To był mój rekord świata

Tomasz MUCHA: Jak smakuje pokonanie 9-krotnej mistrzyni olimpijskiej Allyson Felix?
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Cieszę się, jakbym ustanowiła co najmniej rekord świata. Kiedyś wydawało mi się, że to nierealne. Ale jednak wiara czyni cuda. Oczywiście byłam świadoma, że dla Allyson to pierwszy start na 400 metrów w tym roku i miałam nadzieję, że uda się nawiązać z nią rywalizację. Bardzo się cieszę, że tak się stało, a ja pokonałam legendę światowej lekkoatletyki.

Dla pani to był pewnie szczególny występ, bo w dużym mityngu blisko rodzinnego Raciborza?
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Nie mogłam się już doczekać tego startu. Z trybun dopingowała mnie praktycznie cała rodzina. Zawsze powtarzali, że chcieli takie widowisko zobaczyć z bliska, teraz mieli ku temu okazję. W związku z tym stres był trochę większy, ale udało mi się rewelacyjnie z tym poradzić. A ich obecność i wsparcie były dla mnie najlepszą nagrodą.

Jaka była taktyka na sam bieg?
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Cieszyłam się, że Felix wystartowała za moimi plecami, wiedziałam, że szybko mnie wyprzedzi, ale postanowiłam się jej przytrzymać. To mi się udało, na ostatniej prostej wyprzedziłam ją, a tuż przed metą jeszcze odparłam jej atak. Rok temu na mistrzostwach świata przegrałam z nią bardzo wyraźnie, więc można powiedzieć, że między nami jest 1:1.

Finisz był pasjonujący, porwał widzów na Stadionie Śląskim…
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Naprawdę byłam w szoku, że było tak dużo ludzi na trybunach. Dzień przed Memoriałem śmiałam się, że „śmierdzi” tu – w cudzysłowie oczywiście – mistrzostwami świata. Stadion jest nowy, duży, robi ogromne wrażenie, dorównuje najlepszym obiektom lekkoatletycznym na świecie. Bardzo cieszy, że kibice na Śląsku pokazali zainteresowanie lekkoatletyką. Nas, zawodników, taki doping dodatkowo motywuje do uzyskiwania jeszcze lepszych wyników. Mam nadzieję, że podobnych imprez będzie tu coraz więcej, a Polska ma stadion, z którego może być dumna.

Po ulewie, jaka przeszła na otwarcie mityngu, wydawało się, że na mokrej bieżni będzie trudno o dobre rezultaty, tymczasem pani wyrównała swój drugi czas w karierze – 51,15.
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Po deszczu zawsze przychodzi cisza atmosferyczna, podczas której można biegać bardzo szybko. Sam wynik cieszy, ale chyba jeszcze bardziej pokonanie po raz pierwszy w karierze tak wspaniałej zawodniczki.

Miała pani bardzo intensywny okres – siedem biegów w ciągu trzech tygodni. A do mistrzostw Europy za dwa miesiące jeszcze trochę czasu…
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Zgadza się, ale to był dobry trening przed docelową imprezą, w której też będzie dużo biegania w krótkim czasie. Była świetna okazja się przetrzeć. Cieszy mnie, że ustabilizowałam formę na poziomie 51,50 sek. Po niedzielnej Diamentowej Lidze w Sztokholmie zabieram się za przygotowania typowo pod ME. Mam nadzieję, że na Berlin przygotuję wystrzał formy i może uda mi się poprawić i zejść poniżej 51 sekund.

Za plecami dwóch najszybszych sprinterek dobrze pobiegły też pani koleżanki ze sztafety.
Justyna ŚWIĘTY-ERSETIC: – Dokładnie, dziewczyny z biegu na bieg też się poprawiają. Mamy bardzo silną rywalizację w kraju. Ale to cieszy, bo wróży dobrze dla sztafety, będziemy bardzo mocne. Na mistrzostwach Europy chciałybyśmy wreszcie pobić rekord Polski i zdobyć złoty medal.