Trener wie lepiej?

Gdy Janusz Filipiak zapowiadał atak Cracovii na czołowe miejsca, Jacek Zieliński studził oczekiwania.


Zespół rozgrywa dobry mecz, zwycięża, rozbudza nadzieje, że w końcu przestanie w głupi sposób tracić punkty i dogoni czołówkę. Kilka dni później prezentuje się bardzo słabo, czar pryska, rywale nadal są przed nim, padają słowa o złości. Taki scenariusz kibice Cracovii znają na pamięć. Pojawia się nadzieja, że tym razem to naprawdę nowe otwarcie, ale szybko są odzierani ze złudzeń.

Nierozwiązany problem

Gdyby „Pasy” tylko w tym roku nie zagrały poniżej oczekiwań w Kielcach i Gliwicach, już teraz zajmowałyby trzecie miejsce w tabeli. Są na szóstym, bo od miesięcy brakuje im powtarzalności, kilku meczów rozegranych na podobnym poziomie. Jest za to falowanie formy, przy którym trudno walczyć o lokatę gwarantującą udział w europejskich pucharach (może to być czwarta drużyna na koniec sezonu), o pierwszym od 71 lat ligowym podium nie wspominając. Po takich wpadkach, jak w sobotę przy Okrzei, kibic Cracovii może gorzko wyrecytować znane sobie zdanie: „Trzeba mieć charakter i ze stali nerwy, aby nieugięcie trwać przy niej bez przerwy”. Jednak o sukcesie nie mówią tylko „zwykli” sympatycy. W przerwie meczu 2. kolejki z Koroną Kielce za mikrofon chwycił prezes Janusz Filipiak. – Mamy szansę, by w polskiej piłce odegrać ważną rolę. Zapraszam na mecze, cieszmy się z gry naszych zawodników – mówił. W styczniowej rozmowie przed klubową kamerą nazwał rzeczy po imieniu. – Naszym celem na tę rundę jest bycie w czołowej czwórce albo na miejscu gwarantującym europejskie puchary. Mistrzostwo? Na pewno też chcemy – podkreślił.

Trener Jacek Zieliński powtarzał, że ma ambitny zespół. Jednak równie często tonował nastroje. Podkreślał, że to drużyna na miejsca 5-8, a zimowe transfery nie pchnęły jej do przodu, tylko pozwoliły utrzymać status quo. Miejsce Cracovii, która niby jest blisko ścisłej czołówki, ale ciągle czegoś brakuje, zdaje się potwierdzać, że szkoleniowiec lepiej ocenia rzeczywistość. Nie można jednak zapominać, że nierówna gra drużyny idzie coraz bardziej także na jego konto. Gdy przed meczem ze Stalą Mielec był pytany o wahania formy, stwierdził, że jest zbyt wcześnie, by oceniać tę rundę. Jego zdaniem to problem wielu drużyn, a stale jest dyskusja o formie Cracovii. Po tej wypowiedzi zespół znów w krótkim odstępie czasu znów pokazał dwa oblicza. To największy problem, na który Zieliński wciąż nie może znaleźć recepty, więc nie dziwi, że celne pytania go irytują.

Marketing przeprasza

W ostatnich dniach kibicom podpadli nie tylko piłkarze. Dzień po sobotnim meczu z Piastem, któremu w tym sezonie piłkarze „oddali” sześć punktów, Cracovia zamieściła w mediach społecznościowych zdjęcie z Robin Hoodem, który według legendy przekazywał zrabowane dobra biednym. To nawiązanie do fikcyjnego bohatera (piłkarzy „Pasów” porównuje się też do Janosika) nie przypadło do gustu większości kibicom aktywnym w internecie, którzy bardzo krytykowali ten wpis. Dział marketingu Cracovii był nagradzany za swoją pracę, wielokrotnie zasłynął z ciekawych akcji i ciętych ripost. Tym razem zdecydowanie nie wyczuł nastrojów. Fani byli bardzo źli po porażce w Gliwicach, a dodane przez klub zdjęcie okazało się oliwą dolaną do ognia. – Wszystkich, którzy poczuli się urażeni bądź zniesmaczeni wpisem z Robin Hoodem, przepraszam w imieniu swoim i całego zespołu marketingu, a ponadto proszę o wybaczenie – napisał [Przemysław Staniek], rzecznik prasowy krakowskiego klubu.


Na zdjęciu: Trener Jacek Zieliński (z lewej) wysyłał sygnały, że drużyna nie jest jeszcze gotowa do gry o czołowe miejsca.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus