Trudne zadanie GieKSy, bo Tarasiewicz znów to robi

GieKSa ruszyła do Trójmiasta, by zaliczyć szósty z rzędu występ bez porażki, ale przed nią niezwykle trudne zadanie, bo gdynianie ostatnio wygrywają wszystko, jak leci, a u siebie nawet nie tracą przy tym goli.


Katowiczanie zwieńczą dziś intensywny tydzień meczem w Gdyni. W poniedziałek bezbramkowo zremisowali przy Bukowej z Chrobrym, a już w piątek ruszyli w stronę Trójmiasta.

– Fajnie, że przerwa między meczami będzie dość krótka, bo uważam, że taka 10-dniowa pauza, jaką mieliśmy po wygranej w Sosnowcu, a przed meczem z Chrobrym, jest za długa – mówi Arkadiusz Woźniak, najstarszy piłkarz w kadrze GieKSy.

Nie ma co narzekać

Beniaminek z Bukowej zapracował sobie na pewien komfort – przewaga nad strefą spadkową, w której spędził część sezonu, jest bezpieczna i wynosi dziś 8 punktów. Regularnie powiększa swój dorobek. Ma na koncie 5 spotkań z rzędu bez porażki (2 zwycięstwa, 3 remisy), mimo że 4 z nich rozegrał na wyjazdach.

– W tym roku zdobyliśmy 5 punktów i każdy z nich trzeba doceniać. Jasne, że nasza zdobycz mogłaby być większa, ale myślę, że nie ma co narzekać. Trzeba akceptować to, co mamy i kontynuować dobrą grę w defensywie. Z przodu zawsze uda się stworzyć kilka dogodnych sytuacji. Z Chrobrym niestety nic nie wpadło, ale do Gdyni będziemy jechać pozytywnie nastawieni – dodaje Arkadiusz Woźniak, cytowany przez klubowe media GieKSy.

O przedłużenie dobrej serii będzie podopiecznym Rafała Góraka bardzo trudno, bo Arka jest w niesamowitym gazie. W tym roku zdobyła komplet 9 „oczek”, strzelając przy tym aż 10 goli. Na wyjazdach rozbiła Widzew 5:2 i Odrę 3:1, a u siebie pewnie pokonała zamykającego tabelę Górnika Polkowice 2:0.

Tak jak w Tychach

Można by rzec, że Ryszard Tarasiewicz znów to robi. Przypomina się historia sprzed czterech sezonów, gdy w I lidze przejął w podobnym okresie – połowie października – GKS Tychy. Na początku był krytykowany, a kibice nie tyle zastanawiali się, co byli wręcz przekonani, że klub dokonał niewłaściwego wyboru. Drużyna z 7 meczów pod jego wodzą wygrała do końca rundy tylko 1. W Arce, która potencjał i aspiracje ma znacznie wyższe, statystyka tak drastyczna nie była, ale 3 wygrane i 4 porażki (w tym listopadowe 3 z rzędu z Sandecją, Zagłębiem i Chrobrym) to bilans znacznie poniżej oczekiwań. Aż nastała wiosna… 4 lata temu, w Tychach, zespół Tarasiewicza pokonał 11 z 15 rywali, pierwszą porażkę poniósł dopiero w 8. kolejce, do awansu zabrakło 3 punktów. Teraz szkoleniowiec znów jest na dobrej drodze, by stwierdzić, że dokonał metamorfozy swego nowego zespołu. Od grudnia Arka przegrała tylko z Rakowem Częstochowa w Pucharze Polski, wcześniej eliminując z tych rozgrywek innego ekstraklasowicza, czyli Zagłębie Lubin. Jeszcze w ubiegłym roku rozbiła 6:0 Stomil, tej wiosny w lidze nie straciła punktu. Imponujący jest domowy bilans Arki pod wodzą Tarasiewicza – czyli 5 zwycięstw w 5 meczach, 13 bramek zdobytych przy tylko 1 straconej (z Zagłębiem Lubin w PP).

Głowa lepiej podaje

– Na poprawę składa się wiele czynników. Jest dużo większa intensywność w naszym bieganiu. W ofensywie jest więcej polotu i pewności siebie, a w defensywie jesteśmy bardziej konsekwentni – wylicza Hubert Adamczyk, pomocnik błyszczący od dłuższego czasu na I-ligowych boiskach, który wcześniej spotkał się z Ryszardem Tarasiewiczem w Tychach. Na Arkę pierwszy okres przygotowawczy przepracowany pod okiem tego szkoleniowca póki co działa tak, jak w 2018 roku na GKS.

– Jeśli czujesz się dobrze fizycznie, to i głowa lepiej „podaje”. Jeśli budzisz się w odpowiedniej dyspozycji, chce ci się funkcjonować. Tak samo jest na boisku. Nie kalkulujesz, nie myślisz o tym, na jakim etapie meczu się zmęczysz, tylko realizujesz nakreślony plan i jest łatwiej. A seria bez porażki pozwala szybciej zregenerować myśli, przystępować do kolejnych spotkań z większą pewnością, której nie można mylić z nonszalancją – podkreśla Tarasiewicz.

O ile GieKSa zatem póki co w tabeli może odetchnąć – trudno będzie załapać się do barażu, trudno będzie spaść – o tyle Arka goni Koronę i zajmującego pozycję premiowaną bezpośrednim awansem Widzewa.

– Ten klub i atmosfera wokół niego zasługuje, by była tu ekstraklasa. Drugie miejsce jest realne. Znamy swoją wartość, z Widzewem wygraliśmy dwa razy, jesteśmy w stanie zniwelować stratę, jaką mamy – przekonuje Adamczyk.


7 LAT – blisko tyle czekała GieKSa na kolejny występ w Trójmieście. W sierpniu 2015 przegrała z Arką 0:1, ta potem awansowała do ekstraklasy, a gdy z niej spadła, to katowiczanie grali w II lidze. Jesienią przy Bukowej skończyło się 2:4, choć gospodarze 2-krotnie prowadzili.


Na zdjęciu: Na drużynę Ryszarda Tarasiewicza w tym roku znalazł sposób tylko Raków. Czy dokona tego i GieKSa?
Fot. Tomasz Folta/Pressfocus