Truskawka na torcie. Właściciel klubu powinien mieć plan B

Moim zdaniem nastąpiło w nieodpowiednim momencie, przecież zespół ze stolicy wciąż ma szansę na dublet. W takich sytuacjach w poważnych klubach nie wykonuje się podobnych ruchów; przeciwnie – właściciel, ewentualnie zarząd, zwykle staje murem za szkoleniowcem. A jeśli trzeba, poświęca się jednego, najlepiej dwóch zawodników z nazwiskami. I generalnie taka strategia sprawdza się, mocne drużyny znajdujące się w kryzysie zwykle dobrze reagują na zastosowany wstrząs personalny.

Najwyraźniej jednak Dariuszowi Mioduskiemu, który dopiero uczy się funkcjonowania w roli człowieka, od którego zależy wszystko w klubie, nikt nie podpowiedział takiego rozwiązania. Posiadaczowi całościowego pakietu akcji Legii zabrakło chyba także niezbędnego dystansu i chłodnej głowy po porażce z Zagłębiem Lubin. Musi do tego dojrzeć, ale przede wszystkim – zawsze powinien mieć plan B. A teraz ewidentnie zabrakło alternatywnej koncepcji, dlatego w życie wdrożone zostały nieprzemyślane pomysły.

Jaki bowiem na dłuższą metę Legia będzie miała pożytek z trenera, który doświadczenie zdobywał głównie pracując z kobietami? Poza tym asystent zawsze będzie kontynuatorem myśli szkoleniowej trenera, któremu pomagał, więc absolutnie nie gwarantuje przełomu w grze zespołu. Na krótkim dystansie może osiągnąć, jeden-dwa lepsze wyniki, ale stylu nie poprawi. Z tego względu nie uważam także, aby lepszym od Deana Klafuricia kandydatem do przejęcia drużyny po Jozaku był Aleksandar Vuković, który jest w Legii znacznie dłużej. Niech Aco się spokojnie uczy i z pokorą czeka na swoją szansę, bo w moim odczuciu jego czas jeszcze nie nadszedł. Z kilku powodów, ale główny jest taki, że pierwszy trener musi zachowywać przez pełne 90 minut spokój. I być przez cały mecz poważny na ławce. Emocje, zwłaszcza te niezdrowe, nie są wskazane nawet w przypadku zawodników, natomiast okazywanie ich przez szkoleniowca może tylko zaszkodzić drużynie.

Zresztą, o czym my w ogóle mówimy – wielki klub, taki jak Legia, nigdy nie powinien pozwolić sobie na posadzenie na ławce zamiast trenera z prawdziwego zdarzenia, asystenta, dyrektora i nikogo innego. Na naukę miejsce jest w mniejszych zespołach, a szkoleniowcy, którzy sprawdzili się funkcjonując w mniej komfortowych warunkach, zawsze chętnie podejmą wyzwanie w bogatszym otoczeniu. O ile oczywiście będą mieli wpływ na budowę zespołu, a w moim odczuciu także pod tym względem popełniony został w Warszawie błąd. Sprowadzono zbyt wielu obcokrajowców, którzy w bardzo małym stopniu identyfikują się z klubem. I w rezultacie rzadko kiedy są chętni, aby jeździć – jak mawiają Niemcy – na dupie, gdy wymaga tego sytuacja. Nawet jeśli za taki dobór piłkarzy współodpowiedzialny jest Jozak, to i tak można było zwolnić go po sezonie. Zdobywca dubletu nie musi przecież zostawać w klubie, jeśli jego praca, albo styl prezentowany przez zespół, nie odpowiada właścicielowi.