To trzeba zaznaczyć w kalendarzu

To moja pierwsza wygrana w Płocku podczas mojego pięcioletniego pobytu w Zabrzu. Dlatego to bardzo ważny dzień i można go zaznaczyć w kalendarzu – uśmiechał się po zwycięstwie 26:25 rosyjski rozgrywający NMC Górnika Zabrze Aleksander Tatarincew.

Kibice piłki ręcznej przyzwyczaili się już, że od kilku lat krajowe rozgrywki toczą się w umownym podziale na dwie „prędkości”: tę pierwszą stanowią najbogatsze kluby z Kielc i Płocka, które między sobą rozstrzygają walkę o tytuł mistrza Polski (na zdecydowaną korzyść Vive, które nie oddaje korony od siedmiu lat); druga prędkość to wszystkie pozostałe kluby, którym co najwyżej od święta uda się na własnym parkiecie utrzeć nosa ekipie z Płocka (dwa sezony temu był to Piotrkowianin, w poprzednim Gwardia i w Pucharze Polski Górnik), ale nie ma to znaczenia w końcowym rachunku.

– W polskiej lidze każdy może wygrać z każdym, poza rywalizacją z Vive i Wisłą, bo one grają w innej lidze – mówił jeszcze niedawno trener NMC Górnika Rastislav Trtik.

Poprzednio był Kwidzyn

Być może czeski szkoleniowiec ma rację, ale we wtorek jego podopieczni zapisali się w kronikach, bo Wisła we własnej hali przegrała z inną drużyną niż Vive po raz pierwszy od… ponad sześciu lat! Poprzednio zdarzyło się jej to w marcu 2012 roku – na zakończenie rundy zasadniczej sezonu sztuki tej dokonał MMTS Kwidzyn (28:27).

Płocczanie przegrali jeszcze raz później, w lutym 2013 roku, ale walkowerem 0:10 z Piotrkowianinem, a mecz się nie odbył, bo do Orlen Areny nie dojechały służby medyczne. Z kolei we wrześniu 2014 „nafciarze” po raz ostatni – nie licząc spotkań z kielczanami – stracili w Płocku punkt, remisując ze Stalą Mielec (25:25).

Skorzystali na błędach

We wtorek Górnik wykorzystał zadziwiającą metamorfozę Wisły. Płocczanie nie przypominali drużyny, która w poprzednim tygodniu gromiła w Lidze Mistrzów i superlidze (37:24 w Opolu z Gwardią).

– Zabrze przez całe spotkanie prezentowało się lepiej, niż my. Popełniając tyle błędów w ataku i w obronie, bez pomocy bramki, nie mogliśmy wygrać tego pojedynku – przyznał bramkarz Wisły Marcin Wichary. A trener Xavier Sabate wyliczył: – Tylko w pierwszej połowie popełniliśmy 11 błędów technicznych, w całym meczu 15, do tego przestrzeliliśmy 20 rzutów. Z kimkolwiek byśmy nie grali, trudno byłoby o zwycięstwa przy takich statystykach – podkreślał Hiszpan.

Bohater „Mati”

Bohaterem Górnika został bramkarz Mateusz Kornecki, który odbił 13 piłek płocczan i zakończył spotkanie z 45-procentową skutecznością. – Od początku było widać, że jako cały zespół jesteśmy dobrze przygotowani. Chłopakom chciało się grać i to było widać na boisku – chwalił swoich Trtik.

Górnik zaskoczył Wisłę, bo od pierwszej do niemal ostatniej minuty w miejsce bramkarza Trtik wstawiał dodatkowego gracza do ataku. – Już wcześniej wychodziliśmy w takim ustawieniu, ale w Płocku po raz pierwszy wystąpiliśmy 7 na 6 przez 60 minut i dobrze to zafunkcjonowało – mówił Kornecki.

Też było pięknie, a potem…

Do Zabrza wracał więc wesoły autobus, ale można być pewnym, że Trtik nie pozwoli odlecieć piłkarzom: byli już chwaleni za postawę i wyniki w całym poprzednim sezonie, ale w kwietniu, w decydującym momencie, przegrali ćwierćfinałowy dwumecz z Gwardią Opole i zamiast walki o medale, musieli przełknąć bardzo gorzką pigułkę. – Twardo stąpamy po ziemi. Przed rokiem wszystko było pięknie, a na koniec wylądowaliśmy dopiero na piątym miejscu. Bierzemy tę wygraną na spokojnie – zapewnia Kornecki.

 

17 BRAMEK zdobył we wtorek w Piotrkowie skrzydłowy PGE Vive Arkadiusz Moryto. Pobił rekord sezonu w jednym meczu z soboty Michała Daszka (14).

CZY WIESZ, ŻE…

NMC Górnik między meczem w Zabrzu z MMTS Kwidzyn (30:21) a potyczką w Płocku nie odbył żadnego treningu. Na Mazowsze wybrał się autokarem w dniu meczu!