To nie jest wycieczka

Bogdan NATHER: Pamięta pan jeszcze, że kiedyś grał w GKS-ie Jastrzębie? A może był to mało znaczący epizod i wymazał go pan z pamięci?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Nic podobnego, pamiętam pobyt w Jastrzębiu doskonale. To był okres sukcesów, bo awansowaliśmy z trzeciej do drugiej ligi, w której też radziliśmy sobie bardzo dobrze. Nie wiem, czy teraz w Jastrzębiu jest taka frekwencja na trybunach, jak była za „moich” czasów. Na meczu z GKS-em Katowice, który zapewnił nam awans, było 9, albo nawet 10 tysięcy kibiców.

Co pana wtedy skłoniło do przeprowadzki z Polonii Bytom, jakby nie było klubu drugoligowego, do trzeciej ligi?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Polonia nie miała nic do powiedzenia, bo byłem zawodnikiem Ruchu Chorzów, tylko wypożyczonym do Bytomia. Skończyło się moje wypożyczenie, w Ruchu nie miałem szans na grę, więc skorzystałem z propozycji trenera Piotra Rzepki i trafiłem do Jastrzębia. Chciałem być w klubie, w którym mogłem grać i rozwijać się. Kurczowe trzymanie się Ruchu mi tego nie gwarantowało. Taką właśnie „ścieżkę” polecam młodym zawodnikom.

Niesamowity „Willy”

Zapamiętał pan któregoś z piłkarzy, grających wtedy z panem w Jastrzębiu?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Pewnie. Niedawno spotkałem się w Bielsku-Białej z Mariuszem Adaszkiem. Byłem tam przy okazji meczu GKS-u Katowice z Podbeskidziem. Mariusz poszedł w modeling, ale rozmowa była bardzo sympatyczna. Innych też pamiętam doskonale – Robert Żbikowski grał w ataku z Marcinem Narwojszem, Maciek Małkowski, Artur Jędrzejczyk. „Jędza” grał na prawej obronie, ja na prawej pomocy i zabronił mi wracać się pod naszą bramkę. „Ja to załatwię” mówił i… łapał żółte kartki! Miał ich bodaj dwanaście.

Obecny reprezentant Polski, Kamil Wilczek?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – „Willy” grał u nas nie jako środkowy napastnik, lecz środkowy pomocnik, taki „podwieszony” playmaker. Miał znakomity przegląd pola jeszcze przed przyjęciem piłki. Bardzo szybko myślał a boisku, tego nauczył się za granicą i to dawało mu sporą przewagę nad przeciwnikami.

Tylko sparingi

Jakaś historia pozostała w pańskiej pamięci?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Mam kilka takich, ale żadna nie nadaje się do publikacji. Atmosfera w zespole była koleżeńska, po treningu nikt nie „uciekał” do domu, nie odcinał się od grupy. Fajne czasy…

Od tamtej pory nigdy nie zagrał przeciwko GKS-owi Jastrzębie?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Meczu mistrzowskiego ani jednego, tylko bodajże dwa sparingi. Gdy byłem w Termalice przegraliśmy z nimi w Kamieniu 1:3. Znajomy Seby Nowaka śmiał się z nas, że z taką grą możemy zapomnieć o awansie do ekstraklasy. Kilka miesięcy później musiał to „odszczekać”.

Po odejściu z GKS-u Katowice, Chojniczanka była jedyną opcją, czy miał pan więcej ofert?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Było ich kilka, każda z opcji wiązała się z dalekim wyjazdem. Doszedłem do wniosku, co to za różnica, czy pojadę 200, czy 500 kilometrów od domu? Zresztą od kilku lat dostawałem telefony od Chojniczanki, ale zawsze miałem inne zobowiązania i dotrzymywałem danego słowa. Jestem słowny, u mnie słowo droższe pieniędzy. Od 1 sierpnia mam mieszkanie w Chojnicach, które wcześniej zajmował Wojtek Lisowski, który teraz jest w Katowicach.

Mamy duże aspiracje

Jak się pan odnalazł w Chojniczance? Nie było żadnych problemów z aklimatyzacją w nowym otoczeniu?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Najmniejszych. Z większością znam się jeżeli nie z tej samej szatni, to z boiska. W Chojniczance jest w tej chwili kilkunastu nowych, ale doświadczonych zawodników, a jak wiadomo, w doświadczonej szatni aklimatyzacja przebiega sprawniej.

Mierzycie w awans do ekstraklasy?

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Nie po to ściągano do klubu tylu piłkarzy, by bić się o środek tabeli, albo utrzymanie. Nasze aspiracje są duże, ale zobaczymy co z tego wyjdzie. W poprzednim sezonie było trzecie miejsce, więc krok do przodu to drugie albo pierwsze…

Przyjeżdżacie do Jastrzębia jak po swoje? Nie zaprzeczy pan przecież, że jesteście faworytem sobotniej potyczki.

Tomasz FOSZMAŃCZYK: – Czeka nas ciężki pojedynek i nie jest to kurtuazja z mojej strony, bo znam ten teren. Jastrzębie dopiero uczy się tej ligi, ma swoje ambicje i dobrego trenera, więc nastawiamy się na twardą walkę.