Górnik Zabrze. To musiało zaboleć

Druga w tym sezonie i druga z rzędu przegrana zabrzan na swoim stadionie. Po Rakowie „górnicy” polegli z Piastem.


Obserwatorów piątkowego spotkania mógł zaskoczyć skład gospodarzy. W wyjściowej jedenastce byli już zawodnicy, którzy wcześniej z powodu pozytywnych testów nie grali i nie trenowali, jak kapitan zespołu Michał Koj i Adrian Gryszkiewicz. Zabrakło jednak liderów: najlepszego strzelca Jesusa Jimeneza i Erika Janży. Na boisku pojawili się dopiero po przerwie. Jak jednak poinformował trener Marcin Brosz, mieli w ogóle nie zagrać. – Jimenez i Janża wrócili do treningu w tym tygodniu i nie byli przygotowani na pełne 90 minut. Mieli nawet nie grać połowy spotkania, ale sytuacja zmusiła nas do wystawienia ich po przerwie – tłumaczył szkoleniowiec Górnika.

A w przerwie rywal zza między po trafieniu Jakuba Świerczoka prowadził jedną bramką. Zabrzanie nie zaczęli źle piątkowego spotkania – atakowali, mieli optyczną przewagę, ale brakowało konkretów pod bramką Frantiszka Placha. Wszystkie górne piłki kierowane do dwójki napastników, Aleksa Sobczyka i Piotra Krawczyka, „kasowane” były przez rządzącego w powietrzu Jakuba Czerwińskiego. W tej sytuacji „górnicy”, nie licząc dobrej sytuacji strzeleckiej Bartosza Nowaka, nie mieli klarownej okazji. Piast miał ich znacznie więcej.

– W poprzednich meczach dużo łatwiej dochodziliśmy do sytuacji, ale też je kończyliśmy. W I połowie akcje bardzo szybko „wracały”, stąd okazje dla zespołu z Gliwic. To musimy poprawić, starać się strzelić, a jeśli nie, to utrzymać się dłużej przy piłce w okolicach pola karnego rywala. Bardzo chcieliśmy wygrać. Mieliśmy swoje szanse, ale za mało „wyciągaliśmy” z naszych sytuacji. Popełnialiśmy niewymuszone błędy, które były dla nas bardzo groźne – komentował po meczu trener Brosz.

W końcówce „swojego” gola zdobył Jimenez, już siódmego w lidze w bieżących rozgrywkach, ale było to za mało, żeby zdobyć chociaż punkt, choć w końcówce – w doliczonym czasie – Górnik ze zdwojoną siłą rzucił się na Piasta. Aktywny był przede wszystkich Filip Bainović, który wcześniej zaliczył efektowną asystę przy trafieniu Hiszpana. Kto wie, jak by było, gdyby aktywny Serb grał od początku meczu, w którym nie było przecież mózgu górniczej jedenastki, pauzującego za kartki Alasany Manneha. Z nim w składzie na pewno byłoby inaczej.

Sztab szkoleniowy zabrzan musi myśleć o kolejnej ligowej grze. W piątek przed Górnikiem następny mecz u siebie, tym razem z Pogonią. A nie sposób nie zauważyć, że w bieżących rozgrywkach jedenastce prowadzonej przez trenera Brosza na razie lepiej idzie w meczach wyjazdowych niż na własnych śmieciach…


Na zdjęciu: Piast w piątek zaskoczył Górnika. Nie dał rady nawet Jesus Jimenez (w środku).

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus