Tour de France. Między nami Słoweńcami?

W sobotę startuje najpopularniejszy wyścig na świecie, w którym dojdzie do zaciętej rywalizacji pomiędzy Tadejem Pogaczarem a Primożem Rogliciem.


To może być jeden z najciekawszych wyścigów dookoła Francji nie tylko w XXI wieku, ale w całej historii najsłynniejszej kolarskiej rywalizacji na świecie. Zapoczątkowany w 1903 roku Tour de France, na przestrzeni ponad 100 lat, miał wielu bohaterów. Odbyło się mnóstwo bardzo ciekawych edycji, a rywalizacja na trasie wielokrotnie dostarczyła ogromu emocji. Jak np. w 1989 roku, kiedy Amerykanin Greg Le Mond pokonał na mecie w Paryżu reprezentanta gospodarzy, Laurenta Fignona, o zaledwie 8 sekund.

Zeszłoroczna edycja, wyjątkowo – z powodu pandemii – rozgrywana na przełomie sierpnia i września, również dostarczyła kibicom niemałych wrażeń. Na dwa etapy przed końcem, tuż przed odcinkiem jazdy indywidualnej na czas, liderem był Primoż Roglić, który nad swoim młodszym rodakiem, Tadejem Pogaczarem, miał niespełna minutę przewagi.

Na wspomnianej czasówce zawodnik grupy UAE Emirates spisał się jednak znakomicie. Wygrał etap z przewagą niemal 2 minut nad byłym skoczkiem narciarskim i triumfował w całym wyścigu.

Majka w roli pomocnika

Nic w tym zatem dziwnego, że obaj słoweńscy kolarze uchodzą za zdecydowanych faworytów rozpoczynającej się w sobotę rywalizacji, a wyścig zapowiadany jest jako kolejny wielki pojedynek Pogaczara i Roglicia. Czy rzeczywiście musi tak być? Wiele wskazuje, że tak. Z tym, że… niekoniecznie, bo przecież pozostali kolarze mają swoje cele do zrealizowania.

Wiadomo jednak, że takiego wyścigu, jak Tour de France, nie wygrywa się samemu. Dlatego warto przeanalizować to, na czyje wsparcie dwóch największych faworytów imprezy może liczyć. Jeżeli chodzi o Pogaczara, to jego głównym pomocnikiem w górach będzie Rafał Majka, który z „Wielką pętlą” ma pewne rachunki do wyrównania. Oczywiście pamiętamy, że w przeszłości wygrywał we Francji etapy.

W sumie ma w swoim dorobku trzy wygrane odcinki na najpopularniejszym wyścigu świata. A także dwa razy, na Polach Elizejskich w Paryżu, odbierał charakterystyczną koszulkę w czerwone grochy za wygraną w klasyfikacji górskiej. Ostatnie udziały „Zgreda” we francuskim wyścigu nie były jednal udane.
W 2017 roku Polak, który miał być jednym z liderów Bora-hansgrohe, musiał się wycofać z rywalizacji z powodu upadku. Rok później naszego kolarza, w pierwszej fazie wyścigu, dopadły problemy żołądkowe i wyścig był już dla niego przegrany. W następnych latach kolarz z Zegartowic postanowił skupić się na Giro d’Italia i w Tour de France nie startował.

Teraz jednak na „Wielką pętlę” wraca, ale w zupełnie innej roli niż poprzednio. Przede wszystkim ma pomagać Pogaczarowi. Po to zresztą został zatrudniony przez kierownictwo grupy UAE Emirates, a sam fakt, że podpisał umowę z arabską grupą świadczy, że na coś takiego wyraził zgodę. Co ciekawe, rok temu, gdy Pogaczar wygrał cały wyścig, nie miał w drużynie takiego pomocnika. Teraz jednak trzeba było kogoś znaleźć, bo konkurencja nie śpi.

Obaj są w formie

Szalenie mocną ekipę wystawił bowiem zespół Jumbo-Visma. Primożowi Rogliciowi pomagać będą m.in. Wout van Aert, Sepp Kuss i Steven Kruijswijk. Każdy z nich znakomicie potrafi jeździć w górach, ale nie tylko. Na papierze wydaje się, że Roglić dysponuje lepszymi pomocnikami, ale na trasie może się wydarzyć wszystko. – Nie uważam się za faworyta – powiedział na kilka dni przed startem wyścigu Primoż Roglić.

– Nie bronię tytułu, dawno nie startowałem. Pojadę i zobaczymy, co z tego wyniknie. Jest wielu znakomitych zawodników, którzy mogą wygrać ten wyścig. Wraz z kolegami z zespołu zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Zobaczymy, co nam to da – podkreślił 21-letni Słoweniec.

Słowa te można potraktować w kategorii zasłony dymnej. W tym roku Roglić istotnie nie startował zbyt wiele, ale odnosił sukcesy. W kwietniu wygrał Wyścig Dookoła Kraju Basków, a także trzy etapy Paryż-Nicea. Ponadto był drugi na Walońskiej Strzale. Ostatnie dwa miesiące podporządkował już jednak pod start w Tour de France. Jak na tym tle wygląda jego o 9 lat młodszy rodak?

Pogaczar jest w znakomitej formie. Wygrał Tirreno-Adriatico, UAE Tour, a także Wyścig Dookoła Słowenii. Triumfował również w belgijskim klasyku Liege-Bastogne-Liege, ale w Wyścigu Dookoła Kraju Basków musiał uznać wyższość bardziej doświadczonego kolegi z reprezentacji. Zajął w tych zmaganiach 3. miejsce.

„Kwiato” jako kapitan

Często jest tak, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Kto zatem może być tym trzecim kolarzem, który włączy się do walki o zwycięstwo w całym wyścigu? Wiele wskazuje, że Richard Carapaz. Oczywiście grupa Ineo Grenadiers, której zawodnicy, do pewnego momentu pod nazwą Team Sky, rządzili na Tour de France w poprzednich latach, oddać bez walki wyścigu nie zamierza.

I to właśnie Ekwadorczyk, zwycięzca Giro d’Italia z 2019 roku, a także drugi kolarz zeszłorocznej Vuelta a Espana, będzie liderem w brytyjskim zespole. Zawodnik z Ameryki Południowej nie będzie jednak osamotniony. Sporym wsparciem dla niego winien być ubiegłoroczny triumfator Giro, Tao Geoghegan Hart. A także doświadczony Geraint Thomas, czyli zwycięzca „Wielkiej pętli” z 2018 roku. Niezwykle ważnym ogniwem w zespole Ineos Grenadiers będzie również Richie Porte. Australijczyk zeszłoroczny Tour zakończył na trzecim miejscu.

Rolę kapitana „Grenadierów” pełnić będzie jednak ktoś inny. Taka funkcja powierzona została Michałowi Kwiatkowskiemu. Przypomnijmy, że w zeszłym roku „Kwiato” spełnił na „Wielkiej pętli” jedno ze swoich najskrytszych marzeń. Wygrał etap, po kapitalnym ataku, którzy przeprowadził razem z Carapazem.

31-letni zawodnik nie będzie walczył o najwyższe cele, ale wiele razy na poprzednich edycjach „Wielkiej pętli”, a startuje w niej już po raz ósmy, pokazał swoje nadzwyczajne umiejętności. Niektórzy kolarze pewnie do dziś wspominają… „grillowanie”, jakie Polak urządzał rywalom czy to Thomasa, Egana Bernala czy też – jeszcze wcześniej – Chrisa Fromme’a.

Kolumbijska armada

Pogaczar, Roglić, Carapaz i… to wciąż nie wszystko! Przynajmniej ośmiu następnych kolarzy myśli o tym, by zakończyć wyścig w czołówce. Jeżeli chodzi o Astanę, to liderem tej drużyny jest Duńczyk Jakob Fuglsang. Wicemistrz olimpijski w wyścigu ze startu wspólnego z Rio de Janeiro już kilka razy znajdował się w gronie faworytów Tour de France, ale – jak do tej pory – tylko raz zakończył wyścig w pierwszej dziesiątce.

Ważną rolę w rywalizacji odegrać powinien kolejny z brytyjskich kolarzy, Simon Yates, który do pomocy ma wybitnie ścigającego się po górach Estebana Chavesa. Zresztą Kolumbijczycy, choć w rywalizacji nie weźmie udziału wspomniany Bernal, który wygrał tegoroczne Giro d’Italia, liczą na kilku swoich kolarzy. Miguel Angel Lopez, który od tego sezonu jeździ dla Movistaru, również powinien liczyć się w walce o najwyższe cele. Podobnie, jak Serio Henao i Rigoberto Uran, któremu – w grupie EF Education Nippo – pomagać będzie Sergio Higuita.

Co ciekawe, choć nie jest to zbyt wielkim zaskoczeniem, w wyliczance faworytów Tour de France brakuje… Francuza. Przypomnijmy jednak, że gospodarze nie potrafią wygrać swojego wyścigu od – uwaga – 36 lat! Ostatnim z „trójkolorowych” kolarzy, który stanął na najwyższym stopniu podium „Wielkiej pętli” był legendarny Bernanrd Hinault, a rzecz miała miejsce w 1985 roku.

Teraz najwięcej mówi się o szansach Juliana Alaphilippe’a. Który kolarzem jest wybitnym, a na swoim koncie ma obecnie tytuł mistrza świata. Problem jednak polega na tym, że nadal nie wiadomo, czy zawodnik Deceuninck Quick-Step opanował jazdę po górach na takim poziomie, który pozwoli mu rywalizację z najlepszymi.

2
POLAKÓW
wystartuje w tegorocznym Tour de France. Będą to Michał Kwiatkowski i Rafał Majka.



Na zdjęciu: Tadej Pogaczar (w środku) będzie bronić triumfu, a jego najgroźniejszym rywalem ma być Primoż Roglić (z lewej).

Fot. PressFocus