Transfery skromne, ale treściwe

Bogdan NATHER: Chcąc skutecznie walczyć na zapleczu ekstraklasy, niezbędne są panu wzmocnienia. Na razie jednak nie szalejecie na rynku transferowym. Jest mało kandydatów, którzy spełniają pańskie kryteria, czy też jest niewielu chętnych do gry w Jastrzębiu?

Jarosław SKROBACZ: – Rzeczywiście, nie szalejemy i nigdy nie szaleliśmy na rynku transferowym. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że awansując do I ligi nie będzie nas stać na jakąś rewolucję kadrową. Poza tym wspólnie uzgodniliśmy, chociaż oczywiście jest to także moje zdanie, że ci chłopcy którzy ten awans zrobili, zasługują na to, żeby być w tej drużynie i grać dalej. Oczywiście było to obwarowane pewnymi warunkami, bo nie wyobrażam sobie, żeby zawodnicy mogli dalej grać na poziomie pierwszoligowym i pracować zawodowo. Dzisiaj nasi piłkarze mają te sprawy już uregulowane, więc mogą się skupić tylko na zajęciach. To jest element, który pozytywnie na nas wpłynie. Dzięki temu pewne sprawy jesteśmy jeszcze ileś tam procent jeszcze poprawić. Transfery? Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że wzmocnienia są niezbędne. Do tej pory zakontraktowaliśmy trzech wyróżniających się piłkarzy w II lidze. Obserwując ich na zajęciach widzę, że weszli z impetem w ten zespół i będą walczyć o miejsce w podstawowym składzie. O to właśnie nam chodziło.

Kogo pan jeszcze potrzebuje w zespole? Młodzieżowcy by się przydali?

Jarosław SKROBACZ: – To prawda, musimy zwrócić uwagę na młodzieżowców, bo troszeczkę nam się to posypało. Mamy jeszcze trochę czasu, mamy kilka nazwisk w notesie i w głowie. Rozmawiamy też z jednym zawodnikiem, który nie jest młodzieżowcem, a który do nas dołączy. Mam nadzieję, że to nastąpi do końca przyszłego tygodnia. Nie możemy interesować się zawodnikami z ekstraklasową, czy nawet pierwszoligową przeszłością, bo nas na nich po prostu nie stać. Mamy w Jastrzębiu pewien pułap płac, którego nie przekroczymy. Dlatego nasze poszukiwania są ukierunkowane na chłopców, którzy chcą coś jeszcze pokazać, mają coś do udowodnienia.

Kim jesteście zainteresowani? Chodzi mi nie o nazwiska, lecz o pozycje.

Jarosław SKROBACZ: – Młodych zawodników trudno jest wrzucić na środek, by kierowali grą zespołu. Trenuje z nami Maciek Spychała z Zagłębia Lubin, dołączył do nas Jacek Wuwer z Pniówka Pawłowice, którzy grają na pozycji defensywnego pomocnika. Cały czas myślimy o tym, by na pozycje bocznego pomocnika i bocznego obrońcy pozyskać jeszcze wartościowych młodzieżowców. I na tym zakończylibyśmy naszą transferową ofensywę.

Wypożyczenie Łukasza Krakowczyka z Piasta Gliwice jest już tematem zamkniętym?

Jarosław SKROBACZ: – On miał ogromną chęć dołączenia do nas, my też patrzyliśmy na to przychylnie, bo to chłopak z naszego regionu (mieszka w Pstrążnej, jest wychowankiem Odry Centrum Wodzisław – przyp. BN). Chciał po prostu mieć więcej szans na granie. Myślę, że w Jastrzębiu ta szansa by była, ale jest cisza ze strony jego pracodawcy, a my nic więcej nie możemy zrobić. Chciałem, żeby Krakowczyk z nami potrenował, pojechał na zgrupowanie do Kamienia. Uważam, że trudno będzie zrealizować tę transakcję.

Czy nie zbyt pochopnie „pozbył” się pan Wojciecha Caniboła? Nie przydałby się jako zmiennik Adama Żaka?

Jarosław SKROBACZ: – Tematu dalszej gry Wojtka Caniboła w GKS-ie Jastrzębie w ogóle nie było. Nie zastanawialiśmy się nad tym dlatego, że w marcu lub w kwietniu Wojtek powiedział jednoznacznie, że z pracy zawodowej nie zrezygnuje. A pracuje na kopalni. Trudno sobie wyobrazić – ktoś, kto chociaż tylko troszeczkę zna się na sporcie – łączenie pracy zawodowej z grą na pierwszoligowym poziomie. Zwłaszcza, gdy wstaje o 5.00 rano. Poza tym nie wyobrażam sobie, byśmy cały plan treningowy mieli układać pod „Caniego” i trenować popołudniami. Absolutnie nie mam pretensji do niego, to był jego wybór. Wiedząc, że Wojtka nie będzie w nowym sezonie, dawaliśmy więcej szans Villemu Salmikivi. Cieszę się, że Wojtek był z nami do końca, że w końcówce sezonu – gdy mieliśmy problemy kadrowe – nam pomógł.

W pierwszych czterech meczach nowego sezonu trzykrotnie zagracie na własnym boisku. To ma dla was jakieś znaczenie?

Jarosław SKROBACZ: – Czy miało znaczenie, okaże się po tych czterech meczach. Chciałbym, żebyśmy w tych potyczkach grali swoją piłkę i na to bardzo liczę. W pierwszych meczach warto jest mieć publiczność za sobą, a to nam gwarantują występy na własnym stadionie.