Truskawka na torcie. Z niepokojem czekam na mecz Polaków

Po meczach towarzyskich z Litwą i Chile moje postrzeganie szans naszego zespołu i ocena możliwości reprezentacji Adama Nawałki nie zmieniły się. Powtórzę zatem, że Polska trafiła do bardzo trudnej grupy i nie ma sensu oczekiwać na spacerki w żadnym ze spotkań grupowych. Kluczowa tak naprawdę będzie kwestia zdrowia najważniejszych zawodników, a po kontuzji barku Kamila Glika wiadomo już, że pech nie ominął naszych liderów. Kumpluję się z Kamilem, życzę mu wyłącznie dobrze, a nawet jak najlepiej, ale nie wierzę, że po takim urazie i przerwie w treningach w zasadniczym momencie przygotowań może szybko wrócić do gry na wysokim poziomie. A nawet więcej, nie wierzę, że w ogóle będzie grał w rosyjskim turnieju, bo choć jest niesamowicie ambitny i mega twardy, nawet on fizjologii i medycyny nie będzie w stanie oszukać.

W zaistniałej sytuacji musimy liczyć na Jana Bednarka, ale mnie osobiście młody zawodnik Southamptonu nie przekonuje. Robi błędy, ma jeszcze braki, ale trudno, żeby wszystko płynnie mu wychodziło, skoro tak naprawdę w Premier League rozegrał tylko kilka spotkań. Logiczne zatem, że jest jeszcze za wcześnie, aby wymagać od niego tyle, co od Glika. A przecież problemów trener Nawałka ma znacznie więcej, bo nie tylko Bednarek grał mało w minionej rundzie i nie tylko młodemu stoperowi może brakować rytmu meczowego. Mam uzasadnione obawy o postawę Grześka Krychowiaka, a Kuba Błaszczykowski też miał za mało minut w Bundeslidze, żeby można było stawiać tezę, że w Rosji zagra na swoim normalnym, czyli wysokim poziomie. Obecna forma tych kluczowych dla naszego powodzenia w finałach Euro 2016 piłkarzy dla mnie wciąż pozostaje jeśli nie zagadką, to przynajmniej niewiadomą.

Nie ma przy tym sensu oszukiwać się, że możliwości selekcyjne naszego sztabu nagle wzrosły. Bo przez dwa lata znacząco wcale się nie powiększyły. Pewnie znów się powtarzam, ale spokojnie można wyliczyć, iż mamy lidera na światowym poziomie i bramkarzy, którzy nigdy nie schodzą poniżej europejskiego poziomu, problem natomiast w tym, że jakość, która będzie wymagana w takim turnieju jak finały mistrzostw świata trzyma maksymalnie trzynastu zawodników. I to wliczając w to Glika. A bez Kamila pole manewru selekcjonera – już wcześniej niezbyt duże – pozostaje minimalne; taka jest prawda.

Adam jest doświadczonym szkoleniowcem, więc nawet przy poważnym personalnym kłopocie – taką mam przynajmniej nadzieję – możemy trochę w turnieju namieszać. Podtrzymuję, że czarnego konia mundialu szukałbym w gronie Anglia – Belgia – Polska, ale pod jednym warunkiem, jeśli chodzi o nasz zespół. Musi być przygotowany wzorowo pod względem biegowym, a na razie nie jest. Nie wiem, w jakim mikrocyklu znajdują się nasi zawodnicy, więc być może nie ma sensu wszczynać alarmu, ale w obu spotkaniach towarzyskich sił, a przede wszystkim świeżości, wystarczało na 30, 40 minut. A przy walorach naszej drużyny narodowej, ale i mankamentach, dobre bieganie to podstawa przyzwoitego wyniku. Dlatego ze sporym niepokojem czekam na nasz pierwszy występ na rosyjskich boiskach.