Tomasz Kędziora: Przed nami nowe wyzwania

Rozmowa z Tomaszem Kędziorą, obrońcą Dynama Kijów i reprezentacji Polski.


Nie znalazł się pan na liście powołanych przez Paulo Sousę zawodników przed marcowym zgrupowaniem reprezentacji Polski. Czy 17 maja oglądał pan konferencję selekcjonera z dużym niepokojem?

Tomasz KĘDZIORA: Oglądałem konferencję prasową, kiedy Paulo Sousa ogłaszał powołania i czekałem, aż padnie nazwisko „Kędziora”. Wtedy się dowiedziałem, że przyjeżdżam do Opalenicy.

Czy jest już pan po rozmowie z trenerem?

Tomasz KĘDZIORA: Trener Paulo Sousa jest otwartym szkoleniowcem. Dużo rozmawia z zawodnikami i ze mną również porozmawiał. Dyskutowaliśmy o sytuacjach boiskowych. O różnych momentach w mojej grze. Selekcjoner powiedział mi, czego będzie ode mnie wymagał. Sytuacja między nami jest jasna. W marcu, przed ogłoszeniem powołań, trener zadzwonił do mnie i powiedział, że będzie potrzebował innych zawodników. Pracowałem jednak dalej. Grałem w klubie wszystkie mecze i jestem gotowy do tego, by pomóc reprezentacji. Wiadomo, że każdy zawodnik, który jest blisko kadry, który znajduje się w kręgu zainteresowania trenera, czekał na powołanie. Ja również, choć przed rozpoczęciem tego zgrupowania nie rozmawiałem z trenerem. Nie ma już do tego wracać, co było wcześniej. Przed nami nowe wyzwania, czyli Euro i musimy się na tym skupić. By przygotować się jak najlepiej. Bardzo się cieszę, że zostałem powołany i mogę pomagać drużynie. Na pewno nie jest tak, że towarzyszą mi nerwy przed wielkim turniejem. Mam już 27 lat i na seniorskim, międzynarodowym poziomie rozegrałem wiele spotkań. Jestem gotowy na każde wyzwanie.

Jest pan gotowy na to, by grać zarówno w systemie trzema, jak i z czterema obrońcami?

Tomasz KĘDZIORA: Jeżeli chodzi o moją pozycję, to zagram tam, gdzie trener Sousa będzie chciał. Nie mam z tym problemu, by grać jako jeden ze środkowych obrońców, czy też na wahadle. W klubie występowałem na środku w tym sezonie. Rozegrałem ok. pięciu takich spotkań. W pozostałych meczach grałem już na prawej obronie. System z trójką defensorów nie różni się specjalnie od tego, gdy grasz we trójkę z tyłu.

Zdobył pan z Dynamem trzy trofea. Czy ma pan poczucie, że znalazł się na szczycie swojej kariery?

Tomasz KĘDZIORA: Mam nadzieję, że top mojej kariery jeszcze przede mną. Nie możemy się zadowalać tym, co jest za nami. Każdy kolejny dzień jest nowy, do rozegrania są następne mecze. Fajnie, że mogę wstawić sobie do gabloty dwa nowe trofea. Mistrzostwo i Pucharu Ukrainy. Nadal jestem jednak w piłkarskim sile wieku. Dlatego uważam, że wszystko przede mną.

W sezonie klubowym rozegrał pan wiele meczów. Łącznie 40. Czy odczuwał pan po sezonie zmęczenie?

Tomasz KĘDZIORA: Ligę na Ukrainie skończyliśmy trochę wcześniej. Później graliśmy jeszcze finał Pucharu, a następnie miałem kilka dni, by odpocząć. Dalej trenowałem indywidualnie i jestem optymalnie przygotowany do tego, by wypełniać plan, który trener Sousa nam nakreślił. Jeżeli chodzi o sezon ligowy, to nawet nie wyobrażaliśmy sobie, że wygramy trzy trofea, bo przecież zaczęło się jeszcze w zeszłym roku od triumfu w Superpucharze Ukrainy. Poprzednie rozgrywki nie były dla nas udane. Do końca walczyliśmy nie o mistrzostwo, a o drugie miejsce. Dla mnie rozgrywanie dużej liczby spotkań nie jest niczym nowym. Przed dużą liczbę treningów i spotkań jestem do tego przyzwyczajony. Organizm przyzwyczaja się do tego, że grasz po 2-3 mecze w tygodniu. Zmęczenie, pod koniec sezonu, trochę się nawarstwiało, a trener zaczął rotować składem. W moim klubie są różnice podczas treningów, bo znajdują się w nim zawodnicy, którzy mają większe umiejętności niż w ekstraklasie. Wielkiej przepaści nie ma. Każdy piłkarz, przed wyjazdem zagranicznym, powinien przygotować się do niego pod względem fizycznym. Bo jeżeli będzie stał w miejscu, to nie będzie się rozwijał.

Dynamo było w tym sezonie innym zespołem, bo pracowaliście Mirceą Lucescu, który na Ukrainie jest trenerską legendą.

Tomasz KĘDZIORA: Wraz z przyjściem Mircei Lucescu wiele się zmieniło. Sytuacja nie była łatwa, bo „mister Lucescu”  pracował wcześniej w Szachtarze Donieck. Wiemy, jak niektórzy odbierali to przejście z klubu do klubu. Prezes Igor Surkis tak jednak zadecydował i był to bardzo odważny klub. I okazał się strzałem w dziesiątkę. Nasza gra zmieniła się diametralnie, choć nie było wielkich transferów. Gramy tymi samymi zawodnikami.

Czuje się pan po tym sezonie lepszym zawodnikiem?

Tomasz KĘDZIORA: Indywidualnie również się rozwinąłem. Zagrałem wiele meczów na arenie krajowej, a ponadto zaliczyłem swój pierwszy sezon w Lidze Mistrzów. Zdobyłem bardzo dużo doświadczenia. Trener Mircea Lucescu jest szkoleniowcem, który zwraca uwagę na detale. Zawsze rozmawia z zawodnikami o tym, co można poprawić. Wszystko jest na najwyższym poziomie. Analizy wideo również i nie ma już kaset VHS. Trener skończy niedługo 76 lat, ale w ogóle tego po nim nie widać. Energią zaraża swoich zawodników.

Czy coś w minionym sezonie mogliście zrobić lepiej?

Tomasz KĘDZIORA: Szkoda nam meczu z Barceloną w Lidze Mistrzów. Mieliśmy w tym spotkaniu wiele sytuacji. Ja nawet strzeliłem w tym spotkaniu gola, ale nie zaliczono mi go. Nie spodziewaliśmy się, że w meczu na Camp Nou będziemy mieć tyle okazji. Dlatego żałuję, że nie udało nam się zrobić tam czegoś więcej.

Jak pan się czuje w Opalenicy? Od wielu lat związany jest pan z Wielkopolską, czyli jest pan niemal u siebie.

Tomasz KĘDZIORA: Wielkopolska jest moim domem i właśnie tak się tutaj czuję, choć urodziłem się w województwie lubuskim. Większość życia spędziłem jednak w Wielkopolsce. Lech Poznań i cały region jest moim domem.


Na zdjęciu: Tomasz Kędziora (z lewej) zdobył Superpuchar, mistrzostwo i Puchar Ukrainy. A po zakończeniu sezonu wrócił do reprezentacji Polski i szykuje się na Euro 2020.

Fot. Paweł Andrachiewicz/ Pressfocus