Trzeba szanować ten punkt

Jednym z wygranych meczu z Meksykiem był w naszym zespole defensywny pomocnik Krystian Bielik.


Korespondecja Michała Zichlarza z Doha

O perypetiach jednego z najbardziej utalentowanych młodych graczy naszej kadry wszyscy wiedzą. Gdyby nie kontuzje, kto wie, gdzie teraz 24-letni zawodnik by był? We wtorek trener Czesław Michniewicz dał mu szansę gry od początku II połowy i gracz Birmingham City nie zawiódł. Robił swoją robotę jak należy. Dodajmy, że gra z „El Tri” była dla niego dopiero szóstą w narodowych barwach, a pierwszą od pamiętnego meczu ze Szwecją na Stadionie Śląskim pod koniec marca, który dał nam awans na katarski mundial. Wszystko oczywiście przez kontuzje.

Walczy o swoje

– Meksyk okazał się bardzo dobrą drużyną. Mieli sytuacje w meczu z nami, ale na szczęście dla nas ich nie wykorzystali. Czy jest niedosyt po tym spotkaniu? Może i tak, ale ten punkt trzeba szanować – uważa [Krystian Bielik]. – Naszą najlepszą sytuacją był niewykorzystany przez Roberta Lewandowskiego karny, ale to przydarza się najlepszym na świecie. Nikt o to do Roberta nie ma pretensji. Jasne, fajnie byłoby jechać do hotelu po meczu z trzema punktami, ale nic się tutaj nie kończy. Gramy i walczymy dalej. Jako drużyna, jako kolektyw pokazaliśmy, że potrafimy grać w obronie. Trzeba wyciągnąć wnioski, na chłodno przeanalizować ten mecz, no i walczymy dalej.

We wtorek na Stadionie 974 już po dwóch kwadransach przygotowywał się do wejścia na boisko. – Wiedziałem, że jest taka szansa, że mogę grać jako druga „6” obok Grześka Krychowiaka. Takie wskazówki otrzymałem już w pierwszej połowie, żeby być gotowym. A jeszcze co do meczu z Meksykanami, to trzeba wybiegać takie spotkanie, zostawić na murawie sporo potu i serducho; i tak też było. Zresztą graliśmy z nimi podobnie jak ostatnio Szwedzi, którzy też dobrze bronili. To mogło nam przynieść efekt i tak też rzeczywiście było – przekonuje.

Dziennikarze pytali Bielika, czy nie był rozczarowany faktem, że nie wybiegł na boisko od pierwszej minuty. – Każdy zawodnik chciałby grać od początku, ale jest pierwsza jedenastka, która została wybrana przez trenera. Oni są szczęśliwi, a ci, co na ławce, są zawiedzeni. Jeżeli jednak podejdzie się do tego odpowiednio, a nie tak, że „o Jezu, siedzę na ławce”, to nie ma problemu. Ja podchodzę do tego pozytywnie, jeżeli trener nie wystawia mnie, to wejdę potem, pomagając drużynie i dokładając swoją cegiełkę do wyniku. Dostałem szansę w drugiej połowie. Jasne, zawsze może być lepiej, czy to w odniesieniu do drużyny, czy indywidualnie…

Może być trudniej

W naszej ekipie wszyscy myślą już o sobotnim starciu z Arabią Saudyjską, która jest sensacyjnym liderem grupy C po wygranej 2:1 z „Albicelestes”. – Czy rywal postraszył nas tym wynikiem? Niektórzy z nas oglądali ten ich wygrany mecz z Argentyną, niektórzy spali, odpoczywając przed grą z Meksykiem. Ci, co oglądali, mogli zobaczyć, że Arabia Saudyjska to nie jest „jakaś tam” drużyna. Ja też się zdziwiłem, bo oceniałem ją niżej, a pokazała, szczególnie w 10-15 minutach na początku drugiej polowy, kiedy strzeliła te dwie piękne bramki, że nie ma tam słabych zawodników, że to nie jest słaby rywal, a taki, który potrafi grać. Czapki z głów przed nią, że potrafiła pokonać takiego przeciwnika, jak Argentyna, ale też trzeba oczywiście pamiętać, że wszystko mogło potoczyć się inaczej. Podsumowując – na pewno ten sobotni mecz może być trudniejszy niż z Meksykiem – uważa Bielik.

Obaw przed starciem z „Zielonymi Sokołami” z Arabii Saudyjskiej w naszym zespole oczywiście nie ma. – Teoretycznie może i był to najsłabszy rywal w grupie, może i sam ich nie doceniłem, ale to teraz nie ma znaczenia. Koncentrujemy się na sobie i na sobotnim spotkaniu. Do każdego meczu trzeba wychodzić pewnym siebie, obojętnie, z kim przychodzi zagrać – zaznacza nasz pomocnik.


Na zdjęciu: Krystian Bielik w akcji w meczu z Meksykiem. Z numerem 24 Luis Chavez.

Fot. Grzegorz Wajda