Tęsknota za harówką

Rozmowa z Arkadiuszem Michalskim, sztangistą Budowlanych Opole, medalistą mistrzostw świata i Europy.


Gdyby wszystko było jak należy, byłby pan po mistrzostwach Europy w Moskwie i zbierał siły na przygotowania do igrzysk w Tokio…

Arkadiusz MICHALSKI: – Pewnie by tak było, bo czempionat Starego Kontynentu zwykle odbywa się w drugiej połowie kwietnia, więc teraz byłbym po zgrupowaniu reprezentacji w Hiszpanii, a następnie kontynuował przygotowania do igrzysk i szykował się do wyjazdu na kolejny obóz.

A jak jest obecnie?

Arkadiusz MICHALSKI: – Każdy wie, że nie jest najlepiej i nie wiadomo, kiedy sytuacja związana z pandemią się unormuje. Każdy na to czeka z utęsknieniem, bo chciałby wrócić do normalnych, profesjonalnie zorganizowanych treningów; mam na myśli zgrupowanie kadry.

Denerwuje pana ten stan?

Arkadiusz MICHALSKI: – Niezupełnie, bo niedawno podjęto decyzję, że mistrzostwa Europy odbędą się dopiero na początku listopada, więc mam do nich sporo czasu. Z tego, co wiem, najbliższe zgrupowanie kadry ma być w lipcu. Będzie to optymalna pora. Chyba pierwszy raz w historii będzie tak, że czempionat kontynentalny – jak wszystko dobrze pójdzie – rozegrany zostanie w terminie zarezerwowanym na mistrzostwa świata.

Jak wpływa na pana to, co się teraz dzieje? Jak się pan czuje pod względem fizycznym i psychicznym? Tak długo w domu chyba pan nie był nigdy…

Arkadiusz MICHALSKI: – Zgadza się. Po powrocie z mistrzostw Europy miałbym dwa tygodnie wolnego, a to mało, żeby się zrelaksować, ustabilizować, przejść z trybu obozowego na domowy. Gdy jestem u siebie, to trenuję, ale też prowadzę spokojniejsze życie. Mój organizm jest przyzwyczajony do porządnej harówki i nie ukrywam, że za nią tęsknię. Brakuje mi również atmosfery zajęć w liczniejszej grupie. Zawsze lepiej ćwiczyć w szerszym gronie. Potrafię się skupić na zadaniu, jakie mam do wykonania, ale jednocześnie lubię, kiedy na zajęciach wszyscy są aktywni i wzajemnie się motywują.

Ma pan warunki do treningu?

Arkadiusz MICHALSKI: – Tak. Choć jestem zawodnikiem Budowlanych Opole, to mieszkam w Polkowicach i korzystam z siłowni tutejszego Górnika, czyli mojego macierzystego klubu. Ostatnio obostrzenia są trochę mniejsze, więc pod tym względem jest już lepiej. Do niedawna trenowałem raz dziennie, ale obecnie trenuję już dwa razy dziennie.

Pańskim dobrym duchem jest tata Krzysztof, który nadzoruje jak mocuje się pan ze sztangą…

Arkadiusz MICHALSKI: – W lutym tata był ze mną na zgrupowaniu w Zakopanem, miał też jechać na mistrzostwa Europy. Wprowadzał mnie w ciężary, był moim pierwszym trenerem, więc zna mnie doskonale i wie, jakie ćwiczenia danego dnia jestem w stanie wykonać. Dogadujemy się bez większych problemów.

Czuje pan żal, że na drugi w karierze start olimpijski przyjdzie panu poczekać do lipca przyszłego roku?

Arkadiusz MICHALSKI: – Ja bym tego okresu nie nazywał czekaniem. Decyzja o przełożeniu igrzysk mnie nie odstraszyła, bo niezależnie od wszystkiego, trzeba zapieprzać. Nawet się cieszę, że te najważniejsze zawody będą rok później. Będę miał więcej czasu na zbudowanie olimpijskiej formy, tym bardziej że tego roku nie rozpocząłem zbyt dobrze.

Co jest pańskim celem na ten rok?

Arkadiusz MICHALSKI: – Zmiana terminu mistrzostw Europy spowodowała, że cel na pierwszą połowę roku niejako zszedł mi z oczu i postanowiłem sobie ustalić nowy, ale… miałem z tym problem. Przez jakiś czas rozmyślałem więc o tym, kiedy będą jakiekolwiek zawody czy jak rozwiązana zostanie kwestia kwalifikacji olimpijskich. Dziś termin już jest znany, więc i wspomniany cel został określony. Mam nadzieję, że fakt przesunięcia kontynentalnego czempionatu wpłynie na mnie korzystnie.

Od niedawna ponownie funkcjonują Centralne Ośrodki Sportu, do których sukcesywnie przyjeżdżają sportowcy. Nie ciągnie pana do Spały, stałej bazy sztangistów?

Arkadiusz MICHALSKI: – Decyzja o otwarciu COS-ów była słuszna, bo wielu na tym skorzysta, ale z drugiej strony słyszę, że proces adaptacyjny trochę trwa. Mam na myśli długie kwarantanny, które trzeba przechodzić przed wyjazdem na zgrupowanie i po powrocie z niego. Jeśli ktoś wybiera się na obóz na miesiąc czy dwa, to oczywiście ma to sens, ale jak ktoś planuje trenować w ośrodku przez dwa lub trzy tygodnie, to taki wyjazd mija się z celem.

