Trtik: Tak chciałbym przydusić ich bardziej…

Pomimo dobrej pierwszej połowy, zakończonej remisem 14:14, znów w meczu z Vive nie udało się sprawić niespodzianki i przegraliście w środę pierwszy tegoroczny mecz w PGNiG superlidze 24:32. Jest pan zawiedziony?
Rastislav TRTIK: – Przegrać z jedną z czołowych i najbogatszych ekip w Europie mniej niż dziesięcioma bramkami to nie jest taki zły wynik. Mówi się, że Vive ściąga zawodników za 40 tysięcy euro miesięcznie, u nas tyle można zarobić przez dwa lata. To jest przepaść, której nie da się zasypać dobrymi chęciami i ambicją. Gdybyśmy tak mieli choć połowę ich budżetu, mógłbym się założyć o butelkę dobrego wina, że wygramy, ale nie starcza nam materiału…

Pieniądze są wyznacznikiem klasy zawodników, dlatego na Vive nie ma w Polsce mocnych od siedmiu lat.
Rastislav TRTIK: – Mimo to strasznie wkurza mnie, że oni tak długo są tacy nie do pokonania. Przed rokiem w Pucharze Polski prowadziliśmy z nimi do przerwy 18:14, dopiero w ostatnich 15 minutach złamali nas. Denerwuje mnie trochę to, że nie potrafimy przydusić ich tak pod wodą jeszcze dłużej.

Ale Vive przyjechało do Zabrza tylko w jedenastu, a mimo to łatwo odjechało wam po przerwie. Dlaczego?
Rastislav TRTIK: – Pierwszą połowę zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie i mogliśmy ją nawet wygrać, gdybyśmy niektóre sytuacje rozwiązali lepiej. W drugiej połowie zatrzymał nas w bramce Vladimir Cupara, a cały zespół z Kielc pokazał, na czym polega różnica między nim a całą resztą ligi. W tej reszcie jesteśmy i my.

Najbardziej w oczy rzucała się różnica w klasie rozgrywających…
Rastislav TRTIK: – To jest nasz największy mankament. Nie potrafiliśmy z drugiej linii wywrzeć presji na obronie Vive, żeby utrzymać kontakt, stworzyć też więcej okazji kołowym i skrzydłowym. Przez 15 minut drugiej połowy nie byliśmy w stanie zdobyć bramki z pozycji rozegrania. Graliśmy zbyt naiwnie w ataku, za naiwnie oddaliśmy za dużo piłek, z czego Vive wyprowadzało kontry. I zrobiła się różnica w wyniku. Na tle takiego rywala lepiej widać, nad czym musimy pracować.

W kadrze zespołu ma pan nominalnie aż trzech, a nawet czterech lewych rozgrywających, ale w ataku jakby nie było żadnego…
Rastislav TRTIK: – Nie ulega wątpliwości – musimy od naszych rozgrywających wymagać więcej. Zwłaszcza od kogoś, kto grał w Bundeslidze, jak Szymon Sićko. Po kilku nieudanych akcjach i rzutach zagotował się. Brakuje mu ogrania, pewności siebie, ale skąd ma to mieć, skoro spędził pół stycznia na zgrupowaniu kadry, gdzie grał bardzo mało, a z nami też nie trenował. Łukasz Gogola dobrze zaczął, ale potem popełniał błędy – ale on dopiero wraca po kontuzji. Naszego najlepszego zawodnika na tej pozycji, Aleksa Tatarincewa, dopadł wirus i nie mógł zagrać. Do tego Ignacy Bąk na prawej stronie w tym sezonie raczej już nie zagra. Musimy być jednak cierpliwi i konsekwentnie integrować z drużyną tych, którzy do niej wracają.

Po kontuzji Bąka Iso Sluijters został sam na prawej połówce. Będziecie szukać wzmocnienia?
Rastislav TRTIK: – Coś jest przygotowywane, ale to pytanie do właściciela klubu.

Biorąc pod uwagę pucharowy mecz w Kaliszu, to była już druga porażka Górnika w tym roku…
Rastislav TRTIK: – Obydwa mecze traktuję jeszcze jako sprawdziany do dalszej części sezonu. Z wyliczonych wcześniej powodów nie mogłem ustawić zespołu tak, jak mogłem to robić w pierwszej części sezonu. Z powodu kontuzji i powołań do reprezentacji w styczniu mogliśmy ćwiczyć jedynie trzech na trzech w polu, to katastrofa. Oceniam, że potrzebujemy jeszcze od trzech tygodni do miesiąca, żeby wrócić na nasze tory z jesieni. Ale musimy zrobić to jak najszybciej, żeby utrzymać miejsce w pierwszej czwórce przed play offem, bo liga rusza z kopyta.

Kiedy pomoże drużynie Hubert Kornecki, który od lata dwa razy w krótkim czasie złamał kość śródstopia i wciąż czeka na debiut w Górniku? Podobno już trenuje z drużyną?
Rastislav TRTIK: – To za dużo powiedziane. Na razie truchta po boisku, ale to ma niewiele wspólnego z siłą i dynamiką, jakiej wymagamy. Hubert jest po poważnej operacji. Może za miesiąc-półtora będzie kandydatem do gry, na razie brakuje mu za dużo.

Ale ma pan nowego skrzydłowego, Wiktora Kubałę, który ma zastąpić zdyskwalifikowanego za doping na kolejne trzy miesiące Patryka Glucha.
Rastislav TRTIK: – Potrzebowaliśmy zawodnika na tej pozycji, bo zostaliśmy z jednym. Dodatkowej kary dla Patryka nie rozumiem. W jaki sposób ma go to nauczyć, jakie są edukacyjne korzyści kompletnego odsunięcia go od zespołu, od pracy, od szatni? To młody sportowiec, potrzebuje trenować, grać. Osobiście uważam, że te pół roku to sama represja, nie ma nic wspólnego z wychowaniem.

 

Na zdjęciu: Denerwuje mnie trochę, że Vive nie można pokonać… – narzeka Rastislav Trtik.