Temat dnia. Faworyt jest tylko jeden

Po 30. kolejkach i podziale na grupy mistrzowską oraz spadkową nadszedł czas pierwszych podsumowań w sezonie, w którym piłkarze – delikatnie określając – nie rozpieszczają kibiców. Kandydatów do miana rozczarowań rozgrywek było znacznie więcej niż tych, którzy oczarowali. Co najlepiej oddaje, jaki jest obecnie poziom.

Z perspektywy kibica śląskiego futbolu trudno ukryć rozgoryczenie. Piast Gliwice nie odbił się przecież do górnej połowy grupy spadkowej, choć mógł, a w zasadzie powinien w meczu z Bruk-Betem Termalicą. Z kolei Górnik, który przez znaczącą część rundy zasadniczej plasował się na podium, pierwszą fazę zakończył na piątej pozycji. Biorąc pod uwagę tegoroczny punkt wyjścia, to lokata poniżej oczekiwań. Gdyby jednak cofnąć się do początku sezonu 2017-18, okaże się, że to wynik lepszy od zakładanego. I to znacznie.

Górnik i tak zaskoczył na plus

– Górnik jest dużym zaskoczeniem in plus, nawet jeśli wiosną znacznie spuścił z tonu. Nie zapominajmy, że jest to beniaminek, który przed pierwszym meczem skazywany był na walkę o utrzymanie, a przez niektórych wskazywany nawet jako kandydat do spadku – przypomina król strzelców sezonu 2006-07, Piotr Reiss. – Na dodatek drużyna w dużym stopniu oparta jest o młodych wychowanków, których podobnie jak bliski memu sercu poznański Lech zacznie pewnie już latem sprzedawać za niezłe pieniądze. Dlatego nie rozpaczałbym na miejscu zabrzańskich kibiców. Sezon się jeszcze nie skończył, a nie jest powiedziane, że Wisła Płock utrzyma obecne, niewątpliwie imponujące tempo, którym była w stanie zaskoczyć nawet niedawnego lidera i to na jego terenie w Białystoku.

Duży szacunek mam do Korony, bo to klub, który przed sezonem przeżywał duże perypetie, tymczasem gra bardzo poukładaną piłkę. Jestem pod wrażeniem wyniku, który udało się osiągnąć w sezonie zasadniczym, i w Pucharze Polski, trenerowi Gino Lettieriemu. Między tymi trzema zespołami powinna rozstrzygnąć się walka o czwarte miejsce w tabeli. Najwięcej będzie pewnie zależało od sytuacji kadrowej u zabrzan.

Przy Roosevelta nie kryją zresztą, że myśli o podium zostały porzucone już jakiś czas temu, a teraz zespół Marcina Brosza ma celować w czwartą pozycję. Ewentualny start w pucharach wiązałby się bowiem nie tylko z wyższymi wpływami, ale zapewniłby także możliwość promocji uzdolnionych wychowanków. Prawda jest zresztą taka, że czołowa trójka, choć także gra bardzo nierówno, ma w komplecie znacznie szersze kadry od Górnika.

– Gdyby Lech przy tak słabej lidze jak obecnie, pozostawiającym ogólnie bardzo wiele do życzenia poziomie sportowym i nieprofesjonalnej organizacji w innych klubach, a przede wszystkim – przy wszystkich słabościach Legii – nie wywalczył tytułu mistrzowskiego, to długo w Poznaniu kibice musieliby chyba czekać na następną równie wielką szansę – ocenia sytuację na szczycie tabeli, w której na czoło wysunął się Kolejorz, Reiss. – Wierzę jednak, jako człowiek z DNA Kolejorza, że plan ataku na tytuł się powiedzie. Organizacja i finanse są przy Bułgarskiej wystarczająco dobre, a i zespół wydaje się być wreszcie przygotowany do takiego wyzwania.

Jaga w chwilowym kryzie, Legia najsłabsza od lat

Przy okazji nietrudno wskazać, i to nie tylko z poznańskiej perspektywy, mankamenty u najgroźniejszych rywali. Jagiellonia pogubiła się przecież w sposób trudny do wytłumaczenia na finiszu rundy zasadniczej, natomiast Legia nadal kiepsko biega i jest daleka od wypracowania nowej tożsamości pod kierunkiem Romeo Jozaka.

– Lech już jest na czele, a po laniu jakie sprawił niedawno Jagiellonii w Poznaniu na pewno przewaga psychologiczna jest po stronie Kolejorza w rywalizacji z drużyną z Białegostoku – nie ma wątpliwości członek elitarnego klubu zdobywców 100 goli w ekstraklasie. – Trudno zresztą nie zauważyć, że Jaga od tamtego spotkania nie może się pozbierać. Ograła jeszcze, strzelając gole w doliczonym czasie, Arkę, ale w starciu z Lubinem spadek formy i pewności siebie był jeszcze bardziej widoczny. A ostatnio było jeszcze gorzej, naprawdę duży kryzys dopadł zespół Ireneusza Mamrota.

Trudno jednak nie oddać, że w Białymstoku mają fajny zespół, którego budowę zapoczątkował jeszcze Michał Probierz, a trener Mamrot niczego nie zepsuł. Lata pracy Cezarego Kuleszy procentują, marzenia prezesa Jagielloni wreszcie zaczynają się spełniać, bo wydaje się, że ta drużyna już na trwałe awansowała do krajowej czołówki. Trzymam kciuki, aby po awansie do eliminacji Ligi Europy, również w pucharach zaprezentowała się wreszcie skutecznie. Natomiast Legia jak to Legia – mimo że tak słabej od dawna nie widziałem – jest solidna. Pewnie, nie biega jak Jagiellonia czy Lech, nie walczy jak Korona lub Arka. Jest chyba nawet słabsza niż wówczas, kiedy straciła tytuł na rzecz Lecha w 2015 roku, ale… wciąż ma szansę na tytuł.

Wyjazdowa niemoc opóźniła fetę Lecha?

Zapytany o prognozę na koniec rundy finałowej, były gracz Lecha bez chwili zawahania podaje obecną kolejność, czyli typuje, że nie tylko Kolejorz, ale i Jagiellonia nie da się wyprzedzić Legii, dla której trzecia lokata byłaby tak naprawdę porażką. I to sromotną! – Patrzę na ligę chłodno i obiektywnie, nie mam jednak wątpliwości, iż to w zespole Kolejorza trzeba upatrywać teraz głównego faworyta rozgrywek.

Dyspozycja zespołu Nenada Bjelicy była bowiem w końcówce sezonu zasadniczego zdecydowanie najwyższa w ekstraklasie. Miałem oczywiście obawy związane z trwającą ponad 220 dni passą bez wyjazdowej wygranej, ale na całe szczęście udało się z tego wyrwać. Właściwie to trudno wytłumaczyć tę niemoc na boiskach przeciwnikach, tak solidny zespół powinien znacznie częściej wygrywać nawet w roli gościa. Gdyby do przełamania doszło miesiąc wcześniej, kibice już dziś mogliby mrozić szampany na fetę – ocenia Reiss. – Lech ma teraz wyrównany zespół, to jego największy atut. Jest doskonały snajper, który potrafi zdobywać bramki nawet w trudnych momentach.

Christian Gytkjaer na finiszu sezonu zasadniczego kilkukrotnie udowodnił, że można go uważać za czołowego napastnika ligi. A może nawet w tym momencie za najbardziej wartościowego. Do obrony także nie można się przyczepić, to solidna formacja, na której lidera wybił się bardzo pewnie interweniujący Nikola Vujadinović. Natomiast druga linia, kierowana przez Łukasza Trałkę i Darko Jevticia, zapewnia zarówno odpowiednie zabezpieczenie defensorom, jak i właściwy serwis Gytkjaerowi. Trzon zespołu zdecydowanie przewyższa poziomem średnią ligową. A reszta drużyny jest co najmniej solidna. I to bez względu na kto zagra, bo nawet jeśli szansę od trenera Bjelicy dostaje młodzież, to nie zawodzi.

Bukmacherzy mają faworytów, ale…

Jednak nie są aż tak bardzo pewni przewagi Lecha nad krajową konkurencją, jak jego były zawodnik, natomiast zdecydowanie jako głównych kandydatów do spadku typują kluby z Nowego Sącza i Niecieczy, które zamykają tabelę po sezonie zasadniczym. Piast jest trzeci od końca, tuż przed Lechią. To jednak nie oznacza, że pewnie może poczuć się Śląsk, który w tym roku jest zdecydowanie najbardziej bezjajeczną drużyną, zaś trener Tadeusz Pawłowski w niechlubnej kategorii: najmniej skuteczny trener w sezonie, wyprzedził nawet Macieja Skorżę…