Trener Skry Częstochowa: Przed nami cel numer 2

Rozmowa z Markiem Gołębiewskim, trenerem Skry Częstochowa.


W ostatni weekend z powodu kontuzji pański zespół stracił kapitana. Czy Adam Olejnik usłyszał już diagnozę?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Jest umówiony u kolejnego doktora. Podejrzewa się zerwanie więzadła krzyżowego, ale z dotychczasowych oględzin wynika też, że może się skończyć jedynie na uszkodzonej łąkotce. Dlatego jeszcze jeden lekarz ma się przyjrzeć Adamowi. Miejmy nadzieję, że chodzi o łąkotkę… Wtedy szybciej do nas wróci. Wiemy jednak, że co najmniej na miesiąc go straciliśmy. Stało się to w meczu z Bytovią, bez udziału przeciwnika. Źle stanął, kolano uciekło, nikt mu w tym nie pomógł. Szkoda chłopaka bardzo. To dla nas ważny zawodnik, postaramy się go godnie zastąpić. Gdyby był zdrowy, na pewno by grał. Teraz szansę dostaną inni.

Jak przetrawiliście bezbramkowy remis z Bytovią, przerywający waszą serię zwycięstw?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Mówiłem tuż po meczu, że szanujemy ten punkt, zwłaszcza że we wszystkich pięciu wiosennych kolejkach zdobyliśmy ich 13. Trzeba patrzeć całościowo, a nie tylko na pojedyncze spotkanie, które nie było w naszym wykonaniu tak dobre, jak poprzednie. Bytovia zawiesiła jednak poprzeczkę bardzo wysoko. Nie był to zespół, który się przed nami położył. Bardzo chciał wygrać na naszym terenie, szczęśliwie to się nie udało i z tego jestem zadowolony.

Tydzień wcześniej nie zagraliście, bo Motor Lublin przełożył mecz z powodów zdrowotnych. To wybiło was z rytmu?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Nie można tak powiedzieć. Praktycznie codziennie trenowaliśmy normalnym cyklem, a przerwa wyniosła tylko 10 dni – nie 2 tygodnie, jak to nieraz bywa. Poza tym, jak wiemy, w naszej lidze jest nieparzysta liczba drużyn i zawsze ktoś pauzuje, ma kolejkę przerwy. Dlatego spokojnie. Byliśmy i jesteśmy w rytmie, dobrze przygotowani.

W ostatnim meczu nie zagrał Mariusz Holik, ale to chyba on zasłużył na największe brawa. Wasz obrońca został dawcą szpiku kostnego dla osoby chorej na białaczkę.
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Już w styczniu Mariusz zapowiedział, że może być taka możliwość i wtedy przepadnie mu jakiś mecz, kilka treningów. Odparłem, że nie ma problemu. Sam też jestem zresztą zarejestrowany w Fundacji DKMS (jej misją jest znalezienie dawcy dla każdego pacjenta na świecie potrzebującego przeszczepienia krwiotwórczych komórek macierzystych z krwi lub szpiku kostnego – dop. red.). Jeśli tylko będę mógł komuś pomóc, to na pewno to zrobię.

Nie samym sportem człowiek żyje. Mariusz świetnie się zachował, uratował ludzkie życie. Teraz powoli do nas wraca. Nie trenował już w mikrocyklu poprzedzającym mecz z Bytovią, teraz jego dyspozycję oceniam na 70 procent, ale szybko dochodzi do siebie. Myślę, że nawet jeśli nie od początku, to i tak w sobotę w Chojnicach z niego skorzystam, bo coraz lepiej się czuje. O ile oczywiście lekarz klubowy wyda zgodę, ale powinno być OK.

Nie miał pan obiekcji, zwalniając zawodnika z obowiązków służbowych.
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Sport to tylko dodatek do życia. Oczywiście, to również nasz zawód, dzięki któremu zarabiamy, ale najważniejsze jest zdrowie. Skoro komuś możemy pomagać, to jak najbardziej należy to robić. Nawet gdybyśmy grali o utrzymanie, postąpiłbym tak samo. Dzięki temu, że Mariusz oddał krew i szpik, uratował życie osobie z Włoch. Duża sprawa.

„Nawet gdybyście grali o utrzymanie”… Czyli rywalizując o awans traktujecie swoją sytuację komfortowo.

Marek GOŁĘBIEWSKI: – Jesteśmy w posiadaniu 41 punktów. To daje nam spokój w graniu i powoduje, że nie jesteśmy do niczego zmuszeni. Chłopaki czują, że możemy sprawić fajną niespodziankę. Co mecz chcemy grać ładną piłkę, zdobywać punkty. Dzięki takiemu dorobkowi presja jest z nas zdjęta.

Dobre wyniki nie wywołały automatycznie ciśnienia związanego z walką o I ligę?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – To taka przyjemna presja, zupełnie innego rodzaju niż towarzysząca drużynom mającym dziś po 20 punktów. Możemy dokonać czegoś fajnego, wszystko zależy od nas. Jeśli będziemy punktować – wszystko może się zdarzyć. Jest szansa zakończyć sezon na barażowym miejscu i to nasz cel nr 2. Ten nr 1, czyli utrzymanie, chyba już zrealizowaliśmy.

W Wielką Sobotę czeka was „mecz o 6 punktów”, który może pomóc wam doskoczyć do czołowej trójki.
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Albo nas przybliży, albo da odpowiedź innego rodzaju, w jakim miejscu jesteśmy. Nie w pełni sił jest Mariusz Holik, straciliśmy Adama Olejnika, problemy ma Dawid Niedbała… Są pewne braki, ale jedziemy do Chojnic powalczyć o 3 punkty – mając jeszcze w zanadrzu zaległe spotkanie w Lublinie. Jeśli tam udałoby się wygrać, to nawet przy niekorzystnym rezultacie z Chojniczanką sprawa bezpośredniego awansu nie będzie jeszcze ostatecznie przekreślona. Przed nami wiosną trudne mecze w Katowicach, Polkowicach. One pokażą, czy jesteśmy w stanie ugrać coś więcej.

GieKSa, Polkowice, Chojniczanka punktują świetnie, ze średnią powyżej 2 na mecz. Sądzi pan, że utrzymają takie tempo?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Na pewno pogubią punkty. Grają też między sobą i możemy to wykorzystać, bo wiadomo, że ktoś będzie na tym tracił. Każdy mecz będzie ważny, każdy punkt może się liczyć. Dlatego ten ostatni z Bytovią też doceniamy, bo w ogólnym rozrachunku może dać nam satysfakcję.

Czujecie się słabsi od czołowej trójki?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – Wiele można mówić, a wszystko i tak weryfikuje plac… Wyniki pokazują, że nie musimy się wstydzić. Pokonaliśmy Katowice, Chojniczankę, Wigry, wywoziliśmy po 3 punkty z Kalisza czy Bytowa. Jedynie Polkowice na razie okazały się poza naszym zasięgiem, bo graliśmy z nimi raz i przegraliśmy. Ale gorsi od czołówki czuć się nie możemy.

Na ile Skra będzie obchodzić… święta, skoro w ten weekend gracie w dalekich Chojnicach, a już w środę odrabiacie zaległości w Lublinie?
Marek GOŁĘBIEWSKI: – To prawda, że czasu jest mało i będą to krótkie święta. Spotkamy się we wtorek i błyskawiczne zaczniemy przygotowania do meczu z Motorem.



Na zdjęciu: Trener Marek Gołębiewski zdaje sobie sprawę z rangi jutrzejszego meczu w Chojnicach.
Fot. ks-skra.pl