Tront: Zawsze gramy o trzy punkty

Co pan zapamiętał z pierwszego meczu w tym sezonie z GKS-em Tychy, który wygraliście na własnym boisku 2:1?
Damian TRONT:
– Przede wszystkim to, że strzeliłem swoją pierwszą bramkę w bieżących rozgrywkach pierwszej ligi. Poza tym był to dla mnie bardzo ciężki mecz, bo musiałem się sporo nabiegać, zwłaszcza w pierwszej połowie. Głównie biegałem za piłką (śmiech), ale się opłaciło. Teraz już nie pamiętam dokładnie, ile kilometrów przebiegłem, ale proszę mi wierzyć, że był to pokaźny dystans.

Długo pozostanie w pańskiej pamięci gol strzelony przez pana głową?
Damian TRONT:
– Na pewno, bo wcześniej tylko raz strzeliłem bramkę głową, ale to było dawno temu, jeszcze w III lidze. W tym sezonie zdobyłem cztery gole, ale tylko ten jeden był z główki. W meczu z Miedzią Legnica byłem w dogodnej sytuacji i mogłem się pokusić o uderzenie głową, lecz wolałem odegrać piłkę do Marka Mroza, który był w lepszej sytuacji ode mnie. Jego strzał odbił wprawdzie bramkarz rywali Łukasz Załuska, ale „Fara”, czyli Farid Ali, popisał się skuteczną dobitką.

W sobotę zagrają ze sobą te same drużyny, ale czy takie same? Teraz jesteście lepszym zespołem, niż byliście na początku bieżącego sezonu?
Damian TRONT:
– Rzeczywiście, szyldy zespołów będą takie same jak przed kilkoma miesiącami, ale na pewno obie ekipy zagrają w zmienionych składach. Z różnych względów, między innymi z powodu kartek i kontuzji, nie ma szans, by trenerzy wystawili w sobotę identyczne jedenastki jak wtedy. Czy teraz jesteśmy lepszym zespołem niż na początku sezonu? Wydaje mi się, że w ostatnich meczach spisujemy się dobrze lub bardzo dobrze, gramy dość efektownie. Po ostatnich remisach z Termalicą i Miedzią czujemy niedosyt, lecz ogólnie jesteśmy w dobrej dyspozycji i mam nadzieję, że pokażemy to w sobotę w Tychach.

Wasz najlepszy snajper, Jakub Wróbel, przekonywał mnie, że nowe ustawienie, z panem na pozycji numer dziesięć, wyjątkowo wam odpowiada. Podziela pan entuzjazm kolegi z drużyny?
Damian TRONT:
– Muszę się zgodzić z Kubą, to ustawienie ze mną na „dziesiątce”, rzeczywiście się sprawdza. Przemawiają za tym, chociażby wyniki, bo odkąd wprowadziliśmy ten wariant, jeszcze nie przegraliśmy meczu. Po prostu jesteśmy lepiej poukładani w defensywie,

Jak się pan czuje na „dziesiątce”? Ma pan teraz więcej pracy, niż grając jako nominalna „szóstka” lub „ósemka”?
Damian TRONT:
– Muszę przyznać szczerze, że wolę grać na „szóstce”, ewentualnie „ósemce”, ale to trener Skrobacz decyduje o mojej pozycji w zespole i muszę się jego decyzji podporządkować. Żeby jednak nie było niedomówień, nie narzekam z tego powodu, a poza tym często zmieniam się z kolegami. Czasami na „dziesiątce” fragmentami gra Marek Mróz, a nawet Łukasz Norkowski.

Powrót na boisko Kamila Szymury podniósł jakość gry GKS-u 1962 Jastrzębie?
Damian TRONT:
– Wydaje mi się, że tak. „Szimi” nie jest wprawdzie jeszcze w optymalnej formie, lecz jego powrót na boisko jest na pewno wzmocnieniem drużyny. Jego obecność w składzie naprawdę jest bardzo ważna i nie do przecenienia. Poprawiła się zwłaszcza organizacja gry w defensywie oraz wyprowadzanie piłki, rozpoczynające nasz atak, czy to pozycyjny, czy kontrę.

Co w tej chwili jest najsilniejszą bronią zespołu, w którym pan gra?
Damian TRONT: –
Myślę, że gra zespołowa. Gramy wszyscy razem, jak to się mówi – w kompakcie, i to procentuje. Walczymy jeden za drugiego na boisku i nikt nie narzeka, że musi naprawić błąd kolegi. Mamy w drużynie indywidualności, lecz nikt nie „robi za gwiazdę”. Wiemy przecież doskonale, że piłka nożna jest grą zespołową i tylko wspólnymi siłami możemy coś osiągnąć.

Do tej pory strzelił pan cztery gole w bieżących rozgrywkach. A ile ma pan asyst i czy to jest dorobek satysfakcjonujący pana?
Damian TRONT:
– W tej chwili oprócz czterech bramek, mam trzy asysty, więc nie jest najgorzej. W meczu z Podbeskidziem bramkarz przeciwnika odbił futbolówkę po moim strzale, ale Kuba Wróbel był na miejscu i dopełnił formalności. Uznałem, że mogę tę akcję uznać za moją asystę.

A asystę „drugiego stopnia”, jak mawiają niektórzy telewizyjni komentatorzy, w meczu z Miedzią?
Damian TRONT:
– Bez przesady. Takie coś, jak asysta drugiego stopnia, nie istnieje, więc trudno, bym przypisywał ją sobie przy drugim naszym golu w spotkaniu z Miedzią.

W sezonie 2014/15 strzelił pan w III lidze pięć goli w 31 meczach ligowych. Liczy pan na to, że poprawi ten bilans w bieżących rozgrywkach?
Damian TRONT:
– Skoro na razie tak dobrze mi idzie, to grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Mam taką nadzieję, ale na siłę na pewno nie będę próbował poprawiać swoich statystyk.

Jeżeli koledzy pozwolą nadal panu egzekwować rzuty karne, to nie powinno z tym być problemu. No, chyba że Kamil Szymura zostanie wyznaczony jako pierwszy wykonawca „jedenastek”.
Damian TRONT:
– Na razie nie pomyliłem się przy wykonywaniu rzutów karnych, koledzy mi ufają, więc dlaczego miałbym zostać pozbawiony tego „przywileju”?

W meczu z wami w zespole gospodarzy zabraknie czterech zawodników, którzy muszą pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek. To zwiększa wasze szanse na korzystny wynik?
Damian TRONT:
– Wcale nie jestem tego taki pewien. Moim zdaniem nie powinniśmy na to patrzeć, brać tego pod uwagę. Po prostu jedziemy do Tychów po trzy punkty, zresztą takie jest nasze nastawienie przed każdym meczem, ligowym lub pucharowym. Czasami zdarzy się, że zagramy gorzej, lecz nie ma u nas segregowania meczów na ważniejsze i mniej ważne, trudniejsze i łatwiejsze. Do każdego spotkania trzeba się przyłożyć, zagrać na maksimum swoich możliwości w danym dniu.

Na zdjęciu: Damian Tront (z lewej) na boisku nie unika twardej walki z przeciwnikami.