Trzeba zagrać odważniej

– Wierzę w zwycięstwo na ich terenie – mówi przed meczem z liderem skrzydłowy zabrzan Robert Dadok.


„Górnicy” nie jadą do Częstochowy na starcie z liderem jak na skazanie, choć w ostatnim czasie im nie idzie. Po raz ostatni w ekstraklasie wygrali z Pogonią w Szczecinie 4:1 po porywającym spotkaniu. Było to jednak dawno temu, bo 5 listopada. Od tego czasu nie wygrali, gromadząc w pięciu ostatnich meczach ledwie dwa punkty.

Biorą to „na klatę”

– Walki na pewno z naszej strony nie brakuje. Brakuje jednak trochę ryzyka w ofensywie, żeby większą ilością zawodników atakować bramkę. W tym jest chyba największy problem, bo często jest tam tylko sam „Włodar”. Jest jeden, czy dwóch zawodników, a widzimy jak inni to robią, kiedy jest trzech czy czterech graczy w takim ataku. Coś się wtedy dzieje. Tu nawet nie chodzi o to, żeby idealnie zagrać na głowę kolegi, ale żeby w polu karnym naszego rywala coś się faktycznie działo. To nie jest nasza taktyka, żeby tam był tylko jeden zawodnik – analizuje wszystko Robert Dadok, skrzydłowy „górników”.

Po ostatnim zremisowanym meczu z Radomiakiem kibice „Torcidy” urządzili zawodnikom krótką pogadankę. Było nerwowo, bo wyniki i gra są takie, że nikogo nie zadowalają, ani trenera Bartoscha Gaula, ani piłkarzy, ani fanów. – Nie dziwię się, że tak jest, że tak to wygląda z ich perspektywy, bo nie ma punktów, nie ma zwycięstw, na które wszyscy czekają. W stu procentach rozumiem kibiców, że są wkurzeni. Bierzemy to „na klatę”. Na pewno teraz w tej sytuacji trzeba zachować spokój i nie może się wkraść jakaś nerwowość. Bierzemy ich słowa do siebie, chcemy im dać radość, chcemy wygrywać i zdobywać punkty, ale wszystko na spokojnie. Na pewno w kolejnym meczu i w kolejnych grach liczymy na ich wsparcie – podkreśla Dadok.

Nie szukają usprawiedliwień

Przed meczem z walczącym o mistrzostwo Polski Rakowem w Zabrzu przywołują ostatnie mecze z tym zespołem. Górnikowi jak mało komu udaje się przecież w starciach o punkty z drużyną prowadzoną przez Marka Papszuna wygrywać. W sierpniu u siebie wygrali 1:0 po trafieniu głową w końcówce I połowy Aleksandra Paluszka. Z kolei w poprzednim sezonie, jeszcze za trenera Jana Urbana, pokonali rywala i to na jego terenie 2:1. Wtedy, w meczu rozegranym w połowie grudnia 2021 roku, było kilka zmian w górniczym zespole. Do bramki „wskoczył” np. w miejsce Grzegorza Sandomierskiego młody Daniel Bielica, a w obronie grali Jakub Szymański czy Dariusz Pawłowski. Mimo, że zabrzanie przegrywali tam do przerwy, to potem odrobili straty, a gole strzelali niezawodny Jesus Jimenez (w poprzednim sezonie 9 bramek w MLS dla Toronto FC) oraz w końcówce Mateusz Cholewiak.

– Wierzymy w to co robimy, chcemy grać piłką, chcemy wszystkie dobre elementy w naszej grze połączyć. Mamy zawodników, którzy potrafią grać piłką po ziemi i trzeba złapać równowagę. Co do meczu z liderem, to już z nim zwyciężyliśmy i wierzę w zwycięstwo tam, na ich terenie. My czekamy na zwycięstwo, oni też nie mają za dobrego początku, więc powinno to być dobre spotkanie. Tak to widzę – komentuje Dadok, który w ostatnim meczu z Radomiakiem po raz pierwszy tej wiosny pokazał się na boisku. Wszystko z powodu wirusa, który zdziesiątkował zabrzan w styczniu.

– Mnie rozłożyła grypa. Złapało mnie mocno i przez tydzień byłem wyłączony. Nie że wzięło mnie jakoś mocno, ale siadło mi na płuca. Nie mogłem trenować, musiałem to wyleczyć. To, że wielu z nas było zainfekowanych, nie mogło trenować i grać, to jedna sprawa, ale nie szukałbym tutaj wymówek, jeżeli chodzi o nasze wyniki – mówi Robert Dadok.


Na zdjęciu: Robert Dadok (z lewej) w starciu z Giannisem Papanikolaou.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus