To mogło być wielkie święto

Rozmowa z Kamilem Cholerzyńskim, wychowankiem GieKSy i byłym zawodnikiem Motoru Lublin.

Jest pan wychowankiem GieKSy, a 2017 rok spędził pan w Lublinie. Z jakimi emocjami wypatruje pan niedzielnego (12.45) spotkania z Motorem przy Bukowej?
Kamil CHOLERZYŃSKI: – Oczekiwanie byłoby zupełnie inne, gdyby mecze odbywały się przy pełnych trybunach. Ze znajomych, z którymi grałem w Motorze, został tam tylko Marcin Michota. Nie ukrywam za to, że pozostaję w kontakcie z kibicami Motoru, mamy dobre relacje, od czasu do czasu wymienimy wiadomości, pytają, co u mnie…

Gdy tylko okazało się, że będziemy w jednej lidze, bardzo nastawiali się na wyjazd na GieKSę. Szkoda zatem, że ten mecz odbędzie się w takich okolicznościach, bez publiczności. Z kibicami byłoby to duże święto, od ostatniego spotkania GKS-u z Motorem minęło 10 lat, a to szmat czasu.

Motor w ostatnich 5 meczach zdobył 10 punktów, a GieKSa śrubuje serię zwycięstw, ma ich na koncie 6, co pozwoliło awansować na pozycję wicelidera. Sportowo, można sobie na niedzielę ostrzyć zęby?
Kamil CHOLERZYŃSKI: – Myślę, że tak. Gdy mecz Motoru jest w telewizji, to zawsze zerknę, regularnie sprawdzam też skróty. Widać, że trener Hajdo lubi ładną grę w piłkę, utrzymywanie się przy niej i stwarzanie sytuacji w sposób wypracowany, a nie przypadkowy.

Podobnie jest w Katowicach. GieKSa ma swój styl. Raz wychodzi na tym lepiej, raz gorzej, ale zauważalna jest tożsamość tej drużyny i to, że ma swój pomysł na granie, którego się trzyma. Jest ładny dla oka i zaczął przynosić wyniki. Motor po kiepskim początku też punktuje. Ostatnio pokonał Bytovię, Stal Rzeszów, zremisował z silną Chojniczanką i przejechał się po Hutniku.

Coś drgnęło, po średnim początku nie było nerwowych ruchów, a wręcz przeciwnie. Wiadomo, jakie postaci zaczęły się kręcić wokół klubu, jakie persony się w nim pojawiły. Dyrektorem sportowym został Michał Żewłakow, do rady nadzorczej dołączył Bogusław Leśnodorski.

To wszystko powoduje, że spodziewam się w niedzielę dobrego meczu, podczas którego serducho będzie biło dla GieKSy. Wierzę nie tylko w podtrzymanie zwycięskiej serii, ale też skok na pozycję lidera.

Pamiętając, jak wygląda Motor od środka, jest pan zaskoczony, że przejęły go „grube ryby”, na czele z miliarderem Zbigniewem Jakubasem?
Kamil CHOLERZYŃSKI: – Można się tego było spodziewać. O wschodniej Polsce mówi się, że to pustynia. Pamiętam, gdy przyjechałem do Lublina podpisać kontakt. Rozejrzałem się wokoło, na stadion i infrastrukturę, a w głowie od razu pojawiło się pytanie, czemu tu jest tylko III liga, średnio funkcjonująca akademia, czemu nie ma boomu…

Potencjał na Lubelszczyźnie jest ogromny, ale większość obiecujących chłopaków uciekała do Warszawy. Spodziewałem się, że prędzej czy później ktoś się takim ośrodkiem zainteresuje. Jeśli po drodze nic wielkiego się nie wydarzy i ten projekt się nie wyłoży, to w perspektywie czasu Motor może być znaczącą siłą polskiej piłki. Infrastruktura jest, akademia się buduje, potencjał ludzki jest przeogromny.

Chyba większość dzieciaków z Lubelszczyzny chce grać w Motorze. Nie bez powodu takie persony uwierzyły w ten projekt. Od klubów przejmowanych w przeszłości przez milionerów, Groclinu czy Polonii Warszawa, Motor odróżnia jeszcze jedna rzecz: wielki potencjał kibicowski.

A co słychać dziś u Kamila Cholerzyńskiego?
Kamil CHOLERZYŃSKI: – Pracuję z rocznikiem 2007 w Akademii Młoda GieKSa. To jeden z naszych roczników flagowych i prowadzenie go jest dla mnie zaszczytem. Rozwijają się nie tylko zawodnicy, ale także ja dzięki nim. Jestem też koordynatorem 11-osobowej piłki w Akademii, obserwuję rozwój naszych zawodników, czuwam wspólnie z innymi trenerami nad trzymaniem się naszego modelu pracy, udoskonalaniem go.


Czytaj jeszcze: Zaczątek charakteru

Do tego pełnię funkcję asystenta trenera Michała Chmielowskiego w drużynie rezerw. Jeśli jest potrzeba, wybiegam na boisko i występuję w klasie okręgowej, ale gdy pojawia się możliwość, ustępuję miejsca młodszym. Ja już moje piłkarskie marzenie spełniłem, bo chciałem wystąpić w pierwszej drużynie GieKSy i przez lata trochę tych spotkań „nastukałem”, a teraz nie chcę stać na drodze marzeń innych.

Na zdjęciu: Kamil Cholerzyński ma za sobą sezon w Motorze, ale w niedzielę kciuki będzie trzymał za GieKSą, z którą nadal jest związany.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus