyświeca wam obecnie na rynku transferowym?

Ryszard TARASIEWICZ: – Wierząc, że zostanie z nami Keon Daniel i nie będziemy musieli rozglądać się za jego następcą – mogę jeszcze tylko przypomnieć, że cały czas szukamy „dziewiątki”. Jeśli weźmiemy napastnika, to będzie to ktoś albo podstawowy, albo dosłownie pierwszy wchodzący. Dobrze wygląda Kuba Vojtusz. Artur Siemaszko miał przerwę, ale wierzę, że dojdzie do dyspozycji. Poza tym jest młody, nadto nas nie obciąża. Jeśli wypali, będziemy się cieszyć.

Na zdjęciu: Poszukiwania napastnika to w Tychach temat powszechnie znany. Ale Ryszard Tarasiewicz ukradkiem rozgląda się też za następcą Keona Daniela…