Tomasz Midzierski: W Łęcznej budujemy twierdzę

Rozmowa z Tomaszem Midzierskim, byłym obrońcą GKS-u Jastrzębie, obecnie Górnika Łęczna.


Porażka w Niecieczy bardzo pana zabolała? Od 33. minuty graliście z przewagą jednego zawodnika, a mimo to wracaliście do Łęcznej z pustymi rękami.

Tomasz MIDZIERSKI: – Na pewno byliśmy rozgoryczeni po tym meczu, bo takie spotkania po prostu powinno się wygrywać. Na nasze „usprawiedliwienie” powiem, że Termalica jest bardzo dobrym zespołem, dobrze ułożonym taktycznie. Jeszcze przed czerwoną kartką dla ich zawodnika robili nam mnóstwo problemów, potem – grając w liczebnej przewadze – momentami przejmowaliśmy inicjatywę, ale nie przełożyło się to na korzystny dla nas wynik. W jednym meczu straciliśmy tyle bramek, ile we wcześniejszych ośmiu potyczkach ligowych. To tylko świadczy o sile Termaliki, którą uważam za najpoważniejszego kandydata do awansu do ekstraklasy.

Sobotni mecz ze „Słonikami” był dla was najtrudniejszy ze wszystkich dotychczasowych?

Tomasz MIDZIERSKI: – Zdecydowanie tak. Nasz przeciwnik był najlepszy pod każdym względem, fizycznym, taktycznym… Po prostu mieliśmy bardzo twardy orzech do zgryzienia.

Macie w tej chwili na koncie 20 punktów. Przed sezonem taki „łup” po 9. kolejkach wziąłby pan w ciemno?

Tomasz MIDZIERSKI: – Oczywiście. Jesteśmy przecież beniaminkiem, z drugiej strony – chyba każdy to powie – mogłoby być lepiej…

Ale równie dobrze mogłoby być gorzej…

Tomasz MIDZIERSKI: – To też prawda, dlatego naszą zdobycz punktową uważam za bardzo dobry wynik. Złożyło się na to wiele rzeczy i elementów, żelazna obrona całego zespołu, konsekwencja w defensywie, zaangażowanie wszystkich zawodników, no i oczywiście umiejętności. Procentuje nasza 17-miesięczna praca z trenerem Kamilem Kieresiem, skład jest bardzo stabilny, dlatego gramy „na pamięć”. No i w letnim okienku transferowym drużyna została wzmocniona, nie osłabiona.

Macie niewiele czasu na rozpamiętywanie pierwszej porażki w sezonie, bo w środę zmierzycie się na własnym boisku z GKS-em 1962 Jastrzębie. Czujecie się faworytem tego pojedynku?

Tomasz MIDZIERSKI: – Wprawdzie przyjedzie do nas drużyna z dołu tabeli, lecz nie mam wątpliwości, że wcale nie będzie nam łatwo. Na pewno jastrzębianie zechcą nam pokrzyżować szyki, ale nasze boisko jest naszym atutem. To nas dodatkowo motywuje i mobilizuje, bo zaczęliśmy w tym sezonie w Łęcznej budować twierdzę (w sześciu meczach Górnik odniósł 5 zwycięstw i jedno spotkanie zremisował – przyp. BN).

Tym razem nie możecie liczyć na wsparcie kibiców. Nie brakuje wam tego?

Tomasz MIDZIERSKI: – Wsparcie kibiców jest ważne, obojętnie, czy na naszym boisku, czy na obcych stadionach. Obecność fanów futbolu jest wartością dodaną, motywuje wszystkich piłkarzy i wszystkie drużyny. Niemniej chcemy dalej budować twierdzę, nawet przy pustych trybunach.

Ostatnie zwycięstwo GKS-u 1962 Jastrzębie w Opolu jest dla was sygnałem ostrzegawczym?

Tomasz MIDZIERSKI: – Nie jest to dla nas żaden sygnał ostrzegawczy, bo już wcześniej oglądaliśmy fragmenty meczów mojej byłej drużyny. W Niecieczy jastrzębianie stracili gola po stałym fragmencie gry oraz z rzutu karnego, którego moim zdaniem nie było. W Tychach nasz najbliższy przeciwnik stracił dwie bramki po spalonych. W poprzednich meczach im nie szło, ale to jest przecież nowy zespół, nowy trener i potrzeba czasu, by to wszystko uporządkować.

Moment przełamania musiał w końcu przyjść, z czego jako rodowity jastrzębianin bardzo się cieszę. GKS nie zasługiwał, by przegrać tyle meczów z rzędu. Passa była fatalna, chociaż nasi najbliżsi rywale demonstrowali kawał fajnego futbolu. W Opolu zagrali dobry mecz, który z pewnością doda im wiary w swoje umiejętności i sens pracy wykonywanej na treningach.

Żałuje pan, że do tego meczu nie doszło przed miesiącem, jak zakładał terminarz? Rywal był wtedy w dołku, miał na koncie tylko jeden punkt.

Tomasz MIDZIERSKI: – Raczej nie. Jastrzębie już wtedy pokazywało fajne elementy gry, więc nie jest powiedziane, że mecz z nami nie byłby dla nich przełomowy. To mógł być „moment zapalny” i początek ich marszu w górę tabeli. Mogli wtedy zrobić ów krok do przodu, ale tego się już nie dowiemy. Czasami wystarczy, tak jak w boksie, jeden cios, by znokautować przeciwnika.


Czytaj jeszcze: Nie boję się ławki rezerwowych

Kiedy ostatni raz grał pan przeciwko GKS-owi Jastrzębie?

Tomasz MIDZIERSKI: – Prawdę powiedziawszy nie przypominam sobie. Po raz ostatni spotkałem się z nimi w Katowicach, gdy wygrali na Bukowej 1:0 po golu Krzysztofa Gancarczyka. Wtedy jednak cały mecz przesiedziałem na ławce rezerwowych. Meczu mistrzowskiego przeciwko swojemu byłemu klubowi jeszcze nie zagrałem, w środę będzie pierwszy raz.

Natomiast na pewno będąc zawodnikiem Bogdanki Łęczna zagrałem przeciwko GKS-owi mecz sparingowy, który wygraliśmy bardzo wysoko (ów sparing odbył się 14 lutego 2013 roku w Szczyrku, gdy Bogdanka wygrała z występującym wtedy w IV lidze GKS-em aż 8:0 (3:0)! Łupem bramkowym podzieli się Tomasz Peszir i Robert Mandrysz – po 2 oraz Tosikazu Irie, Michał Renusz, Sebastian Szałachowski, jeden gol padł po strzale samobójczym – przyp. BN).


Na zdjęciu: Obrońca Górnika Łęczna Tomasz Midzierski po raz pierwszy zagra w meczu ligowym przeciwko swojemu byłemu klubowi.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus