Od awansu do spadku

Rok temu Tomasz Kafarski cieszył się z awansu do I ligi. Teraz dwie drużyny, które prowadził w tym sezonie, są niemal pewne spadku do II.


Nie udał się 48-letniemu szkoleniowcowi powrót do Nowego Sącza. Już w zbliżającej się kolejce Sandecja może stracić nawet matematyczne szanse na utrzymanie. W niedzielne popołudnie podejmie ŁKS, który będzie miał okazję na przypieczętowanie powrotu do ekstraklasy. 14 maja w Niepołomicach mogą się mieszać skrajne uczucia – smutku i radości.

Zaryzykował

Kafarski jest trzecim trenerem małopolskiego zespołu w tym sezonie. Zaczynał go Dariusz Dudek, który nie krył, że liczy na walkę o awans. Odszedł po dziewięciu meczach, sześciu remisach i trzech porażkach. Słowak Stanislav Varga wytrzymał na stanowisku przez 13 spotkań, ale nie dźwignął drużyny. Odchodząc miał na koncie więcej porażek (siedem) niż spotkań z punktami (po trzy zwycięstwa i remisy).

By zespół mógł myśleć o utrzymaniu, Kafarski musiał poprawić średnią. Dudek skończył z 0,67, Varga z 0,92, więc poprzeczka nie była zawieszona wysoko. Niestety nie udało mu się znacząco poprawić wyników. Zespół wygrał tylko jedno spotkanie z GKS-em Tychy, w dwóch zremisował, a w pięciu uległ rywalom. Średnia – 0,63. Ostatnia porażka w Chojnicach – z rywalem, który jedną nogą też jest w II lidze – sprawiła, że drużyna osiadła na dnie tabeli.

Była nadzieja

Tomasz Kafarski był pełen nadziei, że misja ratunkowa się powiedzie. Początek miał obiecujący – cztery zdobyte punkty w dwóch meczach. – Wśród piłkarzy czuć nowego ducha, cieszy mnie ich wiara, że są dobrym zespołem i razem jesteśmy w stanie wyjść z trudnej sytuacji – mówił w marcu w rozmowie ze „Sportem”. Nie pozostawał długo bez pracy, bo w listopadzie odszedł z Chojniczanki, którą rok temu wprowadził na zaplecze ekstraklasy.

– Przemyślałem decyzję, ponieważ sytuacja w tabeli nie była i nie jest do pozazdroszczenia. Jeżeli po raz drugi chcieli zatrudnić tę samą osobę, gdy na rynku jest tylu świetnych fachowców, to trzeba tylko się cieszyć i ciężko pracować – tłumaczył.


Czytaj jeszcze w kategorii pierwsza liga:

Komentarz „Sportu”. Jeden sezon – dwa spadki

Szerzej otworzyć furtkę

Wystarczyła jedna zmiana


Jeszcze przed zakończeniem sezonu, „na gorąco” można ocenić, że ryzyko się nie opłaciło. Po tym sezonie Kafarski może mieć w CV dwa spadki – z Chojniczanką i Sandecją. Oba nie są tylko jego „zasługą”, bo na sukcesy i niepowodzenia, zwłaszcza w sporcie drużynowym, wpływ ma wiele czynników. Jego poprzednicy mieli ten komfort, że przepracowali okres przygotowawczy. Kafarski na spokojną pracę mógł wykorzystać tylko dwa tygodnie przerwy reprezentacyjnej, a potem pracował od meczu do meczu. Główny problem? Nieskuteczność.

– Piłka nożna jest sportem wymiernym. Wygrywa drużyna, która zdobywa bramki, a nie tworzy więcej sytuacji – podsumował ostatnie spotkanie z jego byłym zespołem.

Nowa rzeczywistość

Niedługo Sandecja zacznie funkcjonować w nowej rzeczywistości. W II lidze po raz ostatni grała w sezonie 2008/09, gdy jako beniaminek wywalczyła dwa awanse z rzędu. Degradacja zbiegnie się z czasem oddania nowego stadionu. Pod koniec kwietnia, gdy szanse na uratowanie I ligi były większe, po spotkaniu w urzędzie wiceprezydent Artur Bochenek zadeklarował, że samorząd nadal będzie wspierał klub. Bez pieniędzy z miejskiej kasy nie miałby szans na funkcjonowanie na poziomie centralnym.

Tylko w ubiegłym roku otrzymał siedem milionów złotych. Prezes Miłosz Jańczyk deklarował, że drużyna ma być opierana na wychowankach. Czas pokaże, czy to się uda. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Pewne jest, że zimowy zagraniczny zaciąg nie sprostał oczekiwaniom, za co posadą zapłacił już wiceprezes i dyrektor sportowy Łukasz Skrzyński.


Na zdjęciu: Życie trenera jest brutalne. Po raz kolejny przekonał się o tym Tomasz Kafarski.

Fot. Piotr Matusewicz/ PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.