Towar (nie)gwarantowany

Rzut oka na skonsumowane transfery przez czołowe zespoły ekstraklasy pokazuje niedwuznacznie, że brzydzą się one polskimi piłkarzami. Obdarzają niemal bezgranicznym zaufaniem obcokrajowców, chociaż ci nie są żadnym gwarantem odpowiedniej jakości. W porządku, nie brakuje trafnych zakupów, lecz liczba niewypałów jest o wiele większa.
Czym zatem zagraniczni piłkarze przebijają polskich zawodników? Tym, że są może trochę bardziej znani i lepiej rozreklamowani. Ponadto nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że wielu menedżerów polskich młodych i utalentowanych futbolistów nie zna zasady, że warto najpierw zrobić jeden krok do tyłu, by potem wykonać skok do przodu. Często żądają dla swoich podopiecznych kontraktów (lub pensji – jak zwał, tak zwał) z księżyca, o prowizji dla nich samych nie wspominając. Ale pazerność zawsze ma krótkie nogi i w biegu długodystansowym nie przynosi zamierzonych korzyści.

Dreszcze ze złości

– Transfery zagranicznych zawodników do polskich klubów to temat rzeka – zapewnia znany trener, Bogusław Kaczmarek. – Niedawno oglądałem sparing jednej z drużyn ekstraklasowych, gdzie w jedenastce grało aż dziesięciu obcokrajowców i aż mnie dopadły dreszcze ze złości. Nie, żebym coś miał przeciwko zagranicznym piłkarzom, ale takie proporcje to delikatnie mówiąc nieporozumienie. Dlaczego trenerzy klubów ekstraklasy tak rzadko sięgają po młodych, utalentowanych polskich futbolistów? Wbrew pozorom polski rynek nie jest wcale taki ubogi, ale trzeba rozglądać się i sięgać po zawodników z niższych lig, od pierwszej poczynając. Jeżeli nie dasz im szansy, to się nie przekonasz, ile są warci. Lechia na przykład wypuściła z rąk Letniowskiego, który niedawno został zawodnikiem Lecha, a Legia Walunkiewicza, na którego transferze Pogoń zarobiła 4 miliony euro. Łatwiej przecież sięgnąć po „gotowego” piłkarza, najlepiej zza granicy, który wielokrotnie został odcedzony przez durszlak. Niektórzy z nich robią kilka okrążeń w Polsce. To bardzo niepokojący objaw.

„Ubogi” lider

Na razie żadnego konkretnego transferu nie przeprowadziła przewodząca całej stawce Lechia Gdańsk. Niedawno piłkarze lidera zaprotestowali przeciwko zatorom płatniczym, chociaż klub i sponsor strategiczny – Grupa Energa – wydały oświadczenie, że wszystkie płatności są na bieżąco regulowane przez sponsora, a powody „zachwiania harmonogramu wypłat dla zawodników Lechii” nie mają z tym związku. Przed kilkoma dniami Zagłębie Lubin poinformowało, że gdańszczanie zalegają z płatnością za pozyskanie pomocnika, Jarosława Kubickiego. Wychowanek „miedziowych” trafił do Lechii w letnim okienku transferowym jako wolny zawodnik, jednak gdańszczanie powinni przelać na konto Zagłębia Lubin 300 tysięcy złotych ekwiwalentu za wyszkolenie.

– Czy mam pomysł, dlaczego Lechia jeszcze nie dokonała transferu żadnego zawodnika? – głośno zastanawia się Bogusław Kaczmarek. – Oczywiście, że mam. Kłania się rachunek ekonomiczny, bo nie można wydawać tego, czego się nie ma. A to żadna tajemnica, że do wyjazdu na zgrupowanie do Turcji klub zalegał zawodnikom z wypłatami pensji. Poza tym być może trener Piotr Stokowiec uznał, że nie potrzebuje nowych zawodników i poradzi sobie, dysponując tym samym składem, co w jesienią. Ewentualnie włączy do kadry młodych wychowanków Lechii.

Królowa polowania

Na razie najbardziej aktywna na transferowym rynku była Jagiellonia. Klub z Białegostoku „rozebrał” krakowską Wisłę, zabierając jej trzech zawodników – Jesusa Imaza, Zorana Arsenicia i Martina Kosztala. Poza tym do ekipy trenera Ireneusza Mamrota dołączyli Andrej Kadlec (Spartak Trnava) i Stefan Szczepović (Videoton FC Fehervar).

Na razie „Żubry” prześladują kontuzje. Borykają się z nimi Arvydas Novikovas, Martin Pospiszil, Marko Poletanović, Jakub Wójcicki oraz nowy nabytek, Kadlec. Za tym ostatnim ciągnie się uraz odniesiony w listopadzie ubiegłego roku podczas gry w Spartaku Trnawa. Mianowicie 23-letni obrońca ma problem z gojeniem się rany. Słowak wrócił ze zgrupowania w Turcji do Polski, gdzie przeszedł dokładne badania. Okazało się, że zabieg nie będzie konieczny, a piłkarz być może wznowi treningi na początku lutego.

Ostrożny Lech

Trener „Kolejorza” Adama Nawałka zimą nie szaleje na rynku transferowym. Na razie nowymi nabytkami są Juliusz Letniowski z Bytovii i Timur Żamaletdinow z CSKA Moskwa. 22-letni Rosjanin o miejsce w ataku ma rywalizować z Christianem Gytkjaerem. Nowy napastnik trafił na zasadzie półrocznego wypożyczenia, zaś poznański klub będzie miał prawo pierwokupu.

Żamaletdinow w CSKA rozegrał 41 meczów, zdobywając w nich 5 bramek. W bieżącym sezonie dwukrotnie zagrał w Lidze Mistrzów przeciwko Viktorii Pilzno.

Broniąca tytułu mistrzowskiego Legia na razie zadowoliła się zakupem dwóch Portugalczyków. Jej nowymi nabytkami zostali Luis Rocha z greckiego Panetolikosu oraz Salvador Agra z hiszpańskiego Cadizu. Trenerowi Ricardo Sa Pinto będzie raźniej…

 

N zdjęciu: Serb Stefan Szczepović (w środku) ma być najgroźniejszym żądłem Jagiellonii w rundzie wiosennej.