To się zaczęło rok temu!

W sobotę minął dokładnie rok, jak liga zawiesiła granie. W piątek 13 marca 2020 roku Górnik Zabrze nie wyjechał do Łodzi na mecz z ŁKS-em.


Pierwszy przypadek koronawirusa zanotowano w Polsce 4 marca zeszłego roku. Pacjent z województwa lubuskiego trafił do szpitala w Zielonej Górze. Po dwóch tygodniach wyszedł wyleczony. Na początku notowano kilkanaście czy kilkadziesiąt przypadków zakażeń. Potem ta liczna zaczęła rosnąć. Do wczoraj było to blisko dwa miliony, zmarło prawie 47 tys. osób…

Górnik nie pojechał na mecz

Wszyscy z niepokojem śledzili wtedy sytuację we Włoszech, gdzie było dramatycznie. Informacje z pierwszej ręki mieli też w Górniku, bo przecież grają tam byli zawodnicy jedenastki z Zabrza, bramkarz Łukasz Skorupski oraz pomocnik Szymon Żurkowski. Także trenerzy i piłkarze mieli obawy jak będzie i czy normalnie wybiegać na boisko.

Mecz ŁKS – Górnik otwierał wtedy czy miał otworzyć 27 kolejkę ekstraklasy. Spotkanie zaplanowano na piątek 13 marca o godzinie 18.00. Tymczasem jeszcze w południe „górnicy” czekali na miejscu u siebie na rozwój wypadków. Nikomu nie paliło się do wyjazdu…

„Piłka stop!” – tak pisał „Sport” po tym, co wydarzyło się dokładnie rok temu, 13 marca 2020 roku.

W Zabrzu podjęli wtedy decyzję, że nie pojada do Łodzi na mecz z ówczesnym beniaminkiem dzień wcześniej, wszystko ze względu na bezpieczeństwo. Wolano dmuchać na zimne i ograniczyć kontakt ze światem zewnętrznym. Brano pod uwagę scenariusz, że zaraz po przyjeździe, gdyby jednak miano grać, piłkarze wprost z autokaru udadzą się na stadion i zagrają spotkanie.

Czekano oczywiście na wytyczne ze strony Ekstraklasy SA i PZPN. Decyzja zabrzan, o braku wyjazdu na mecz do Łodzi miał z pewnością wpływ na ostateczne rozstrzygnięcia futbolowych decydentów, którzy we wczesnych godzinach popołudniowych postanowili wszystko zawiesić.

Tak ten feralny dzień wspominał niedawno na naszych łamach Dariusz Czernik, prezes Górnika pytany przez nas o najbardziej szalony dzień ze swojej niewiele ponad rocznej obecnie prezesury.

– Najbardziej szalony dzień, to zdecydowanie 13 marca zeszłego roku, kiedy autokar mający jechać z drużyną do Łodzi miał już włączony silnik, a zaczął się w Polsce na dobre Covid-19. Było południe, a godzina spotkania została wyznaczona na 18.00. Jechać czy zostać i narazić się na walkower? Był piątek, zaczynaliśmy kolejkę, cała liga patrzyła na to, co zrobi Górnik. Wirus był wielką niewiadomą, nie istniały żadne procedury, a niewiedza zawsze budzi pewien rodzaj strachu. Rozmowy z ekstraklasą, z innymi prezesami, z piłkarzami… Ostatecznie decyzja, że liga zostaje zawieszona – wspomina prezes Górnika.

Były wtedy nadzieje, że po kilku tygodniach wszystko wróci do normy i liga wznowi rozgrywki. Działacze wspominali wtedy, że może to nastąpić w połowie kwietnia. Jak wiemy, nic takiego nie nastąpiło, a do rozgrywek przystąpiono dopiero pod koniec maja. Mecze ŁKS – Górnik odbył się dopiero 30 maja.

GieKSa ruszyła lawinę

Tutaj warto przypomnieć, że nim zapadła decyzja o zawieszeniu rozgrywek ekstraklasy, Polski Związek Piłki Nożnej odwołał wcześniej ligową kolejkę na boiskach I i II ligi. „GieKSa ruszyła lawinę” pisał „Sport” w sobotnim wydaniu z 14 marca 2020 r. „Lawina ruszyła już w czwartek w Katowicach.

To GKS pismem prezesa Marka Szczerbowskiego adresowanym do Zbigniewa Bońka, jako pierwszy wprost zaapelował o natychmiastowe zawieszenie rozgrywek II ligi. Szybko do katowiczan przyłączyła się Legionovia, składając wniosek o przełożenie wyjazdowego spotkania z Górnikiem Polkowice” – pisał wtedy „Sport”.

Odwołano też wtedy zaplanowane na koniec marca zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami z Finlandią we Wrocławiu i z Ukrainą w Chorzowie. Planowane w dniach 27 i 31 marca gry, jak pamiętamy, rozegrano dopiero w październiku i listopadzie.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus