Tempo za szybkie dla rywali

Po rozegraniu 10 spotkań Tempo Puńców jako jedyny zespół w VI grupie klasy okręgowej może się pochwalić mianem niepokonanego.


Drużyna grającego trenera Michała Pszczółki ma na koncie 28 punktów za 9 zwycięstw i remis oraz bilans bramkowy 39:10. Ale przede wszystkim imponuje charakterem i walką do końca.

– Na pewno to, że w meczu z wiceliderem Beskidem Skoczów, na jego boisku, przegrywając do 80 minuty 0:2, wygraliśmy ostatecznie 3:2, ma dodatkową wartość – mówi trener Tempa Puńców. – Lepszego meczu jako trener nie mogłem sobie wyobrazić. Jest to superuczucie dla nas. Wiadomo, że gdy ma się przez cały mecz przewagę, ale marnuje się jedną, drugą, trzecią idealną okazję, a później traci się dwa gole, to takie sytuacje mogą podłamywać i budzą złość.

My jednak charakterem potrafiliśmy naszą dominację przekuć na zwycięstwo. Po poprzednim sezonie mamy więcej doświadczenia. Wtedy miałem bardzo młody zespół. Teraz też mam młodą drużynę, ale już obytą, bo zagraliśmy pełny sezon na maksymalnych obrotach ligowo-pucharowych. Co prawda bardzo ciężko jest po sezonie, w którym się nie uda osiągnąć celu, utrzymać wysoki pułap, ale my jesteśmy cały czas zmobilizowani.

Od początku buduję ten zespół w oparciu na wiarę w siebie i na tym, że każdy potrafi, więc myślę, że to się przekłada na wyniki. W poprzednim meczu też wróciliśmy z 0:2 i wygraliśmy Borami Pietrzykowice 4:2. Drugi raz z rzędu czujemy więc, że ta energia w nas rośnie.

Hit kolejki, a nawet szlagier jesieni

Tym bardziej, że ubiegłotygodniowy mecz Beskid Skoczów – Tempo Puńców jak na hit kolejki, a nawet szlagier jesieni, wzbudził spore zainteresowanie; na trybunach zasiadło ponad pół tysiąca widzów.

Michał Pszczółka, grający trener Tempa Puńców. Fot. Dorota Dusik

– To nie był zwykły mecz klasy okręgowej – dodaje Michał Pszczółka. – Te emocje buzują od zeszłego roku od nierozegranego finału Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów, który zdobyliśmy walkowerem, bo rywale do nas nie przyjechali. Pół roku temu Beskid ograł nas w meczu ligowym na swoim boisku i też było sporo emocji, a porażka bolała. Ale wracając do atmosfery ostatniego meczu w Skoczowie, byliśmy przygotowani na różne sytuacje, niekoniecznie przyjemne. My jednak znamy już swoją wartość, wiemy na ile nas stać oraz co potrafimy zrobić na murawie. Ten mecz był tego kolejnym dowodem. Wierzymy w siebie, jesteśmy pewni swego i chcemy osiągnąć swój cel.

Szarpany powrót Adamka

W jego osiągnięciu na boisku w Skoczowie bardzo pomógł wprowadzony do gry w 60 minucie Rafał Adamek, mający za sobą występy w I lidze.

– Zawodnik ten wraca do gry po kontuzji i jeszcze boi się o nogę – wyjaśnia Michał Pszczółka. – Jest to taki szarpany powrót, bo jeszcze w czwartek mi napisał esemesa, że nie jest gotowy do gry, Mimo to stawił się na przedmeczowej zbiórce i wszedł na boisko na ostatnie pół godziny, dając drużynie impuls.Nad jego piłkarską jakością nie ma się co rozwodzić, ale duże daje zespołowi także jego charakter.

Wiemy, że mamy zawodnika, który może pociągnąć drużynę w trudnym momencie i wchodząc na podmęczonego rywala okazał się bardzo dobrą bronią. To samo można jednak powiedzieć także o Mateuszu Szusterze, który też wszedł w 60 minucie i strzelił zwycięską bramkę. To zawodnik, który potrafi nas utrzymać przy piłce, dokonuje mądrych wyborów. W naszym meczowym planie było właśnie wykorzystanie jego możliwości po przerwie i to się sprawdziło. Dał nam zwycięską bramkę, więc nic – tylko się cieszyć.

Maksymalnie przygotowani

Ta radość musi być jednak kontrolowana, bo jeszcze tej jesieni skoczowianie będą mieli okazję do rewanżu w zaplanowanym na 19 listopada finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów.

– Nie wybiegamy tak daleko w przyszłość, bo po drodze czekają nas bardzo ważne mecze ligowe – twierdzi Mateusz Pszczółka. – Mamy teraz przed sobą spotkania z drużynami z drugiej połowy tabeli, a pamiętamy, że w poprzednim sezonie właśnie straconych z takimi zespołami punktów zabrakło nam w ostatecznym rozrachunku do awansu. Dlatego nasi następni rywale: LKS Leśna, Wisła Strumień czy Spójnia Zebrzydowice to dla nas tacy sami rywale, jak wicelider GKS Radziechowy-Wieprz, z którym na wyjeździe zagramy 11 listopada, docierając do półmetka rozgrywek.

Każdy przeciwnik nastawia się na urwanie nam punktów, więc nieustannie musimy się starać i na każdy mecz nastawiamy się, mając świadomość, że będzie dla nas bardzo ciężki. Tydzień w tydzień musimy być maksymalnie przygotowani, a kiedy już zakończymy ligowe zmagania w rundzie jesiennej, to wtedy skoncentrujemy się na ostatnim tegorocznym występie, czyli finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Skoczów u nas z Beskidem Skoczów. No ale w tej chwili myślami jesteśmy przy LKS-ie Leśna.


Na zdjęciu: Mecz Tempa Puńców (biało-zielone stroje) z Beskidem w Skoczowie wzbudził duże zainteresowanie i takież emocje.

Zdjęcia: Dorota Dusik