Trzeba się odrodzić!

Zawód, szok, kompromitacja – takie określenia dominują po sobotniej klęsce Polaków. Dziś wieczorem zagrają z Arabią Saudyjską. I to będzie mecz wszystko!


O ile po meczu z Francją nasi reprezentanci mówili o niedosycie, o tyle – gdy schodzili do szatni po spotkaniu ze Słowenią – trudno im było zebrać myśli, a najłatwiej przechodziło im przez gardło słowo „przepraszam”. Nie ma się co dziwić, wszakże była to dla nich kluczowa konfrontacja, którą musieli wygrać, a spieprzyli najgorzej jak można było.

Nic nie wychodziło

– Nawet nie wiem, co powiedzieć – głośno zastanawiał się Jan Czuwara. – Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego spotkania, ale w niczym nie przypominaliśmy drużyny sprzed trzech dni. Słoweńcy niczym nas nie zaskoczyli, jednak zarówno w obronie, jak i w ataku nie wychodziło nam nic. Jest nam strasznie wstyd i zarazem bardzo przykro. Możemy jedynie przeprosić tę wspaniałą publiczność, której było chyba jeszcze więcej niż na pierwszym meczu. Kluczowy moment? Myślę, że końcówka pierwszej połowy, kiedy rywale wypracowali kilka bramek przewagi, której nie byliśmy w stanie odrobić. Wina leży po naszej stronie, bo – jak już wspomniałem – nie przypominaliśmy zespołu z meczu z Francuzami, po którym atmosfera była super i nie było mowy o załamaniu. Drugi mecz nam jednak nie wyszedł – dodał lewoskrzydłowy Vardaru Skopje.

Równie krytyczny był Adam Morawski. – Wiedzieliśmy, że to będzie kluczowe spotkanie, byliśmy do niego pozytywnie nastawieni, a zawiedliśmy na całej linii. Nie potrafię znaleźć pozytywów. Rywale przeprowadzali składne akcje, wszystkie rzuty oddawali z łatwych pozycji… Jesteśmy dorosłymi facetami, więc nie może być mowy o presji. Zaprezentowaliśmy się grubo poniżej oczekiwań i na pewno każdy z nas – poczynając ode mnie – ma sobie wiele do zarzucenia. Nie ma co jednak zwieszać głów, tylko się odrodzić, wygrać z Arabią Saudyjską, a dopiero potem myśleć o tym, co nas czeka w Krakowie – powiedział bramkarz niemieckiego MT Melsungen.

– Weszliśmy w to spotkanie bardzo dobrze, nasz plan funkcjonował. Defensywa wyglądała solidnie, w ataku też nie było najgorzej. Nasi rywale z każdą minutą coraz bardziej nam zagrażali i nie byliśmy w stanie temu zapobiec – analizował trener Patryk Rombel. – Uważam, że byliśmy przygotowani do tego meczu, także w kwestii mentalnej. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy przytłoczyła nas presja, na którą złożyła się liczba kibiców… Może coś w tym jest, jednak szczerze mówiąc, kocham grać przed naszymi kibicami. Gdybyśmy mieli szansę rozegrać ten mecz jeszcze raz, postarałbym się bardziej okiełznać presję. Słoweńcy zagrali perfekcyjnie i chylę przed nimi czoło. W przerwie powiedziałem chłopakom, by walczyli dalej, że -6 jeszcze niczego nie przekreśla, jadnak zdecydowanie zabrakło nam jakości.

Przepalone” głowy

Na szukanie przyczyn porażki nie chciał się silić Tomasz Gębala. – Nie ma co wytykać liczby minut bez gola, bo to nie ma sensu. Do tego jest potrzebna głębsza analiza i na pewno znajdzie się bardzo wiele innych negatywnych elementów. W tym meczu nic nie zagrało. Zaprezentowaliśmy się poniżej tego, co chcieliśmy pokazać i każdy z nas utwierdzi się w przekonaniu, że to był wstyd. Z Francją mogliśmy wygrać, a ze Słowenią musieliśmy, ale wyszło na to, że jeśli coś musimy, to jeszcze sporo nam brakuje. Mimo że byliśmy „zagrzani” i bardzo chcieliśmy zwyciężyć, to chyba się „przepaliliśmy” w głowach.

Wszystkie zbiórki piłki należały do przeciwników, a to wyznacznik, że byli nie tyle lepiej ustawieni, co bardzo chcieli. Nie znaczy to jednak, że my nie chcieliśmy. Nie można tak grać w koszulce z orzełkiem! Nie uważam, że porażka 9 bramkami pokazuje różnicę, jaka dzieli oba zespoły, ale jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz i teraz tego nie zmienimy – stwierdził rozgrywający Industrii Kielce. – Została nam konfrontacja z Arabią Saudyjską. Powalczymy w niej o to, by na kolejną fazę turnieju pojechać do Krakowa, a nie do Płocka i zachować szanse na ćwierćfinał.

Najbardziej przygnębiony był chyba Arkadiusz Moryto. Paradoksalnie, bo oddał 6 rzutów i po każdym piłka znalazła się w siatce. – To teraz nie ma znaczenia. Jesteśmy jedną drużyną i dobrze grać muszą wszyscy. Wpuściliśmy przeciwników do domu i pozwoliliśmy im na wszystko. To dla nas bardzo ciężki czas. Bardzo źle to wyglądało. Totalna ciemność. Kibice byli naszym ósmym zawodnikiem. Nie mam serca ich prosić, by przyszli w poniedziałek, bo wiem, że przyjdą i będą nas dopingować, za to im bardzo dziękuję – podkreślił łamiącym głosem prawoskrzydłowy Industrii Kielce.

Pokazać lepszą twarz

Porażka znacznie skomplikowała Polakom drogę do najlepszej ósemki mundialu. Wielu z nich nie mogło po niej spać, ale w zespole jest wiara w to, że jeszcze nie wszystko stracone. – Noc była ciężka, ale rozdrapywanie tego spotkania z mojej perspektywy nie ma większego sensu. Zawodnicy na pewno wiedzą, że byli daleko o tego, co sobie założyliśmy. Na ten moment o tym spotkaniu należy zapomnieć. To będzie materiał do późniejszych analiz – powiedział w niedzielne popołudnie trener Rombel. – Trzeba się skupić na tym, co przed nami – zaakcentował selekcjoner, mając na myśli poniedziałkowy mecz z Arabią Saudyjską. Ta drużyna jest w zasięgu naszego zespołu i wszyscy powinni brać pod uwagę wysokie zwycięstwo.

– To mecz, który otworzy nam drzwi do kolejnych batalii, które również będziemy chcieli wygrać. Przygotujemy się do niego najlepiej jak potrafimy. Materiałów mamy dużo. Wyjdziemy na boisko po to, by pokazać dużo lepszą twarz. Nie mogę określić czy będą zmiany w meczowej szesnastce, skład ogłosimy w poniedziałek rano. W grę wejdą zarówno względy zdrowotne, jak i taktyczne. Saudyjczycy to zespół troszkę egzotyczny, grający niewygodnie. Mają dwie wyraźne porażki, choć Słoweńcom napsuli nieco krwi. Piłka jest jednak po naszej stronie.

Roksana Góra

Marek Hajkowski


Na zdjęciu: Tomasz Gębala ma świadomość, że aby liczyć się jeszcze w mistrzostwach świata, biało-czerwoni muszą poprawić każdy element gry.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus