Tortury tępym nożem

Piłkarze GKS-u 1962 Jastrzębie przegrali z góralami na własne życzenie.


Nie będzie cienia przesady w stwierdzeniu, że piłkarze z Jastrzębia Zdroju w niedzielę sprezentowali trzy punkty swojemu przeciwnikowi z Bielska-Białej. Brzemienny w skutkach błąd popełnił w środku boiska defensywny pomocnik GKS-u Michał Kuczałek, któremu piłkę sprzątnął Kamil Biliński i zainicjował kontratak gości. Po wymianie piłki z Kacprem Gachem „Bilu” podał piłkę na długi słupek, gdzie z bliska wepchnął futbolówkę do bramki Konrad Gutowski.

Po meczu trener gospodarzy Jacek Trzecia wziął winę za porażkę na siebie, ale uderzyć w pierś powinien się przede wszystkim Kuczałek. Jego nieodpowiedzialność i nonszalancja zniweczyła wysiłek całej drużyny. Inna rzecz, że widowisko było kiepskiej jakość, takie typowe tortury tępym nożem, bo sytuacji do zdobycia gola było jak na lekarstwo. Jako piłkarza meczu wybrałem kapitana Podbeskidzia, ale tak naprawdę żaden z piłkarzy nie zasłużył na takie wyróżnienie. Swój głos oddaję na… konserwatora płyty Stadionu Miejskiego przy ulicy Harcerskiej, Jana Dobosza.

Wynik spotkania już w 4. minucie mógł otworzyć Marko Roginić, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Mikołajem Reclafem, lecz przegrał ten pojedynek z młodym bramkarzem jastrzębian. Potem inicjatywę przejęli gospodarze, którzy dłużej utrzymywał się przy piłce, częściej gościł pod bramką rywali, ale nic z tego nie wynikało.

Może poza strzałem Konrada Handzlika (28 min), po którym piłkę bez problemów złapał Martin Polaczek. Akcje Podbeskidzia byłyby o wiele groźniejsze, gdyby bielszczanie nie uparli się na wjazdy w pole karne przeciwnika w stylu Barcelony. Ponieważ od „Dumy Katalonii” dzielą ich lata świetlne, ich starania spaliły na panewce.

Już w 46 minucie szansę na zdobycie gola dla przyjezdnych miał Kacper Gach, ale Reclaf skrócił kąt i sparował uderzenie wahadłowego gości na korner. GKS odpowiedział niecelnym strzałem z rzutu wolnego Ferugi (60 min), a minutę później w dogodnej sytuacji znalazł się Roginić, który jednak uderzył z 4. metrów nad poprzeczką. Potem była opisana na wstępie akcja i komplet punktów pojechał do Bielska-Białej.

Poprzednia wizyta piłkarzy Podbeskidzia na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu Zdroju (11 lipca ubiegłego roku) odbiła się piłkarzom GKS-u 1962 czkawką. Zmierzający wówczas do ekstraklasy goście wygrali na Harcerskiej 3:0 i wpędzili gospodarzy w poważne kłopoty. Niedzielne zwycięstwo „górali” w Jastrzębiu też ma wymiar symboliczny – w ten sposób przełamali oni niechlubną serię meczów wyjazdowych bez zwycięstwa. Na wygraną czekali prawie 14 miesięcy, bo wcześniej wygrali właśnie w Jastrzębiu!


GKS 1962 Jastrzębie – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:0)

0:1 – Gutowski, 83 min.

GKS 1962: Reclaf – Borkała, Słodowy, Bojdys, Kulawiak – Kuczałek –

D. Kamiński, Handzlik, Balboa (54. Feruga), Jadach (54. Zejdler) – Rumin (79. Zalewski). Trener Jacek TRZECIAK.

PODBESKIDZIE: Polaczek – Mikołajewski, Rodriguez, Kowalski-Haberek – Gutowski, Polkowski (66. Janota), Frelek, Gach – Roginić (73. Wełniak), Biliński, Merebaszwili (86. Wypych). [Trenerzy] Piotr JAWNY i Marcin DYMKOWSKI.

[Sędziował] Wojciech Myć (Lublin). Widzów 1354. Żółte kartki: Słodowy, Zejdler, Bojdys, Kuczałek – Frelek, Mikołajewski, Roginić.

Piłkarz meczu Kamil BILIŃSKI.


GŁOS TRENERÓW

Marcin DYMKOWSKI: – Nie by to wybitnie jakościowy mecz. Chcieliśmy grać inaczej, bardziej kontrolować grę, tworzyć sytuacje bramkowe. Było ich kilka, takich klarownych, lecz tak naprawdę nie był to styl z poprzedniego spotkania z Puszczą. Ale to nie jest nic złego. Zagraliśmy kolejny mecz bardzo solidnie w obronie, wygraliśmy z niewygodnym przeciwnikiem, który gra bardzo fizyczny futbol. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego zwycięstwa, każde punkty wywalczone na wyjeździe są bardzo cenne, bo budują drużynę i pewność siebie chłopaków.

Mathieu Scalet jest kontuzjowany, delikatnie naciągnął mięsięń krawiecki. Nie chcieliśmy ryzykować dzisiejszym meczem pogłębienia urazu, dlatego dostał wolne. Myślę, że na mecz z Koroną będzie gotowy. Czy piłkarz Jastrzębia, który „sprezentował” nam gola dostanie połowę naszej premii meczowej? Nie, bo rozszyfrowaliśmy przeciwników i wiedzieliśmy w jakiś sposób rozgrywają piłkę. To jedna z rzeczy taktycznych, na które zwracaliśmy uwagę przed meczem. Kamil Biliński był za to odpowiedzialny i odebrał przeciwnikowi piłkę.

Jacek TRZECIAK: – Nie był to mecz wybitnych lotów, zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Jedna bramka zadecydowała o zwycięstwie. Zabrakło nam w pewnych momentach konsekwencji i wyrachowania, co pokazali zawodnicy Podbeskidzia. We wcześniejszych meczach też nam tego brakowało, bo między 40, a 45. minutą traciliśmy bramki, również między 80, a 90 minutą takie straty nam się zdarzały. Za porażkę największą winę ponoszę ja, biorę ją na swoje barki. Chłopcy bardzo chcieli wygrać i to było widać, ale czegoś nam zabrakło. Błędy leżały bardziej po mojej stronie niż po stronie chłopaków.


Na zdjęciu: Konrad Gutowski zapewnił Podbeskidziu zwycięstwo w meczu z GKS-em 1962 Jastrzębie.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus