Truskawka na torcie. Hajto: Szukajcie w 2. Bundeslidze. A znajdziecie!

Powoli budowana białostocka drużyna jest już mocno osadzona w trójce najmocniejszych zespołów w Polsce. Widać tam autorski pomysł, który zakłada udział w projekcie polskiego trenera. Życiową szansę dostał w Białymstoku Michał Probierz, potem było kilku innych, między innymi ja, a teraz jest Ireneusz Mamrot. Prezes Cezary Kulesza ma rzadkie wyczucie w tej kwestii, myślę, że sporo mu daje to, że grał w piłkę na ligowym poziomie. A przy tym także dużo słucha; w Jagiellonii nie ma już przecież Klubu Kokosa, z czego bardzo się cieszę, jest za to piękny obiekt i mega kibice. A dodatkowo prezydent miasta, który interesuje się piłką i czuje futbol.

Trzeba też podkreślić bardzo skuteczną politykę transferową lidera tabeli. Ludzie związani z klubem wyszukują niedrogich zawodników po to, żeby najpierw przy ich udziale zrobić wynik, a później z zyskiem sprzedać. Szlak przecierał Kamil Grosicki, który poszedł za 1,2 miliona euro do Sivassporu, a potem wszystko się fajnie dla Jagiellonii potoczyło – za duże pieniądze odeszli Nika Dzalamidze, Maciek Makuszewski, Dani Quintana, Michał Pazdan. I kilku innych. Kiedy – w moich białostockich czasach – rozmawiałem z prezesem Kuleszą, to wspominał o bodaj 10-milionowym długu ciążącym na Jadze. Dziś klub z pewnością jest już na plusie i funkcjonuje na zdrowych zasadach. No i fajnie sprawdzają się w Białymstoku zawodnicy sprowadzani z 2. Bundesligi. To ciężkie rozgrywki, w których nawet jeśli nie ma jakiejś wielkiej jakości, to zawsze jest tempo, które z naszej perspektywy w głowie się nie mieści. A przy tym gra się siłowo. I nie ma sensu ukrywać, że jeśli idzie o przygotowanie motoryczne, ale też taktyczne, zaplecze niemieckiej ekstraklasy stoi na wyższym poziomie niż nasza najwyższa liga. Roman Bezjak (na zdjęciu w środku) nie przebił się w Darmstadt, a zatem w klubie, który po spadku z Bundesligi poleci pewnie jeszcze niżej, natomiast w Jagiellonii został z miejsca zawodnikiem wiodącym. To najlepiej obrazuje różnicę.

Kiedyś zaproponowałem Legii, jeszcze tej Bogusława Leśnodorskiego, reprezentanta Austrii Martina Harnika, bo bardzo chciał przyjść do Warszawy kuszony wizją walki o Champions League oraz Marcela Hellera bardzo szybkiego skrzydłowego, wówczas występującego w Darmstadt. Nie było odzewu, a szkoda, Harnik dał przecież radę w Hannoverze 96, gra tam także po awansie. Najbogatsze zespoły 2. Bundesligi mają budżety na poziomie 15 milionów euro, stać je zatem, żeby podstawową pensję najlepszym piłkarzom płacić na poziomie 30 tysięcy euro. Do tego dochodzą wyjściówki i premie, ale w z mojej wiedzy wynika, że dziś w Legii można zarobić znacznie lepiej niż na zapleczu w Niemczech. Budżet Jagiellonii szacuję na 35 milionów złotych, a zatem jest niższy niż na przykład Unionu Berlin, ale na pewno wystarczający na zapłacenie godziwej stawki Bezjakowi. Na nim z pewnością w Białymstoku jeszcze zarobią, stawiam na to dolary przeciw orzechom.