To był wieczór braci

Dwa zwycięstwa i porażka – takim dorobkiem tyszanie zakończyli serię trzech domowych meczów, wygrane z rywalami z Małopolski – Bruk-Betem i Garbarnią – przedzielając klęską 0:3 ze Stomilem. Z przedostatniego miejsca GKS przesunął się do środka tabeli, ale… wciąż jest nad czym myśleć.

Jak w masło
Było coś irracjonalnego w tym, że gospodarze do przerwy prowadzili; i to w dodatku różnicą dwóch bramek. Trener Ryszard Tarasiewicz postanowił po wysokiej porażce z olsztynianami coś zmienić i po raz pierwszy od inauguracyjnej kolejki desygnował na boisko stopera Marcina Kowalczyka, który poprzednio zagrał.. właśnie w pierwszej kolejce (1:2 w Opolu z Odrą). Na prawej obronie wystąpił tym razem Marcin Biernat. Faktem jest, że zespół bardziej doświadczony niż Garbarnia po pierwszych 20 minutach wczorajszego meczu z pewnością by wygrywał – i to może nawet wyżej niż 1:0. Beniaminek stworzył sobie cztery naprawdę dobre okazje i wchodził w obronę GKS-u jak w masło, a zasiadający na trybunach Krzysztof Bizacki aż krzyczał z poirytowania. Z bliska głową fatalnie pudłowali Dawid Nowak i Arkadiusz Garzeł. Przede wszystkim zaś, goście w 18 minucie mieli rzut karny! Uderzenie Krzysztofa Kalemby było lekkie, sygnalizowane i bez trudu wyłapał je Jałocha, który w kilku innych sytuacjach na przedpolu był bardzo niepewny, ale na linii czuł się znacznie lepiej – co udowodnił też na samym początku meczu, ładnie broniąc mierzony strzał Tomasza Ogara. Dla Kalemby – kapitana Garbarni – była to już druga w sezonie zmarnowana „jedenastka”.

W stylu „Zizou”
Na „Brązowych” niewykorzystane sytuacje zemściły się boleśnie. Najpierw – po wrzutce Kamila Zapolnika – głową do siatki trafił Daniel Tanżyna. Dla stopera była to już bramka nr 3 w tym sezonie. Dosłownie chwilę później tyszanie udowodnili, że potrafią też pięknie strzelać nogami. Dośrodkował Edgar Bernhardt, a na 16. metrze do woleja złożył się Jakub Piątek. Nie chcemy pisać, że trafił jak „Zizou” w finale Ligi Mistrzów z Leverkusen, ale siadło idealnie… Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. 20-latek swojego pierwszego seniorskiego gola nie powinien zapomnieć nigdy. Starszy z braci Piątków zrehabilitował się, bo to on – mało odpowiedzialnym wślizgiem w Filipa Wójcika – sprokurował karnego.

Kacper też się doczekał
W przerwie na murawie odbyła się prezentacja hokejowej drużyny GKS-u, przygotowującej się do startu w Champions League. Kibice odśpiewali „Jeden jest mistrz Polski…”, a poczynania piłkarzy w drugiej połowie mogli już oglądać spokojnie. W 63 minucie Jałocha w fantastycznym stylu zatrzymał Szymona Kiebzaka (broniąc zarówno pierwsze uderzenie, jak i dobitkę), a gdy Kalemba przeciął dogranie Macieja Mańki, notując niefortunnego „swojaka”, grająca ładnie dla oka Garbarnia została ostatecznie rzucona na deski. Potem trwała już egzekucja. Podwyższył – trafiając pod poprzeczkę – młodszy z braci Piątków, Kacper, który wcześniej zmienił Jakuba. Potem był jeszcze jeden samobój i ten nietypowy mecz dobiegł końca. Była to najwyższa wygrana GKS-u w historii nowego stadionu przy Edukacji 7.

 

GKS Tychy – Garbarnia Kraków 5:0 (2:0)
1:0 – Tanżyna, 30 min (głową), 2:0 – J. Piątek, 34 min, 3:0 – Kalemba, 65 min (samobójcza), 4:0 – K. Piątek, 75 min, 5:0 – Kobusiński, 83 min (samobójcza)

GKS: Jałocha – Grzybek, Biernat (52. Mańka), Kowalczyk, Tanżyna, Abramowicz – Bernhardt (76. Steblecki), Daniel, Grzeszczyk, J. Piątek (53. K. Piątek) – Zapolnik. Trener Ryszard TARASIEWICZ.
GARBARNIA: Cabaj – Kobusiński, Garzeł, Kalemba, Pietras – Masiuda (66. Serafin), Lech – Wójcik (74. Krykun), Nowak, Kiebzak – Ogar. Trener Mirosław HAJDO.

Sędziował Paweł Pskit (Łódź). [Widzów] 4418.
Żółte kartki: Abramowicz, Grzybek – Pietras.
Piłkarz meczu – Konrad JAŁOCHA.