Tego nie da się zapomnieć

Szymon Lewicki to jubilat. Niedawno obchodził 30. urodziny. – Ale czuję się jak 20-latek! – zapewnia z entuzjazmem, dziękując za życzenia. Zamierza to ładnie udokumentować w niedzielny wieczór przy Kresowej. Najwyższa pora. Limit potknięć w tegorocznej fazie zmagań wydaje się już wyczerpany…

Baran rozbił bank

W niedzielę sosnowiczanie ponownie zmierzą się z beniaminkiem z Opola. Pierwsza konfrontacja z tym rywalem w bieżących rozgrywkach? Nie do zapomnienia. – Tego meczu nie da się zapomnieć – mówi kapitan Zagłębia, Tomasz Nowak. – Zagraliśmy wtedy najlepszy mecz w sezonie, a mimo to wracaliśmy do domu bez choćby punktu. Nawet bezbramkowy remis w tamtym spotkaniu byłby bardzo niesprawiedliwy, a co dopiero nasza porażka.

W 56. minucie właśnie Nowak nie wykorzystał rzutu karnego. To podcięło gościom skrzydła. Odra niemal przez całe spotkanie kurczowo się broniła, by na końcu zadać zabójczy cios. Już w doliczonym czasie gry obrońca Martin Baran trafił do siatki i komplet punktów został w Opolu.

Zeznania są zgodne

– Do 70. minuty nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy przegrać – wspomina Lewicki. – Pamiętam, że po końcowym gwizdku byliśmy strasznie rozgoryczeni. Napieraliśmy przez całe spotkanie, mieliśmy mnóstwo sytuacji bramkowych i nic z tego nie wynikło. Ponieśliśmy porażkę w meczu, którego naprawdę nie dało się przegrać.

Te słowa potwierdzają piłkarze Odry. Kiedy po zakończeniu rundy jesiennej pytano ich o najtrudniejszego przeciwnika, z jakim przyszło im się mierzyć w drugiej połowie 2017 roku, najczęściej wskazywali na ekipę Zagłębia.

Hierarchia po nowemu

Jakie konsekwencje na finiszu rozgrywek będzie miała niewykorzystana „jedenastka” z Opola? Tego dzisiaj nie sposób jeszcze oszacować. Przypomina się jednak historia z ubiegłego sezonu. Wówczas Sebastian Dudek – wówczas też kapitan zespołu, podobnie jak dzisiaj Nowak – przestrzelił karnego w Katowicach. Konfrontacja z GKS-em zakończyła się rezultatem bezbramkowym, a potem… zabrakło punktu, by awansować do ekstraklasy.

Po pudle w Opolu niefartowny egzekutor został odsunięty od wykonywania rzutów karnych. Od tamtej pory piłkarze z Kresowej podchodzili do „wapna” dwukrotnie. W kolejnej potyczce z katowiczanami niezawodnym strzelcem okazał się Vamara Sanogo, a w starciu z Górnikiem Łęczna do siatki z jedenastu metrów trafił Lewicki. I to on jest dzisiaj wyznaczony do „jedenastki” jako wykonawca numer jeden.

Więksi też pudłowali

– Po raz ostatni karnego nie wykorzystałem w meczu z Mazurem Karczew, jeszcze jako zawodnik III-ligowego Hutnika Warszawa – przypomina sobie „Lewy”. – To było dawno temu, na początku tej dekady. Potem wpadało już chyba wszystko… Chociaż nie! Nie trafiłem przecież na Stadionie Ludowym w meczu Zagłębiem. W ostatniej kolejce sezonu 2015/16 przyjechałem tu z Zawiszą Bydgoszcz, a mój strzał zatrzymał wprowadzony z ławki Matko Perdijić.

Lewicki przyznaje, że na treningach zwykle jest niezawodny. Podobnie zapewnienie składa jednak Nowak. – Po meczu w Opolu sztab szkoleniowy zdecydował, że rzuty karne będzie wykonywał ktoś inny, ale cały czas powtarzam, że jestem gotów, żeby wrócić do roli egzekutora – podkreśla kapitan Zagłębia. – Tamtej „jedenastki” na stadionie Odry nie rozpamiętuję. Więksi ode mnie piłkarze też się mylili, a potem wiele razy okazywali się niezawodni…