Tobiasz Weinzettel: W Niemczech nie grałem z ogórkami

Jak to się stało, że po rocznej przerwie znowu został pan zawodnikiem Odry Opole?
Tobiasz WEINZETTEL:
– Już jakiś czas temu chodziły słuchy, że Tomasz Lisiński zostanie prezesem spółki akcyjnej, która od rundy wiosennej prowadzić będzie klub. Napisałem któregoś dnia do prezesa z zapytaniem, czy możemy się skontaktować. Pogadaliśmy, a gdy już oficjalnie przejął stery w klubie, wszystko zaczęło zmierzać ku temu, bym wrócił do Odry. Bardzo się z tego cieszę. Ostatnie miesiące spędziłem w Niemczech. To był fajnie spędzony czas, ale byłem tam sam. Bez znajomych, kolegów, dziewczyny, najbliższej rodziny. Na dłuższą metę to lekki dramat. Dopełnienie formalności w związku z 1,5-rocznym kontraktem w Opolu trochę trwało. Musiałem pozałatwiać kilka tematów w Niemczech, coś trzeba było też zapłacić, ale nieduże pieniądze, więc kłopotu nie było.

Grał pan w klubie 1.FC Bocholt, z piątej ligi, niemalże pod granicą holenderską.
Tobiasz WEINZETTEL:
– Sportowo było naprawdę OK. Ogórki to nie grały ani w tej lidze, ani w drużynie. Był gość, który występował przed laty w Bundeslidze, w FC Koeln. Inny przez sześć sezonów był w drugiej lidze tureckiej, a to też raczej nie jest liga rekreacyjna. Większość zawodników przynajmniej za młodu otarła się o duże kluby, o akademie takich firm jak Borussia Dortmund czy Moenchengladbach, Schalke – i tak dalej.

Tylko pan tam grał?
Tobiasz WEINZETTEL:
– Nie no, pracowałem. Na basenie, w garderobie – jak ja to mówię. Fajna robota, choć trzeba było wstawać o 6.45, a przez lata nie byłem do tego przyzwyczajony, dlatego organizm początkowo trochę się męczył. Raz szło się na ten basen na siedem godzin, innym razem zmiana trwała cztery godziny. Klub mi pomógł, ale generalnie pracę załatwiałem przez kuzyna, mieszka tam ciocia ze strony mamy, wujek, kuzynostwo. Sam pomysł, by wyjechać do Niemiec, był mój, ale poprosiłem bliskich, by rozeznali, jak wygląda sytuacja. Bo latem w Polsce znalazłem się w wielkiej d… W Niemczech wszystko się udało. Dziękuję tym, którzy mi tam pomogli. Teraz się żegnam, wracam do kraju. Takie jest to piłkarskie życie.

Wiosnę 2019 spędził pan na ławce rezerwowych Wisły Kraków. Dlaczego po rozstaniu z nią został pan na lodzie?
Tobiasz WEINZETTEL:
– Byłem już dogadany z Górnikiem Łęczna. Czekałem tylko na telefon, kiedy mam przyjechać, ale długo nie dzwonił. Menedżer skontaktował się z klubem i usłyszał, że zmieniono plany, że jednak nie szukają bramkarza. Wcześniej latem spędziłem tydzień w Miedzi Legnica. Potem pojawiały się zapytania z trzeciej ligi – z Brzegu, Starowic czy Radomska. Grzecznie dziękowałem, ale okazało się, że potem trzeba było patrzeć w kierunku Niemiec.

Mocne zejście na ziemię po pobycie w Wiśle.
Tobiasz WEINZETTEL:
– To jak na razie jeden z moich najlepszych okresów w życiu. Jak to bywa, skorzystałem na czyimś nieszczęściu. Na początku wiosny 2019 roku Michał Buchalik doznał kontuzji w derbach z Cracovią i Wisła awaryjnie musiała kogoś szukać, a było już po okienku transferowym. Nagle pojawił się mój temat, ja akurat wcześniej rozwiązałem kontrakt z Odrą. Co ciekawe, traf chciał, że pierwszy mecz w Wiśle, jeszcze przed podpisaniem umowy, rozegrałem sparingowo w… Opolu z Odrą, która o niczym nie wiedziała.

Żal, że nie było panu dane zadebiutować w ekstraklasie?
Tobiasz WEINZETTEL:
– Bronił Mateusz Lis. Może trochę żałuję, ale i tak było super, do niczego nie można było się przyczepić. Atmosfera na trybunach, w klubie, w drużynie… Każdemu życzę, by mógł to przeżyć. Nauczyłem się w trzy miesiące więcej niż w innym miejscu nauczyłbym się przez trzy lata. Gdy pierwszy raz wchodziłem do szatni, to byłem tak zestresowany, że niemożliwe! Jakub Błaszczykowski, Sławomir Peszko, Marcin Wasilewski, Paweł Brożek, Rafał Boguski, Łukasz Burliga… To przecież wszystko goście, którzy coś w tej polskiej piłce znaczą. Nikomu nie mam za złe, że siedziałem na ławce rezerwowych. To byłoby niedorzeczne.

Do Odry wraca pan, nie żywiąc urazy po poprzednim rozstaniu.
Tobiasz WEINZETTEL:
– Od początku powtarzałem, że będę raczej na „tak”, jeśli kiedykolwiek nadarzy się możliwość powrotu. Traf chciał, że ta możliwość nadeszła już po roku. I znowu będziemy rywalizowali z Mateuszem Kuchtą. Wraz z „Kuchcikiem” jesienią 2017 byliśmy najlepszą parą bramkarzy w pierwszej lidze, sporo było tych czystych kont. Teraz miło byłoby do tego nawiązać, ale niezależnie od tego, kto będzie bronił, najważniejsze jest, by Odra spokojnie się utrzymała.

Na zdjęciu: Urodzony w Ozimku Tobiasz Weinzettel to bramkarz bardzo lubiany przez kibiców Odry.