To trio do wymiany!

Każdy z wymienionej trójki budził jakieś nadzieje, które po krótszym lub dłuższym czasie pękały, jak bańka mydlana. Mójta, który dał się zapamiętać ze świetnych występów w Podbeskidziu, najpierw kompletnie rozczarowywał, a gdy pół roku temu dowiedział się, że może szukać sobie nowego pracodawcy… postanowił nigdzie się nie ruszać i poczekać do końca kontraktu. Zawodnik został przesunięty do rezerw z którymi grał i trenował.

– Chciałbym zobaczyć Adama z Podbeskidzia – mówił swego czasu, były już trener gliwiczan, Dariusz Wdowczyk. Nie zobaczył ani on, ani trener Waldemar Fornalik. Nic więc dziwnego, że 1 lipca tego księgowa klubu z Okrzei odetchnie z ulgą…

Może nawet trochę mniejszym rozczarowaniem jest Dario Rugaszević, ale tylko dlatego, że gdy przychodził do Piasta był anonimowym piłkarzem i nie do końca było wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Chorwat to sympatyczny człowiek, ale na boisku miłych chwil nie dostarczał. Trafił do Piasta w ostatniej chwili, gdy trener Wdowczyk otwarcie przyznawał, że brakuje mu lewego obrońcy. Jesienią jeszcze grał, bardziej z musu, ale w grudniu przeistoczył się w kibica z pierwszego rzędu, a konkretnie z ławki rezerwowych, od której odrywał się jedynie, gdy… wędrował na trybuny.

Dario kompletnie nie przekonał do siebie trenera Waldemara Fornalika i jego asystentów. A ci woleli stawiać na prawonożnego Marcina Pietrowskiego, który nigdy (!) wcześniej nie grał na tej pozycji. Do tego zimą szukano kolejnego nowego lewego obrońcy.

Transferem last minut okazał się Mikkel Kirkeskov. Duńczyk mógł pochwalić się nawet ciekawym CV, ale na jego debiut w ekstraklasie gliwiccy fani długo musieli czekać. Piłkarz, który wcześniej grał w drugoligowym norweskim klubie, najpierw nadrabiał treningowe zaległości, potem borykał się z urazem, ale gdy w końcu na początku kwietnia pokazał się polskiej publiczności, fanom opadły szczęki. Niestety nie z zachwytu. Duńczyk zawalił choćby pierwszy mecz w rundzie finałowej z Cracovią, przegrany przez Piasta 1:2. Kirkeskov nie dość, że „krył na radar”, to nawet w ofensywie – która miał być jego mocną stroną – nie dawał zbyt wiele. Duńczyk grał niejako z musu, bo Piast w końcówce sezonu zmienił ustawienie.

W decydującym spotkaniu już nie zagrał, a po meczu mimo świętowania przez drużynę utrzymania, szybko opuścił szatnię z kilkoma wypchanymi po brzegi walizkami. Był to wyraźny sygnał, że Kirkeskov do Gliwic już może nie wrócić. W umowie wypożyczenia piłkarza co prawda istnieje zapis umożliwiający przedłużenie kontraktu, ale trudno się spodziewać, aby Piast z niego skorzystał. Sam zawodnik zdawał sobie sprawę, że nie ma wiele czasu, aby przekonać do siebie wszystkich w Gliwicach. – Zgadza się, że walczę o swoją przyszłość. Skupiam się na najbliższych meczach. Podstawowym celem jest utrzymanie się w ekstraklasie, potem liczyć się będą moje występy. Zrobię wszystko by pomóc drużynie, a po 7 meczach rundy finałowej usiądziemy z władzami klubu i zadecydujemy co dalej – mówił nam kilka tygodni temu Duńczyk.

Wobec przesądzonej rezygnacji z trójki lewych obrońców, tego lata gliwiczanie będą zmuszeni do sprowadzenia co najmniej jednego nowego piłkarza na tę pozycję. Zadanie nie jest proste, ale tyle razy sparzono się w Gliwicach, że… po prostu teraz musi być lepiej.

 

Adam MÓJTA

mecze w tym sezonie – 1
minuty w tym sezonie – 21

Dario RUGASZEVIĆ

mecze w tym sezonie – 10
minuty w tym sezonie – 891

Mikkel KIRKESKOV

mecze w tym sezonie – 7
minuty w tym sezonie – 553