To dla niego wyróżnienie

Ponad dwa lata temu w barwach Korony Kielce zadebiutował w elicie. Teraz trafił na Cichą, gdzie od razu będzie musiał zmierzyć się z odpowiedzialnym zadaniem – przyczynienia się do załatania luki w środku pola powstałej po odejściach Mateusza Bogusza i Macieja Urbańczyka. O tym, że ciężar ten może spocząć w sporej mierze na jego barkach, świadczyć mogą zimowe sparingi. W ostatnim z nich, z III-ligowym Podhalem Nowy Targ (4:1), został przez trenera Marka Wleciałowskiego wystawiony w podstawowym składzie. – Ten transfer to dla mnie szansa. Czuję, że jestem gotowy na grę w Ruchu i rywalizację. Ciężko pracuję, by wywalczyć sobie miejsce w jedenastce – mówi Michał Mokrzycki.

Tylko jeden występ

Przygoda urodzonego w 1997 roku defensywnego pomocnika z najwyższym szczeblem rozgrywkowym ograniczyła się do jednego występu. W listopadzie 2016 roku, w końcówce wyjazdowego meczu Korony Kielce z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, przy stanie 3:1 zmienił Michała Przybyłę. W kieleckim środku pola grali wówczas Mateusz Możdżeń czy Vanja Marković. Drużynę tymczasowo – wskutek zwolnienia Tomasza Wilmana – prowadził Sławomir Grzesik, którego kilka dni po debiucie Mokrzyckiego zmienił Maciej Bartoszek. – To długa historia. Zimą, krótko po moim debiucie, zdecydowaliśmy z prezesem Paprockim i trenerem Bartoszkiem, że lepiej będzie, gdy pójdę na wypożyczenie i pogram regularnie, zamiast tylko być w kadrze Korony i łapać minuty w rezerwach, które rywalizowały wtedy w IV lidze – wspomina Mokrzycki.

Poświęcił piłce życie

Rok 2017 spędził w II-ligowej Stali Stalowa Wola, rok 2018 – w III-ligowej Wiśle Sandomierz. – Nie było to pełne zawodowstwo, ale bardziej zasadne jest granie w III lidze niż siedzenie na ławce wyżej. Początkowo byłem jeszcze młodzieżowcem, ograłem się, pracowałem z bardzo dobrym trenerem, jakim jest Dariusz Pietrasiak. Nie był to może najwyższy poziom rozgrywkowy, ale czegoś się nauczyłem. Przeżyliśmy z Wisłą fajną przygodę w Pucharze Polski, zapisaliśmy się na kartach historii, bo awans do 1/8 finału był największym sukcesem klubu. Miałem w Sandomierzu takie pieniądze, które pozwalały się utrzymać. Piłce poświęciłem całe życie i… chyba się opłaciło – podkreśla urodzony w Rzeszowie wychowanek Sokoła Kolbuszowa Dolna.

Nie martwi się o przyszłość

Z przenosinami do Chorzowa 21-latek wiąże spore nadzieje. Na początku okresu przygotowawczego stawił się na testach i szybko zapracował na 2,5-letni kontrakt. – To było dla mnie wyróżnienie, że taki klub wyraził mną zainteresowanie. To niby „tylko” II liga, ale… to Ruch Chorzów! Wielki klub. Jest tu wszystko, czego potrzeba do rozwoju. Bardzo dobrze czuję się w tym zespole, mamy dobrą atmosferę w szatni, chłopaki ciepło mnie przyjęli. Znałem zresztą Michała Walskiego, z którym chodziłem do gimnazjum i grałem w juniorach Stali Mielec. Cieszę się, że tu trafiłem – przyznaje Michał Mokrzycki. I zapewnia, że nie obawia się problemów pozaboiskowych. – Taki klub jak Ruch nie zniknie z piłkarskiej mapy Polski. Zbyt duże wzbudza zainteresowanie. Nie martwię się o przyszłość – przekonuje nowy defensywny pomocnik „Niebieskich”.

 

Na zdjęciu: Michał Mokrzycki liczy, że przy Cichej jego kariera nabierze tempa.