Trudny debiut Mateusza Czyżyckiego

Mateusz Czyżycki jeszcze potrzebuje zgrania z zawodnikami pierwszego składu GKS-u Tychy.


Kibice GKS-u Tychy sporo sobie obiecują po grze sprowadzonego z Warty Poznań Mateusza Czyżyckiego. 24-letni środkowy pomocnik, mający za sobą 39 występów w ekstraklasie dołączył do zespołu Artura Derbina 10 dni przed inauguracją, dlatego w spotkaniu inaugurującym rundę wiosenną nie wybiegł w podstawowym składzie. Pojawił się jednak na murawie od początku drugiej połowy spotkania z Podbeskidziem i ma za sobą trudny debiut w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi.

– To był ciężki mecz z dobrym przeciwnikiem – stwierdził wychowanek Okocimskiego KS Brzesko.

– Myślę, że i my w tym spotkaniu mieliśmy dobre momenty, tak samo, jak Podbeskidzie. Może bielszczanie mieli bardziej klarowne okazje bramkowe, ale my też mogliśmy się pokusić o strzelenie gola, więc w ogólnym rozrachunku wychodzi mi taki mecz na remis. Nie można więc mówić, że straciliśmy dwa punkty albo że zdobyliśmy tylko jeden.

Żadna z drużyn nie chce się otworzyć

Wprawdzie najlepszy okres gry tyszan w niedzielnym meczu przypadł na pierwsze pół godziny spotkania, a Czyżycki pojawił się na murawie po przerwie. Jego obecność w zespole na pewno nie obniżyła jednak poziomu drużyny, która po pierwszej kolejce rundy wiosennej wypadła z pierwszej szóstki. Do czwartego w tabeli zespołu GKS Tychy ma jednak tylko 2 punkty straty więc każdy kolejny mecz ma istotne znaczenie i każdy punkt jest bardzo ważny. To decyduje także o taktyce.

– W naszym meczu z Podbeskidziem widać było, że żadna z drużyn nie chce się za bardzo otworzyć – dodał środkowy pomocnik tyszan.

– Myślę, że dobrze to wyglądało w defensywie. „Podbe” przycisnęło nas pod koniec pierwszej połówki i miało też swoje sytuacje, ale „Jało” (Konrad Jałocha – przypisek red.) stanął na wysokości zadania więc mamy punkt. Nasi obrońcy mieli naprawdę dużo pracy, szczególnie ze skrzydłowymi, którzy byli bardzo groźni. Jednak poradzili sobie, a stoperzy wyłączyli z gry Kamila Bilińskiego i najlepszy strzelec I ligi nie miał za dużo okazji do zdobycia bramki, więc zakończyliśmy mecz na „zero z tyłu”.

Powinno być coraz lepiej

Sympatycy tyskiego zespołu nie ukrywają jednak, że w kolejnych spotkaniach liczą na więcej, spodziewając się lepszej gry całej drużyny, a także każdego zawodnika z osobna. Czyżycki jest stawiany wśród tych, którzy mają mieć decydujący wpływ na postawę kandydata do awansu. Tym bardziej że już w sobotę o 20.30 czeka tyszan kolejny sprawdzian z minimalnie wyżej notowanym przeciwnikiem, bo w Nowym Sączu GKS Tychy będzie podejmowała Sandecja, mająca jeden punkt więcej.

– Dopiero się wdrażam w grę drużyny – wyjaśnił rozgrywający GKS-u Tychy.

– Tak naprawdę dopiero pierwszy raz miałem okazję zagrać wspólnie z zawodnikami pierwszego składu. Widać więc było, że nie mamy jeszcze zgrania, ale z dnia na dzień, z treningu na trening i z meczu na mecz powinno być coraz lepiej.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus