Tomas Pekhart. Król pozbawiony korony

W poprzednim sezonie nie miał sobie równych, w bieżącym – prawie nie istnieje. Rozgrywki jeszcze trwają, ale Tomas Pekhart już został zdetronizowany z tronu króla strzelców.


Licząc 21 królów strzelców ekstraklasy w XXI wieku, ich średnia bramek wynosi 20,76 trafienia w sezonie, czyli – w zaokrągleniu – 21 goli. Pekhart w poprzednim sezonie zdobył 22 bramki, a więc należał do tego grona, które ów wynik zawyżyło.

Z ligi na Euro

W 13 jesiennych występach Czech zdobył 13 goli, zaś w 12 spotkaniach na wiosnę do siatki trafił 9 razy. Jego forma uległa więc obsuwie, tym bardziej że na jego wynik wpłynęły w znacznej mierze dwa następujące po sobie mecze z Zagłębiem Lubin i Pogonią Szczecin, gdy Pekhart do siatki futbolówkę wbił aż 6 razy. W końcówce sezonu cała Legia głowę miała już na urlopach, bo w 7 kolejkach zdobyła zaledwie 3 bramki.

Pekhart był jednak królem w pełni legitymowanym. W polu karnym był zawsze tam, gdzie być powinien, piłka go szukała, więc wysoka „dziewiątka” zasłużyła sobie na powołanie do reprezentacji na Euro. Napastnikowi „Wojskowych” udało się nawet zagrać około kwadransa w meczu Czechów z Anglikami. W obecnym sezonie 32-letni wieżowiec jednak zawodzi. Jego forma poszła na łeb na szyje, a mierzący 192 cm snajper w 15 ligowych grach (10 w podstawowym składzie) strzelił zaledwie 3 gole – z czego jednego w swoim ostatnim spotkaniu tego roku z Zagłębiem Lubin (z Radomiakiem pauzował za kartki).

Ofiara ogółu

Przyczyn takie stanu rzeczy można doszukiwać się kilka. Pekhart jest zawodnikiem dość wiekowym, choć oczywiście rok starszy od niego Robert Lewandowski mógłby się tylko uśmiechnąć. Faktem jednak jest, że piłkarze po 30-stce prędzej czy później obniżają swoje loty. Różnicy są gracze, różnie się prowadzą, mają różne organizmy. Potem jednak trudno im wrócić im do swojej dawnej dyspozycji.

Ważniejsze są jednak kolejne kwestie. Mianowicie na jesień niewielu było w Legii piłkarzy, których można by pochwalić za formę. Tabela nie kłamie, mowa o skrajnie beznadziejnej drużynie, w której chyba tylko Portugalczyk Josue trzyma fason, będąc jednym z najlepszych rozgrywających ekstraklasy. Potwierdzają to nawet statystyki. Warszawska mierność sprawia, że mierny jest także Pekhart. To bowiem kolejny element – Czech jest po prostu… „drewniany”.

Wolą Emrelego

Nie jest tajemnicą, że aby 32-latek zdziałał coś piłką, najpierw trzeba mu ją odpowiednio dostarczyć. Oczywiście – Pekhart wie, gdzie i jak się ustawić, czym i jak uderzyć, by piłka nawet w najdziwniejszej sytuacji wpadła do siatki. Ale wpierw trzeba mu taką sytuację wypracować, bo czeski snajper sam nic nie wykreuje. Taka jego charakterystyka i wie o tym każdy. Nie jest zbyt ruchliwy, ma słabą technikę oraz zwrotność, ale gdy za trenera Czesława Michniewicza w pole karne legijnych przeciwników szła centra za centrą, Pekhart miał wtedy prawdziwy raj na ziemi.

A to prowadzi do kolejnego elementu, który zwie się Mahir Emreli. Forma Azera w ostatnim czasie była słaba, pomijając już zresztą fakt, że 24-latek myśli o odejściu z klubu przez chuligańskie incydenty w autokarze „Wojskowych”. Od początku sezonu widać było jednak, że zarówno Michniewicz, jak i potem Marek Gołębiewski wolą stawiać na Emrelego niż na Pekharta. Mowa tu o napastniku dużo bardziej mobilnym, szybszym, dynamicznym, lepszym technicznie, który może nie jest tak silny i nie gra tak dobrze w powietrzu – ale też to robić potrafi. Oczywiście w ekstraklasie obaj panowie mają podobny bilans, w praktyce… to nawet Czech wypada lepiej (ma 3 gole przy 2 Emrelego, obaj zagrali prawie tyle samo minut). Jednak patrząc na wszystkie rozgrywki, tutaj już wyraźne przeważa piłkarz z Azerbejdżanu, który ma w nogach 33 spotkania i 11 goli. Pekhart? 27 gier i 4 bramki.

Czas się pożegnać

Skwitowaniem formy Czecha był rzut karny zmarnowany w ostatnim meczu Ligi Europy ze Spartakiem Moskwa, który kosztował Legię 210 tysięcy euro – tyle bowiem klub zarobiłby na remisie. Łącząc to wszystko i dokładając stosunkowo dużą urazowość Pekharta, można zrozumieć, czemu „Wojskowi” najpóźniej latem chcą się pozbyć aktualnego jeszcze króla strzelców ekstraklasy. Wtedy zresztą wygasa jego kontrakt z klubem. O przedłużeniu nie ma na razie mowy.


Na zdjęciu: Zwieszona głowa idealnie oddaje obraz rundy jesiennej w wykonaniu Tomasa Pekharta.
Fot. Adam Starszyński/Press Focus