Tauron Liga. Mistrz też im nie jest straszny

Bielszczanki rewelacją początku rozgrywek. Wygrały wszystkie trzy mecze. Wielki powrót do drużyny zaliczyła Magdalena Janiuk.


Zespół z Bielska-Białej przed rozpoczęciem sezonu nie był zaliczany do potentatów. Eksperci wróżyli mu trudną walkę o wejście do play offu. Tymczasem w pierwszych kolejkach bielszczanki podbiły krajowe parkiety. Rozpoczęły z wysokiego pułapu, bo w premierowym meczu ograły bez straty seta i to na wyjeździe brązowego medalistę poprzednich rozgrywek i jednego z faworytow bieżących, ŁKS Commercecon Łódź.

Potem było równie dobrze, wyjazdowa wygrana 3:0 z Energą MKS Kalisz i triumf po dramatycznej walce we własnej hali z Polskimi Przetworami Pałacem Bydgoszcz 3:2. Miejscowe wykazały się przy tym ogromnym hartem ducha i odpornością psychiczną. W tie breaku przegrywały już bowiem 11:14!

– Pokazałyśmy, że walcząc do końca, będąc cierpliwym i zaangażowanym wszystko jest możliwe. Odwagą odwróciliśmy losy rywalizacji – nie kryła dumy z pokonania ekipy z Bydgoszczy, Weronika Szlagowska, przyjmująca BKS-u. – Nie było to zwycięstwo tak łatwe jak poprzednie, wymagało od nas bardzo dużo pracy. Fajnie, że ta praca przyniosła efekt w postaci wygranej i dwóch oczek – dodała środkowa Magdalena Janiuk.

Bielszczanki wcale jednak nie musiały kończyć spotkania w tak dramatycznych okolicznościach. Mogły go zamknąć w czwartym secie i zgarnąć komplet punktów. Przytrafił im się jednak wtedy bardzo kosztowny moment przestoju. Straciły dziesięć punktów z rzędu.


Czytaj jeszcze: Serce na dłoni

– Szkoda tego jednego punkty, bo same jesteśmy sobie winne. Szczerze mówiąc nie wiem, co się stało w tym czwartym secie – oceniła Janiuk, która jest wychowanką BKS-u, ale do drużyny powróciła po dziewięciu latach przerwy. Podczas pierwszej przygody (lata 2009-11) nie miała okazji wystąpić w ekstraklasie, za to zadebiutowała w Lidze Mistrzyń. Potem grała w niższych ligach m.in. w Wiśle Kraków, Ekstrimie Gorlice, PWSZ Tarnów i ostatnio w Uni Opole.

W BKS-ie zaliczyła prawdziwe „wejście smoka”. Zgarnęła komplet statuetek dla najlepszej zawodniczki spotkania (MVP). – Staram się po prostu robić to, co kocham i udowodnić samej sobie, że mój powrót do Bielska-Białej to nie jest przypadek – przyznała siatkarka.

Bielszczanki w pierwszych meczach imponują walecznością. Stanowią kolektyw. Te cechy pozwoliły im odnieść wygrane. – To, co powiem może jest banałem, ale grałyśmy jako drużyna. Gdy coś nam nie wychodziło, to sobie przypominałyśmy, żeby nie skupiać się na tym, że coś poszło nie tak, tylko starałyśmy się poprawić niedokładności koleżanek. Jeżeli jesteśmy drużyną, to zwycięstwa są tego efektem – podsumowała Janiuk.

W niedzielę (godz. 17.00) poprzeczka powędruje zdecydowanie wyżej. Bielszczanki zagrają na wyjeździe z mistrzem Polski, Grupą Azoty Chemikiem Police. Miejscowe z pewnością przystąpią bardzo zmotywowane.

Początek sezonu im nie wyszedł i będą chciały zmazać plamę. A potencjałem w kraju nikt nie może się z nimi mierzyć. Jovana Brakocević-Canzian, Marlwna Kowalewska, Natalia Mędrzyk, Agnieszka Kąkolewska czy doświadczona Paulina Maj-Erwardt to zawodniczki europejskiej klasy. – Drużyna z Bielska-Białej złapała wiatr w żagle, wygrała trzy mecze, gra bardzo dobrze.

Czeka nas trudne zadanie i musimy być w pełni zmobilizowane. Znamy swoją wartość, wiemy co potrafimy, wiemy jak ciężko pracowałyśmy – powiedziała Katarzyna Połeć, środkowa mistrzyń Polski.


Na zdjęciu: Przed bielszczankami teraz zadanie najtrudniejsze z możliwych.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus