To było coś wielkiego

Rozmowa z Maciejem Michniewiczem, byłym wieloletnim obrońcą Odry Opole.

Kamień z serca?
Maciej MICHNIEWICZ:
– Utrzymanie to naprawdę coś wielkiego. Pamiętam, gdy runda jesienna chyliła się ku końcowi. Odra miała wtedy 10 punktów i zastanawiałem się, czy w ogóle przekroczy barierę 20, czy będzie dwójka z przodu. Kluczowe okazały się 4 ostatnie kolejki 2019 roku. Zawodnicy uwierzyli, że są w stanie osiągać dobre wyniki. Do rundy rewanżowej zespół został dobrze przygotowany. Co prawda było potknięcie w domowym meczu z Jastrzębiem, ale potem – konsekwentne, mozolne ciułanie punktów, których uzbierała 42.

W poprzednich sezonach oznaczałoby to spokojne utrzymanie, tym razem było na styk, co pokazało, jak liga była wyrównana. Gdyby Odra przez cały sezon punktowała z taką średnią, jak wiosną, to daj Panie Boże zdrowie… Może w gazecie nie podsumowywalibyśmy teraz sezonu, a zapowiadali baraż. Na falstart złożyło się wiele czynników, nawet tak prozaicznych jak kilka niewykorzystanych rzutów karnych. Chwała wszystkim, że z tego wyszli, udźwignęli ciężar, poukładali sobie pewne kwestie w głowach. Bardzo dużą rolę odegrała Ewa Stelmach, czyli trener mentalny. Miała bezpośredni kontakt ze sztabem, drużyną, dbała o kwestie psychologiczne. Pomogła w tym, by nikt nie zwieszał głowy. Gratuluję prezesowi Tomkowi Lisińskiemu. Zaczął pracę w Odrze w trudnym momencie, a dziś może się cieszyć.

Cieszy, że klub coraz odważniej stawia na ludzi z regionu?
Maciej MICHNIEWICZ
: – To fundament do funkcjonowania klubu. Czytam teraz o Koronie Kielce, którą rządzą Niemcy i nikt nie wie, o co chodzi. Powinno się budować kluby, spółki, na bazie osób z danego regionu, miejscowości. Jak najbardziej należy posiłkować się ludźmi z zewnątrz, potrafiącymi wnieść coś świeżego, ale to nie wszystko. Takie osoby jak Piotr Plewnia, Tomek Copik, Tomek Lisiński są związane z Opolem. Mają serca w kształcie herbu Odry, działają tylko i wyłącznie dla jej dobra, a nie z dbałości o własny portfel. Chcą wyprowadzić Odrę na dobre tory. Świetnie byłoby, gdyby drużyna grała w I czy II lidze, ale oparta na ludziach z Opolszczyzny, na wielu wychowankach. Do wszystkiego trzeba podchodzić realne i jest to trudne, ale im więcej będzie ludzi stąd, tym lepsza atmosfera, inne podejście, szczególnie w momentach kryzysowych. Bo gdy jest dobrze, to nie sztuka klepać się po plecach.

Są obawy, że ta drużyna się rozpadnie?
Maciej MICHNIEWICZ
: – Słyszymy o zainteresowaniu Czyżyckim czy Janasikiem. Czasem trudno łatać dziury, ale może też okazać się, że przyjdzie w zamian ktoś młodszy, mniej znany, a okaże się równie wartościowy. Kluczową postacią był Arek Piech. Początkowo opinie były takie, że po co to, że Odra ma 10 punktów i jeszcze sięga po starszego zawodnika. Okazało się jednak, że Arek pociągnął wraz z innymi ten wózek, na nim oparła się siła zespołu, zawodnicy też mocno uwierzyli, że taki napastnik może im pomóc.

Wiosną spróbował pan swych sił w roli współkomentatora meczów Odry w klubowym radiu. Jakie wrażenia?
Maciej MICHNIEWICZ:
– Bardzo fajna sprawa. Oglądasz mecz, skupiasz się na boisku, w międzyczasie czytasz na kartce przygotowane wcześniej notatki, coś do ciebie mówi współkomentujący… No, siwy dym! Trzeba być bardzo skoncentrowanym. Dało mi to dużo frajdy. Komuś może się wydawać, że nic prostszego, usiąść sobie i pogadać do mikrofonu, ale wbrew pozorom to nie tak. Cieszę się, że było mi dane komentować akurat mecz z Wartą, od którego wszystko ruszyło. Pierwsza połowa była dla rywali, ale potem to była taka Odra, jaką by się chciało oglądać zawsze. Odważna, pressująca, wchodząca w pojedynki. Dobrze się to oglądało i komentowało.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus