Trener Ruchu Radzionków: Polonia i tak sobie poradzi

MACIEJ GRYGIERCZYK: Gratulacje! Jakie wrażenia?

KAMIL RAKOCZY: – Emocje są bardzo mocne, wszystko we mnie buzuje. Przeżywaliśmy w tym meczu ciężkie chwile. Chcieliśmy narzucić swój styl, ale przeciwnik był mocny i nie pozwalał nam na wiele. Czekaliśmy na swoje szanse. Przyszły i wykorzystaliśmy je. Chwała chłopakom, że w II połowie pozbierali się i potrafili walczyć do końca. Jesteśmy najlepsi w IV lidze i możemy cieszyć się z awansu.

Szykował się pan już na dogrywkę?

KAMIL RAKOCZY: – Szczerze odpowiem, że nie. Nawet przez moment jej nie zakładałem. Gdyby do tego doszło, to twierdzę, że byśmy nie wytrzymali. Mając tak „szeroką” kadrę jak 16 osób, trudno obskoczyć cały sezon. Myśmy tego dokonali. Mogę się tylko zastanowić, jakim cudem…

W czym górowaliście nad Polonią?

KAMIL RAKOCZY: – Charyzmą, determinacją, chęcią zwycięstwa. To było naszym głównym atutem.

Pytanie może nie do końca na miejscu, ale gdy myśli pan sobie o III lidze, to…

KAMIL RAKOCZY: – Spokojnie, spokojnie. W pierwszym sezonie będziemy walczyć o utrzymanie i taki cel razem z zarządem sobie postawimy.

Z przytupem zakończyliście kilkudziesięcioletnią historię stadionu przy Narutowicza.

KAMIL RAKOCZY: – Będę cudownie wspominał ten okres. Jestem w klubie od 1,5 roku. Zrobiliśmy dobrą robotę. Miło będzie popatrzeć jeszcze przez kilka dni na ten stadion…

Nie uciekniemy od tego: trudno świętować panu ten sukces osiągnięty kosztem Polonii?

KAMIL RAKOCZY: – Bardzo. Wiadomo, że to klub, w którym się wychowałem. Spędziłem tam sporo życia. Szanuję działaczy i kibiców, ale teraz pracuję dla „Cidrów”. Mam nadzieję, że Polonia sobie poradzi. To na tyle duży klub, że spokojnie wywalczy awans i za rok będzie się cieszyć tak, jak my teraz.

Komuś dedykuje pan ten awans?

KAMIL RAKOCZY: – Mojej żonie, która poświęciła dla mnie wiele. Zajmuje się domem, dzieckiem, wszystkimi obowiązkami. Za to jej dziękuję.

Gdzie ruszy pan na urlop?

KAMIL RAKOCZY: – Do ciepłych krajów!