Truskawka na torcie. Brawa dla Legii, Górnika i… Eintrachtu

W Juracie trenują jedynie ci, którzy mieli kłopoty z rytmem meczowym, pozostali głównie robią … zdjęcia, a niektórzy są jeszcze na wczasach. Kibice wciąż mogą więc jedynie spekulować o naszych szansach w Rosji, a przede wszystkim – trzymać kciuki, żeby wszystkim kadrowiczom dopisywało zdrowie. Bo tylko wtedy Adam Nawałka będzie mógł wybrać rzeczywiście najmocniejszą 23-osobową ekipę na mistrzostwa świata.

Liga skończyła się w skandalicznych okolicznościach, ale trzem ekipom nie wypada wręcz nie pogratulować. Legia, i to bez wątpienia, była w tym sezonie słaba, ale rywale okazali się jeszcze gorsi, więc nie mają prawa powiedzieć złego słowa pod adresem mistrza z Warszawy. Zresztą na finiszu stołeczna drużyna wyglądała naprawdę najlepiej w całej stawce. A już na pewno najbardziej stabilnie, także jeśli idzie o formę motoryczną. Latem gorzej grać nie będzie, a widać, że zespół ma potencjał, który – miejmy nadzieję – wykorzysta w europejskich pucharach. Na duże wyróżnienie zasłużyła też z całą pewnością Jagiellonia, która w grze o mistrzostwo uczestniczyła do ostatniej kolejki. Zupełnie nie zważając, że budżet ma kilkukrotnie niższy od potentata z Łazienkowskiej.

Na osobne słowa pochwały zasłużył Górnik, beniaminek z Zabrza stanowił największy powiew świeżości w ekstraklasie. Wybrał niepopularną w Polsce drogę, postawił na młodzież, ale właśnie ta ścieżka prowadziła po ponad dwóch dekadach do europejskich pucharów. Dlatego czapki z głów przed trenerem Marcinem Broszem, który potrafi w szybkim tempie przygotowywać chłopaków na poziom ekstraklasy jak chyba nikt inny. Oczywiście, po wakacjach będzie musiał dużą część pracy zacząć od nowa, bo takich piłkarzy jak Rafał Kurzawa i Damian Kądzior nie zastępuje się z dnia na dzień, ale nie musi wcale płakać po liderach, którzy opuszczają klub z Roosevelta. Ma bowiem przygotowanych, a ogranych w lidze, kolejnych zdolnych młodzieżowców, którzy w Zabrzu zaatakowali bardzo liczną falą. Jeśli w ślad za ligową promocją pójdą zagraniczne transfery, na których Górnikowi uda się zarobić duże pieniądze – to może być sposób na godne funkcjonowanie przez wiele lat.

Na koniec – kilka słów o finale Pucharu Niemiec. Już po porażce Bayernu na pożegnanie Bundesligi 1:4 ze Stuttgartem, oceniłem że to blamaż, bo tak słabej koncentracji dawno nie widziałem u monachijczyków. I już wówczas prognozowałem, że może być im ciężko mentalnie pozbierać się na decydujące o DFB Pokal starcie. No i się nie pozbierali, przegrali wyraźnie ze swoim nowym trenerem Niko Kovacem, który z przytupem powtórnie przywitał się z Bawarią. Zapewne i bez tego cieszyłby się szacunkiem u zawodników Bayernu, był przecież świetnym piłkarzem tego klubu, ale teraz respekt będzie podwójny. Chorwat powinien zacząć szkoleniową pracę w Monachium od przypomnienia nowym podopiecznym podstaw, bo kultura wymagała tego, aby Bawarczycy poczekali na murawie – a tego nie zrobili – aż rywale z Frankfurtu odbiorą główne trofeum. Zwłaszcza że zespół Eintrachtu zwyciężył w finale w pełni zasłużenie.