Dostał pan sygnał o możliwości zgrupowania w COS-ie?

Arkadiusz MICHALSKI: – Jestem w stałym kontakcie z Moniką Stępniak, odpowiedzialną w PZPC za te kwestie, i wiem, że w najbliższym czasie przedstawiciele naszej dyscypliny na obóz nie zostali zgłoszeni. Moim zdaniem słusznie.

Lepiej poczekać aż sytuacja związana z pandemią się uspokoi, a z drugiej strony taki wyjazd – ze względu na wspomniane obostrzenia – zwyczajnie by się nie opłacał. Do najważniejszego startu w tym roku zostało mi ponad 5 miesięcy, więc niech teraz ośrodek przysłuży się tym, którzy bardziej go potrzebują. Ja na pewno skorzystam z COS-u, ale jeszcze nie teraz.

Czy kwestia kwalifikacji olimpijskich została sprecyzowana? Początkowo mówiło się, że zostały one zakończone, ale w związku ze zmianą terminu igrzysk chyba trzeba będzie je kontynuować…

Arkadiusz MICHALSKI: – Z tego, co wiem, wkrótce ma to zostać rozstrzygnięte. Wydaje mi się, że najbliższe mistrzostwa kontynentów, nie tylko Europy, będą kończyły trzecią rundę kwalifikacji, a czwarta rozegrana zostanie od grudnia do kwietnia, by rywalizacja o prawo startu na igrzyskach nie zakończyła się na 10 miesięcy przed nimi, tylko nieco bliżej.

Jak pod tym względem wygląda pańska sytuacja?

Arkadiusz MICHALSKI: – Na tę chwilę jest ona średnia. Po drugim półroczu zajmowałem 8. miejsce, co gwarantowało mi start w Tokio, ale po dwóch miesiącach trzeciego półrocza jestem na 14., już mniej bezpiecznej lokacie. Planuję ją jednak poprawić w listopadzie w Moskwie, tym bardziej że wyprzedzają mnie zawodnicy uzyskujący dotąd dużo słabsze rezultaty niż ja.

Pański ostatni start miał miejsce w lutym na Malcie i – łagodnie mówiąc – nie należał do najlepszych…

Arkadiusz MICHALSKI: – To prawda. Wystąpiłem tam z prawie 4-kilogramową nadwagą i uzyskałem zaledwie 370 kg (160+210), czyli znacznie poniżej moich możliwości. Właśnie tym startem osłabiłem swą pozycję w rankingu olimpijskim, ale – jak już wspomniałem – mam nadzieję ją poprawić, by móc wystartować w stolicy Japonii.

Już jakiś czas temu Ministerstwo Sportu poinformowało o przedłużeniu wypłacania stypendiów dla medalistów zawodów międzynarodowych. Pan również się do nich zalicza?

Arkadiusz MICHALSKI: Tak, bo prawo do niego wywalczyłem sobie na zeszłorocznych mistrzostwach Europy w Gruzji i na mistrzostwach świata w Tajlandii, a pod koniec kwietnia podpisałem oświadczenie, że przygotowuję się do kolejnych startów, wśród których są mistrzostwa Europy i igrzyska. O środki finansowe nie mam więc co się martwić.

Poza stypendium ministerialnym może pan jeszcze liczyć na wsparcie prywatnego sponsora…

Arkadiusz MICHALSKI: – Dokładnie. Jestem w grupie sportowców, których od zeszłego roku wspiera KGHM Polska Miedź, i otrzymałem zapewnienie kontynuacji współpracy.

Będzie pan miał okazję sprawdzić swą dyspozycję przed mistrzostwami Europy?

Arkadiusz MICHALSKI: – Mam nadzieję, że tak, choć trudno mi sobie wyobrazić, by mistrzostwa Polski odbyły się na początku czerwca, jak pierwotnie zakłada kalendarz PZPC. Sądzę, że wielu zawodników nie ma obecnie możliwości właściwego treningu, a co za tym idzie, do tych zawodów nie zdoła się solidnie przygotować.

To jaki termin byłby optymalny?

Arkadiusz MICHALSKI: – Krótko przed mistrzostwami Europy albo zaraz po nich. W tej kwestii nie powinno być jednak wielkiego ciśnienia. Bezpieczniej będzie od razu je odłożyć na konkretny termin niż później trzy razy go zmieniać. Nie będzie to jednak łatwe, bo już wiele mniejszych zawodów trzeba było przełożyć, kilku pewnie nie będzie, bo po prostu zabraknie na nie czasu.

Znajduje pan jakieś plusy w obecnej sytuacji?

Arkadiusz MICHALSKI: – Pewnie kilka by się znalazło, ale najważniejsze jest to, że każdego dnia mogę obserwować rozwój mojej córki Aurelii, która w sierpniu skończy 4 lata. Daje mi wiele radości, gdy patrzę jak rośnie, jak jest szczęśliwa, jak biega, śpiewa na cały głos i jak o wszystko wypytuje.

Mam nieco więcej czasu, by się nią zająć i w wielu sprawach odciążyć żonę. Aurelia to żywe srebro i oczko w głowie całej rodziny. Gdy przebywam na zgrupowaniach, korzystamy z łączy internetowych, ale ekran telefonu czy monitor laptopa to nie to samo. Teraz jest okazja nadrobić zaległości.

Na zdjęciu: Arkadiusz Michalski zawsze może liczyć na wparcie, jakie dają mu żona Angelika i córka Aurelia.

Fot. archiwum Arkadiusza Michalskiego