To był pokaz siły

Kacper Kawula na debiut w barwach „Niebieskich” czekał od lutego. Uczcił go golem, który na dobre utorował drogę do zwycięstwa w Świdnicy.

Długo czekałem, ale w końcu ta chwila nadeszła. Nasz trener wyliczył, że od poprzedniego meczu minęło 146 dni. Do tego dodajmy jeszcze około 90 dni przerwy zimowej i wyjdzie, że na ligowy występ czekałem ponad 230 dni. Gdy już nadszedł, to ze zdobytą bramką i zwycięstwem, które bardzo cieszy. Teraz trzeba dalej robić swoje – mówi Kacper Kawula, środkowy obrońca Ruchu.

Lekki piknik

Zimą Kawula został wypożyczony na Cichą z GKS-u Jastrzębie, ale… nie zdołał w tym okresie transferu czasowego rozegrać ani jednego spotkania. Nim sezon III ligi przerwano wskutek pandemii, odbyła się tylko inaugurująca wiosnę kolejka, w której zagrać nie mógł, bo pauzował za kartki obejrzane jeszcze podczas wypożyczenia do innego klubu, II-ligowej Bytovii.

Latem związał się z Ruchem już definitywnie 3,5-letnim kontraktem. W chwili, gdy debiutował, mógł już czuć się w szatni „Niebieskich” jak swój, skoro zasiadał w niej już pół roku.

– Na początku był lekki dreszczyk, ale nie stres, tylko pozytywne emocje. W Ruchu grałem pierwszy mecz, ale III ligę znam dobrze. Z biegiem czasu ciśnienie schodziło i było coraz lepiej – opowiada Kawula.

To jego gol na 3:2, zdobyty po rzucie rożnym, dał „Niebieskim” prowadzenie w Świdnicy. Spotkanie z beniaminkiem długo się chorzowianom nie układało, do przerwy przegrywali 0:2.

– Pierwsza połowa to był lekki piknik. Przestój między rozgrzewką a rozpoczęciem meczu trwał trochę długo, nogi były „zastane”, sami od siebie nie umieliśmy dać, nie weszliśmy w to spotkanie na 100 procent – analizuje obrońca Ruchu. Rzeczywiście, przed pierwszym gwizdkiem w Świdnicy trwały uroczystości, było odegranie klubowego hymnu Polonii czy uhonorowanie gospodarzy za wywalczony z IV ligi awans. – To wszystko trwało chyba dłużej niż sama rozgrzewka – uśmiecha się Kacper Kawula.

Pomidor

Chorzowianom pomogła zmiana ustawienia. W przerwie przeszli na grę trójką środkowych obrońców. – Gdy początkowo trener wdrażał to ustawienie na zajęciach, był lekki przeskok. Część z nas nie wiedziała, jak się ustawiać, co robić. W sobotę to było pozytywne zaskoczenie dla nas samych. Prowadziliśmy więcej akcji ofensywnych, skrzydłami, a w środku mieliśmy spokój.

Dążyliśmy do tego, by jak najwięcej piłek wrzucać w pole karne i wiedzieliśmy, że coś z tego wpadnie. Tak się stało. Rywal nie bardzo był w stanie zareagować. Druga połowa to był taki lekki pokaz naszej siły. Skoro dźwignęliśmy się ze stanu 0:2 na 4:0, to trudno nie być zadowolonym – przyznaje 22-latek.


Czytaj jeszcze: Czy nie szkoda zębów…

Polonia wbiła co prawda Ruchowi dwa gole, ale trudno mieć duże zastrzeżenia do gry obronnej zespołu. Pierwsza bramka to indywidualny błąd Kamila Lecha, druga – kapitalne uderzenie jednego z rywali. – Z perspektywy boiska wydawało się, że Kamil nie musiał w ogóle wychodzić do tej wrzutki. Wyszedł jednak, nie mamy do niego pretensji. Zdarza się. Jesteśmy ludźmi, każdy może popełnić błąd. A drugi gol – strzał życia. Wpadło pod poprzeczkę, nie było czego zbierać – mówi Kawula.

Nie tylko on zdobył pierwszą bramkę w barwach Ruchu. To samo zdarzyło się też w sobotę Michałowi Mokrzyckiemu i Piotrowi Kwaśniewskiemu. – Pomidor – nasz rozmówca na pytanie, czy strzelcy musieli coś z tej okazji postawić w szatni, tylko się uśmiecha.

Stęsknieni za Cichą

Chorzowianie wygrali wysoko, ale prowadzenia w III-ligowej tabeli nie objęli, bo worek bramek zaaplikowali też przeciwnikom gracze Ślęzy Wrocław, rezerw Górnika Zabrze czy rezerw Zagłębia Lubin.

– To właśnie lubinianie najbardziej mnie zaskoczyli. W poprzednim sezonie ledwo się utrzymali – uniknęli degradacji tylko dlatego, że nie było spadków – a teraz wygrali 4:0 z Gwarkiem Tarnowskie Góry, który zawsze uchodził za solidną i groźną u siebie drużynę. Ale z wnioskami bym się wstrzymał. Zobaczymy, jak potoczą się następne kolejki – mówi Kawula.

Ruch przed własną publicznością zagra dopiero w 3. serii gier, kiedy podejmie Wartę Gorzów. W najbliższą sobotę czeka go drugi z rzędu wyjazd – do Gaci. – Terminarza nie ustalamy… Gdybyśmy to robili, na pewno chcielibyśmy zacząć sezon u siebie, ale trzeba jeszcze poczekać. Kibice pewnie też już są zniecierpliwieni, stęsknieni za Cichą, ale ten tydzień jeszcze wszyscy wytrzymamy, a wcześniej dobrze nastawieni pojedziemy do Foto-Higieny – podkreśla środkowy obrońca.


171 DNI dzieliło dzień, w którym Kacper Kawula pojawił się w Ruchu (12 lutego), od jego pierwszego oficjalnego występu w barwach „Niebieskich”.


Na zdjęciu: Kacper Kawula (w środku) miał w sobotę powody do radości. Debiut z golem i 3 punktami – nie mogło być lepiej.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus