Trzeba to przełknąć

Podbeskidzie niczym nie potrafiło przeciwstawić się wiceliderowi, który pod Klimczokiem wygrał bezdyskusyjnie.


Bartłomiej Kręcichwost – do niedawna zawodnik wyłącznie rezerw Podbeskidzia – w ubiegłą niedzielę zadebiutował w ekstraklasie, a w piątek wyszedł w wyjściowym ustawieniu. W pierwszej linii zastąpił innego z młodzieżowca, czyli Maksymiliana Sitka, który ze względów zdrowotnych nie znalazł się nawet w meczowej kadrze.

To była jedyna zmiana w pierwszym składzie „górali” w stosunku do spotkania z Zagłębiem. Nie zdążył się bowiem wykurować Milan Rundić, którego występ jeszcze w czwartek stał pod znakiem zapytania. Podobnie jak Gergoe Kocsis, którego też zabrakło nawet wśród rezerwowych. Na ławce zasiadł z kolei Marko Roginić. Tym razem jednak Robert Kasperczyk zdołał wpisać do meczowego protokołu komplet, czyli 20 piłkarzy. Przypomnijmy, że w Lubinie „górali” było o jednego mniej.

Nie wyciągnęli wniosków

Od pierwszego gwizdka zawodnicy obu drużyn dosyć żwawo poruszali się po ciężkiej do gry murawie. Wprawdzie przez dłuższy czas konkretów pod obiema bramkami brakowało, ale zarówno gracze wicelidera, jak i przedostatniej drużyny w tabeli, wykazywali dużą ochotę do gry. Było kilka strzałów, ale nie sprawiły one problemów zarówno Michalowi Peskoviciowi, a także Dantemu Stipicy.

W miarę upływu czasu inicjatywę zyskiwali przyjezdni, ale Adrian Benedyczak, miast grać, próbował wymusić rzut karny i słusznie został napomniany żółtą kartką. Chwilę później – w jednej akcji – Michał Kucharczyk zasłużył na to, by zapisać na swoim koncie… dwie asysty. Oba podania doświadczonego zawodnika były znakomite, ale najpierw Jakub Bartkowski spróbował z ostrego kąta niepotrzebnie, bo dobrze ustawiony był golkiper Podbeskidzia. Chwilę później futbolówka pofrunęła do Sebastiana Kowalczyka i byłby to piękny gol, gdyby gracz „portowców” czysto trafił w piłkę. Sęk w tym, że trafił… nieczysto.

Bielszczanie nie wyciągnęli jednak z tego wniosków i od 33 minuty przegrywali. Kucharczyk wreszcie doczekał się… asysty. Zacentrował z lewego skrzydła wprost na głowę Kacpra Kozłowskiego, a niedawny debiutant w reprezentacji Polski posłał futbolówkę w kierunku dalszego słupka. Pesković nawet nie zareagował, bo nie miał na to czasu. Krycie zgubili jego koledzy z linii defensywnej. Po stracie gola bielszczanie zaczęli grać nieco lepiej. Co jednak nie zmienia faktu, że na przerwę z zasłużonym prowadzeniem schodził zespół o większej jakości.

Trzeba to przełknąć

Na drugą połowę bielszczanie wyszli nabuzowani i w ciągu 10 minut złapali dwie żółte kartki. Trzecie napomnienie dla gracza spod Klimczoka było tożsame z podyktowaniem dla Pogoni… rzutu karnego. Po analizie VAR sędzia Łukasz Szczech zdecydował, że „portowcom” – po tym, jak Kręcichowst łokciem potraktował Bartkowskiego – należy się „jedenastka”. Pewnym strzałem prowadzenie szczecińskiej drużyny podwyższył Sebastian Kowalczyk, a że do końca spotkania pozostawało nieco ponad 25 minut, stało się jasne, że Podbeskidzie może przestać marzyć o jakiejkolwiek zdobyczy w tym spotkaniu.

Trener Kasperczyk próbował reagować. Szybko przeprowadził aż cztery zmiany, a znaczna większość z nich była ofensywna. Cóż, tonący brzytwy się chwyta, bo te roszady wcale nie zwiastowały pogoni za wynikiem, ale bardziej kolejne gole dla… Pogoni. Dwukrotnie gości, w stuprocentowych sytuacjach, zatrzymał Pesković, ale nie można powiedzieć, że słowacki bramkarz trzymał „górali” przy życiu, bo strata dwóch goli była nie do odrobienia.

Już w doliczonym czasie gry Podbeskidzie narobiło trochę zamieszania w polu karnym Pogoni, ale było już za późno na cokolwiek. O ile bywały w tej rundzie mecze, po których porażka bolała Podbeskidzie, to tę wczorajszą jego sympatycy po prostu musieli przełknąć. Pogoń była zespołem o klasę lepszym i wygrała całkowicie zasłużenie.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – Pogoń Szczecin 0:2 (0:1)

0:1 – Kozłowski, 33 min (głową, asysta Kucharczyk), 0:2 – Kowalczyk, 64 min (karny)

PODBESKIDZIE: Pesković – Modelski, Janicki, Baszłaj – Niepsuj (65. Danielak), Hora (71. Wilson), Rzuchowski, Ubbink (85. Marco Tulio), Sierpina (65. Roginić) – Biliński, Kręcichwost (65. Frelek). Trener Robert KASPERCZYK. Rezerwowi: Polaczek, Mamić, Bieroński, Gutowski.

POGOŃ: Stipica – Bartkowski, Zech, Triantafyllopoulos, Mata (58. Malec) – Dąbrowski – Kowalczyk, Kozłowski (70. Kurzawa), Drygas (71. Podstawski), Kucharczyk (82. Zahović) – Benedyczak (82. Smoliński). Trener Kosta RUNJAIĆ. Rezerwowi: Bursztyn, Łasicki, Stolarski, Fornalczyk.

Sędziował Łukasz Szczech (Kobyłka). Żółte kartki: Hora (53. faul), Niepsuj (55. faul), Kręcichowst (63. faul), Janicki (90+7. niesp. zach.) – Benedyczak (23. niesp. zach.), Triantafyllopoulos (38. faul), Kowalczyk (90+5. faul).
Piłkarz meczu – Michał KUCHARCZYK.


1.
GOLA
w ekstraklasie strzelił wczoraj Kacper Kozłowski. Piłkarz Pogoni dokonał tego mając 17 lat i 183 dni.


Odszedł nestor kibiców

W wieku 98 lat zmarł Kazimierz Kiszczak, najstarszy kibic Podbeskidzia. To wręcz niebywałe, że jeszcze niedawno, dokąd to było możliwe, uczestniczył w każdym meczu „górali” na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Co więcej, jeździł też na spotkania wyjazdowe! I to nie tylko na te najbliższe, ale żadnym problemem nie była dla niego np. wyprawa do Puław, gdzie jeszcze kilka lat temu bielszczanie rywalizowali w I lidze. Ponadto nieco ponad trzy lata temu, odwiedził na Słowacji – wraz z innymi kibicami – Roberta Demjana, gdy ten krótko występował w jednej z niższych klas rozgrywkowych w tym kraju.

Mimo podeszłego wieku pan Kazimierz zadziwiał wiedzą na temat futbolu. Pamięć miał doskonałą. Niespełna dwa lata temu klub z Bielska-Białej życzył mu – na stadionie podczas meczu – wszystkiego najlepszego z okazji 96. urodzin. Kazimierz Kiszczak wśród kibiców Podbeskidzia miał tylko przyjaciół. Przed meczem Jego pamięć uczczono chwilą ciszy.




Na zdjęciu: Podbeskidzie w starciu z Pogonią było zupełnie bezradne.
Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus