Tomasz Nawotka: Musimy grać do jednej bramki

 

Obniżki uposażenia zawsze wywołują niechęć i złość. W tym przypadku było chyba jednak inaczej. Jak zareagował pan na propozycje obniżenia kontraktu przedstawione przez zarząd Zagłębia?
Tomasz NAWOTKA: – Przede wszystkim ze spokojem i zrozumieniem. Znam prezesa Marcina Jaroszewskiego trzy lata i przekonałem się w tym czasie, że dobro klubu, a zarazem piłkarzy jest dla niego najważniejsze. Wiadomo w jakiej sytuacji się znaleźliśmy, nie tylko my piłkarze, ale ogólnie społeczeństwo. Uważam, że propozycje, które otrzymaliśmy są dobre na obecny czas. Wiadomo, że mecze się nie odbywają, a klub musi funkcjonować. To wszystko są koszty. Musimy wszyscy grać do jednej bramki. Innego wyjścia nie ma.

Prezes Jaroszewski podkreśla, że jest zbudowany postawą drużyny i waszym podejściem do tematu. Wasza inicjatywa odnośnie zamrożenia 50 procent bonusów, gdyby rozgrywki zostały wznowione i ich ewentualna wypłata tylko w przypadku awansu do ekstraklasy robi wrażenie.
Tomasz NAWOTKA: – To prawda, cały temat udało się zamknąć bardzo szybko. Znaleźliśmy się w wyjątkowej sytuacji i uważam, że jakieś targi, przeciąganie liny nie mają najmniejszego sensu. Zagłębie to obecnie nasze miejsce pracy, ale także klub który obecnie reprezentujemy. Wszystkim nam musi zależeć na jego dobru. Na pewno wpływ na taki, a nie inny stan rzeczy ma osoba prezesa. Zawsze był i jest za nami, zawsze walczył o pieniądze dla nas, o to, abyśmy pracowali w jak najlepszych warunkach. Teraz on jako prezes ma kłopoty, musi spiąć budżet i byłoby nie fair, gdybyśmy się od niego odwrócili. Klub to nie tylko piłkarze, to także administracja, sztab szkoleniowy, ludzie, którzy są na co dzień przy drużynie. Każdy ma rodzinę, swoje sprawy, swoje opłaty. Jesteśmy jednością i tak podeszliśmy do tematu.

Prezes Jaroszewski twierdzi, że wy piłkarze należycie do nielicznej grupy szczęśliwców i powinniście się cieszyć, że ktoś chce utrzymać ich stanowisko pracy za wszelką cenę. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
Tomasz NAWOTKA: – Ma rację. Przecież widzimy co się dzieje w naszym kraju, zresztą daleko szukać nie muszę… Moja mama prowadzi swój biznes i widzę z jakimi boryka się problemami. Nie wiemy, jak długo taki stan rzeczy potrwa, nie wiemy ile osób straci pracę, ile będzie musiało żyć za mniejsze pieniądze niż dotychczas. Powołując się na przykład Zagłębia, to szybko dowiedzieliśmy się na czym stoimy, wiemy jak wygląda sytuacja i możemy skupiać się na tym, jak podtrzymać formę w tych ekstremalnych warunkach.

Coraz częściej pojawiają się głosy, że obniżane uposażenia piłkarzom, nie tylko w kraju sprawi, że wreszcie będą to pieniądze, które realnie powinni zarabiać. Jak się pan zapatruje na takie postawienie sprawy?
Tomasz NAWOTKA: – Zawsze byłem i jestem zdania, że nikt nikomu nie powinien zaglądać do portfela. Jeśli ktoś ma ochotę płacić takie, a nie inne pieniądze, to jego sprawa. Piłkarz ma przepraszać, że tyle zarabia? To chore. Każdy jest kowalem swojego losu, każdy podejmuje swoje wybory. Nikt nikomu nie bronił być piłkarzem. Kiedy moi koledzy w wieku szkolnym jeździli na kolonie, ja wyjeżdżałem na obozy i ciężko pracowałem. Nie użalałem się, bo zawsze chciałem grać w piłkę. Robię to, co lubię. Szanuję każdego człowieka, mam szacunek do pracy innych i chciałbym, żeby każdy miał takie podejście bez wyliczania i gadania że ten to to, a tamten co innego. To chore podejście.

Wierzy pan, że uda się dokończyć rozgrywki?
Tomasz NAWOTKA: – Liczę, że tak się stanie. Spotkań tak naprawdę nie zostało tak wiele. Możemy grać co trzy dni, może ciut później zacznie się kolejny sezon. Chciałbym, aby o kolejności drużyn decydowało jednak boisko. Jestem optymistą. Trzeba być dobrej myśli, że uda się nad tym wszystkim zapanować.

 

Na zdjęciu: Tomasz Nawotka rozumie decyzje działaczy o finansowych cięciach.