Tradycji stało się zadość

I jeszcze trochę poczekają. Wczoraj w Olsztynie sosnowiczanie wygrali 3:1 i zrehabilitowali się za porażkę w ostatnim meczu z GKS-em Tychy. Tym samym zespół ze stolicy Zagłębia Dąbrowskiego potwierdził, że doskonale czuje się w meczach z ekipą z Warmii. W dziewiątym ligowym w historii pojedynku obu drużyn ekipa z Sosnowca odniosła szóste zwycięstwo. Początek spotkania nie napawał jednak optymizmem…

Ojcami wczorajszego triumfu okazali się Patryk Małecki, Szymon Pawłowski oraz Matko Perdijić. Ten pierwszy dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, drugi zaliczył dwie asysty przy bramkach „Małego”, a sam ustalił wynik spotkania, z kolei ten ostatni potwierdził wielką formę, którą prezentuje od początku sezonu. Chorwat kilkoma paradami odebrał gospodarzom ochotę do gry, a jakby tego było mało, w pierwszej połowie obronił rzut karny.

Już w trzeciej minucie bliski wpisania się na listę strzelców był Fabian Piasecki, ale po jego uderzeniu piłki głową „futbolówka” minimalnie minęła bramkę gospodarzy. Potem do głosu doszli gospodarze, którzy za wszelką cenę chcieli szybko objąć prowadzenie. Ta sztuka udała im się w 11 minucie. Olsztynianie wyprowadzili klasyczną kontrę po źle rozegranym rzucie rożnym przez Zagłębia, którą wykończył doświadczony Grzegorz Lech. Co ciekawe był to czwarty gol, strzelony przez tego gracza Zagłębiu wliczając w to mecz w Pucharze Polski, który został rozegrany w 2002 roku. To właśnie siedemnaście lat temu rutynowany piłkarz strzelił pierwszą bramkę w spotkaniu przeciwko sosnowiczanom.

Stracona bramka podziałała na Zagłębie. Sosnowiczanie wrócili z dalekiej podróży i zaczęli szukać wyrównującej bramki. Sztuka ta udała się Małeckiemu, który z zimną krwią wykończył dokładne podanie Pawłowskiego. Remis utrzymał się do końca pierwszej połowy, choć oba zespoły miało swoje szanse, aby objąć prowadzenie. W 39 minucie olsztynianie egzekwowali rzut karny po faulu Quentina Seedorfa na Bartłomieju Niedzieli, ale strzał Lecha w pięknym stylu wybronił Perdijić. Zagłębie powinno z kolei objąć prowadzenie w ostatniej akcji pierwszej połowy, ale dlaczego Piotr Polczak nie skierował piłki do siatki po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Szymona Pawłowskiego, wie pewnie tylko on sam. Ratować sytuację próbował jeszcze Piasecki, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce.

Wspomniany Seedorf na drugą połowę już nie wyszedł, a w jego miejsce na lewej stronie obrony zameldował się Wojciech Słomka. Młody Holender, który udanie rozpoczął przygodę z Zagłębiem, wczoraj był na boisku wyraźnie zagubiony, stąd decyzja trenera Radosława Mroczkowskiego dziwić nie może.

Stomil szukał swoich szans na zdobycie bramki dającej prowadzenie, a Zagłębie cierpliwie czekało na swoją szansę w kontrataku. Olsztynianie atakowali, Perdijić w bramce sosnowiczan dwoił się i troił, aż w końcu nadeszła 60 minuta. Tym razem to miejscowi pogubili się przy rozegraniu rzutu rożnego co skwapliwie wykorzystali goście. Ponownie w rolach głównych wystąpili doświadczeni pomocnicy Zagłębia Pawłowski i Małecki i podobnie jak w pierwszej połowie ten pierwszy idealnym podaniem obsłużył tego drugiego i sosnowiczanie mogli cieszyć z prowadzenia.

Stomil rzucił się do odrabiania strat, ale mimo kilku okazji nie znalazł sposobu na pokonanie chorwackiego bramkarza w barwach Zagłębia. Sosnowiczanie mieli także sporo szczęścia, m.in.: gdy po przypadkowym odbiciu piłki przez Piaseckiego „futbolówka” odbiła się od poprzeczki. Tymczasem sosnowiczanie w końcówce postawili kropkę nad „i”. Idealnie w tempo zagrał Stanislav Biłenkyi i kapitan Zagłębia, Szymon Pawłowski ustalił wynik spotkania na 3:1. Chwilę wcześniej Ukrainiec Biłenkyi był faulowany w polu karnym, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia i kazał grać dalej. Dla Zagłębia było to trzecie ligowe zwycięstwo w tym sezonie, a zarazem drugie odniesione na wyjeździe. Tymczasem ekipa z Olsztyna po raz pierwszy w tym sezonie zeszła z własnego boiska jako przegrana.

Stomil Olsztyn – Zagłębie Sosnowiec 1:3 (1:1)

1:0 – Lech, 11 min., 1:1 – Małecki, 26 min., 1:2 Małecki 60, min., 1:3 Pawłowski 91, min.

STOMIL: Skiba – Bucholc, Remisz, Mosakowski, Kuban – Niedziela (68. Hinokio), Pałaszewski, Biedrzycki, Lech (82. Cetnarski), Siemaszko (80. Hajda) – Sobczak. Trener: PIOTR ZAJĄCZKOWSKI

ZAGŁĘBIE: Perdijić – Ryndak, Polczak, Radkowski, Seedorf (46. Słomka) – Nawotka, Stewart (55. Sinior), Hołota, Pawłowski, Małecki (81. Biłenkyi) – Piasecki. Trener: Radosław MROCZKOWSKI

Sędziował: Damian Kos (Gdańsk)

Widzów: 2500
Żółte kartki: Pałaszewski, Mosakowski
Piłkarz meczu: Matko Perdijic

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem