To było zabójstwo dla tej drużyny!

Dariusz LEŚNIKOWSKI: Śledzi pan mundial?

Hubert KOSTKA: – Czy śledzę? Jestem po serii 48 spotkań oglądniętych niemal od deski do deski. Piłka po nocach mi się śni, choć od razu muszę przyznać, że już nie denerwuję się tak, jak kiedyś.

Naszymi orłami też nie?

Hubert KOSTKA: – Nie. Choć oczywiście jestem – jak prawdopodobnie wszyscy w kraju – zawiedziony. Nie, nie pompowałem balonika przed turniejem; od zawsze powtarzałem, że nasza grupa jest wielką niewiadomą. Nie gra się przecież na co dzień z tymi drużynami z Czarnego Lądu, Ameryki Południowej, o Japonii nie mówiąc. I nie przywiązywałem też wagi do faktu, że w rankingu FIFA byliśmy na szóstym czy siódmym miejscu. Jestem pewien, że nigdy tą szóstą drużyną świata nie byliśmy – zresztą tak jak wcześniej nigdy nie byliśmy siedemdziesiątą. Nie wiem, jakie były kryteria tej klasyfikacji, ale… na pewno dziwne, zaciemniające obraz naszej piłki. Ale – wracając do pierwotnej myśli – spodziewałem się, że będziemy do tego turnieju lepiej przygotowani, niż było to widać na boisku. Gdybyśmy byli w „normalnej” formie i grali stabilnym składem, powinniśmy awansować do 1/8 finału.

Fot. Michał Chwieduk/400mm

Stabilnym składem?

Hubert KOSTKA: – Mieszanie w jedenastce od razu po pierwszym meczu, wymiana na czterech pozycjach – to było zabójstwo dla tej drużyny. Jeśli gram – jako selekcjoner – przez cztery lata określoną grupą ludzi i określonym systemem, muszę im wierzyć; nie mogę z meczu na mecz zmienić 40 procent składu! To była przyczyna porażki w drugim meczu.

Powiedział pan też: „Gdybyśmy byli w „normalnej” formie…”. Też pan odniósł wrażenie, że daleko drużynie do optymalnej dyspozycji fizycznej?

Hubert KOSTKA: – Wie pan, nie byłem z ekipą na zgrupowaniu, nie przyglądałem się zajęciom. Widziałem je tylko w telewizyjnych migawkach. A telewizja pokazuje głównie piłkarzy jeżdżących na rowerach i podbijających piłkę. Nie przypominam sobie ze swej zawodniczej i trenerskiej kariery, by w przygotowaniach futbolowych decydującą rolę rower odgrywał… I druga rzecz: wiem, że czasy się zmieniają, ale ja – będąc trenerem – nie wyobrażam sobie, żebym komu innemu zlecił odpowiedzialność za przygotowanie motoryczne. A tu wymieniano bodaj 18 członków sztabu szkoleniowego. I niech mi pan uwierzy – nie chciało mi się spamiętać, kto za co był odpowiedzialny.

Adam Nawałka realizował ponoć dokładnie ten sam plan, który dwa lata temu poskutkował dobrym przygotowaniem motorycznym na Euro. Czemu teraz „sprawa się rypła”?

Hubert KOSTKA: – Trudno mi odpowiedzieć; co „nie zagrało”. Potrzebna jest dogłębna analiza; mam nadzieję, że się takiego dokumentu – jako opinia publiczna – doczekamy. Chętnie go przeczytam. Wracając zaś do Euro: w tamtym turnieju nasza gra opierała się na trójce Piszczek – Błaszczykowski – Lewandowski. Do Rosji ta pierwsza dwójka pojechała po długich przerwach, spowodowanych kontuzjami, i nie była w stanie już wziąć ciężaru na swe barki. „Lewy” z kolei jeszcze w Bayernie kończył sezon w stosunkowo słabej formie, czego dowodem porażka drużyny w półfinale Ligi Mistrzów i w finale Pucharu Niemiec. I tej formy nie odzyskał, bo nie da się jej wypracować samymi treningami. Potrzebne są mecze. A my mieliśmy je dwa – za mało, moim zdaniem, by odzyskać właściwą dyspozycję. No i efekcie jeden z najlepszych piłkarzy świata zaliczył kolejny słaby turniej mistrzowski.

Piszczek, Błaszczykowski, może jeszcze jeden-dwóch niedawnych liderów kadry – pewnie czeka nas parę rozstań z reprezentacją. Widzi pan następców?

Hubert KOSTKA: – Trzeba ich szukać. Nigdy nie powiem: „Nie ma kandydatów do reprezentacji”. Słyszałem od Nawałki – i wielu jego poprzedników na tym stanowisku – że „nie ma lepszych” od powoływanych. A jednak zawsze 3-4 takich się znajdowało. Na tym turnieju – niezależnie od pojedynczych potknięć – „znalazł się” Bednarek. Odpowiednie warunki fizyczne, niezła motoryka… Można? Tyle że – jak powiedziałem – trzeba szukać.

Adam Nawałka powinien zostać?

Hubert KOSTKA: – Jego kadencja to na pewno nie były stracone lata; okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Zostanie też na zawsze tym, który jako pierwszy wygrał z Niemcami! A jego przyszłość? To sprawa między nim a prezesem Bońkiem. Najłatwiej jest zmienić człowieka… Nie zazdroszczę w każdym razie decyzji Zbyszkowi…