Trudno nie czuć sentymentu

Przez kilka lat mieszkał w Chorzowie, grał w Stadionie Śląskim, chadzał na Cichą, jego narzeczona pochodzi ze Świętochłowic, dlatego dziś na trybunach zasiądzie sporo znanych mu twarzy. Robert Dadok, boczny pomocnik Stali Stalowa Wola, bardzo chciałby zagrać w dzisiejszym (18.00) meczu z Ruchem. – Już raz miałem przyjemność wrócić do Chorzowa z Wigrami Suwałki. Na tym stadionie zawsze jest świetna murawa i fajna atmosfera. Pozałatwiałem trochę biletów, przyjedzie rodzina moja i narzeczonej. Bardzo fajnie byłoby zagrać – mówi 22-latek, który w tym sezonie w barwach „Stalówki” zaliczył 24 ligowe występy i zdobył 3 bramki.

Od zawsze o tym marzył

Dadok pochodzi z Puńcowa, czyli 1,5-tysięcznej wsi na Śląsku Cieszyńskim. – To obszar, na którym nie dominuje jeden klub. Kibicuje się Ruchowi, GieKSie, Górnikowi… Gdy w górę poszło Podbeskidzie, tata trzymał kciuki właśnie za nie. Przed laty sam przez chwilę grał w piłkę na poziomie „okręgówki” czy A-klasy, w naszym Tempie. Ale w rodzinnym domu rządzi oczywiście ta drużyna, w której aktualnie gram ja – uśmiecha się skrzydłowy „Stalówki”. Jego pierwszym klubem również było Tempo. Stamtąd trafił do Piasta Cieszyn, by w wieku 15 lat opuścić rodzinne strony i przenieść się do chorzowskiego Stadionu Śląskiego. – Chodziłem do gimnazjum w Goleszowie. Nasz wuefista załatwił testy w Stadionie, który akurat prowadził nabór do 1995 rocznika. Ja co prawda jestem rok młodszy, ale widocznie pokazałem się z na tyle z dobrej strony, aby wywalczyć miejsce w drużynie. Nie miałem dylematu, czy wyjeżdżać z Puńcowa. Od zawsze marzyłem, by dostać się do większego klubu – opowiada Dadok.

Bełchatów zamiast „Niebieskich”

Był jeszcze gimnazjalistą, gdy zamieszkał w Chorzowie Starym – w internacie przy ul. Harcerskiej. – Mieliśmy wtedy trzech reprezentantów Polski, ale z naszego rocznika do ekstraklasy trafił tylko Mateusz Kuchta. Prócz niego, na szczeblu centralnym jestem dziś tylko ja. Lekkie zaskoczenie, że tak się to potoczyło. Mieliśmy możliwość częstego chodzenia na ekstraklasowe mecze Ruchu. Wielu chłopaków pochodziło z Chorzowa, było kibicami. Załatwiali wejściówki, siadaliśmy na głównej trybunie. Oglądanie w akcji Marka Zieńczuka czy Łukasza Surmy było przyjemnością. W Chorzowie poznałem też narzeczoną. Pochodzi ze świętochłowickiej „Zgody” i jej cała rodzina jest za Ruchem, dlatego trudno nie czuć do tego klubu sentymentu… Lata licealne to był bardzo fajny okres. Miło go wspominam i do dziś mam kontakt z trenerem Miłkowskim. Wiem, co dzieje się w Stadionie, który się ładnie rozwija – przyznaje Robert Dadok.

Co ciekawe, był moment – przełom 2014 i 2015 roku – gdy ze Stadionu Śląskiego mógł trafić do Ruchu. Wybrał jednak GKS Bełchatów. – Z prostej przyczyny: Ruch proponował mi miejsce w zespole juniorskim, a ja miałem wtedy dobry okres i Bełchatów zagwarantował treningi z pierwszą drużyną, grającą wtedy w ekstraklasie. Nie można było odmówić. Trener Kiereś zabrał mnie na obóz do Turcji, ale debiutu się nie doczekałem. Walczyliśmy o utrzymanie, to nie był dobry moment na wprowadzanie młodzieży, a gdy nasz spadek był już przesądzony, szansę debiutu przekreślił uraz – wspomina nasz rozmówca.

Początki mają dobre

W seniorskiej piłce „obskoczył” już trzy szczeble rozgrywkowe. Z Pniówkiem Pawłowice grał w III lidze, z Wigrami Suwałki – w I lidze, a obecnie z powodzeniem walczy w barwach „Stalówki” o punkty II-ligowe. – W Suwałkach grywałem niewiele, dlatego postanowiłem zrobić krok w tył. Zobaczymy, co później przyniesie los. Nie będę oceniał samego siebie, na podsumowanie sezonu w Stali jeszcze przyjdzie czas. Na razie zdobyliśmy 37 punktów i mam nadzieję, że nie wkradło się w nas rozprężenie.

Mamy jasny cel, stać nas na coś więcej niż utrzymanie, dlatego chcemy iść w górę tabeli, a nie spoczywać na laurach. Po Ruchu w sobotnim meczu spodziewam się… solidności. Analizowaliśmy grę tej drużyny. Początki spotkań ma bardzo dobre, potem z upływem czasu morale jakby opada. Wierzę, że da radę się utrzymać, ale my tego zadania mu nie ułatwimy, choć mamy świadomość, że trzeba dać z siebie wszystko, by nie wracać z Chorzowa z pustymi rękami – przekonuje na koniec Robert Dadok.

 

Na zdjęciu: Robert Dadok w tym sezonie strzelił już dwa gole Widzewowi. Czy trafi do siatki również przy Cichej?