Trzy mecze i znowu do domu…?

Od spotkania z utytułowaną Norwegią reprezentacja Polski rozpocznie dziś rywalizację w turnieju finałowym mistrzostw Europy kobiet, których organizatorem jest Dania. Trener Arne Senstad wysyła sygnały, by kibice nie oczekiwali od osłabionych biało-czerwonych zbyt wiele.


Mecz w Kolding z 7-krotnymi mistrzyniami Starego Kontynentu rozpocznie się o 20.30, wcześniej w grupie D zmierzą się Rumunia i Niemcy z którymi biało-czerwone zagrają w sobotę i poniedziałek. Do rundy głównej turnieju awansują aż trzy z czterech ekip, ale gdyby w tej trójce znalazły się Polki, trzeba by to uznać za spory sukces, nawet w dobie pandemii, która mogła pokrzyżować szyki faworytom.

I nie tylko im – mistrzostwa wszak trzy tygodnie temu zawisły na włosku, gdy ostatecznie z roli współorganizatora wycofała się Norwegia. Z powodu surowych obostrzeń norweskie władze praktycznie zmusiły organizatorów do rezygnacji z mistrzostw, które w całości przejęła Dania, ale ograniczając je tylko do dwóch miast.

Grzyb rezygnuje i wraca

Tytułu broni Francja, która na poprzednich mistrzostwach nad Sekwaną w meczu o złoto pokonała Rosję. Polska pod wodzą Leszka Krowickiego odpadła po trzech porażkach, zajęła 14. miejsce, a najbardziej doświadczone zawodniczki w polskim zespole – Kinga Achruk, Karolina Kudłacz-Gloc czy Kinga Grzyb – publicznie niejednokrotnie podały w wątpliwość fachowość selekcjonera. Ta ostatnia zresztą pożegnała się z kadrą, do której wróciła, gdy latem 2019 roku Krowicki po przegranym boju z Serbkami o mistrzostwa świata ostatecznie został zwolniony, a jego miejsce zajął Norweg Arne Senstad. Grzyb, która 12 stycznia skończy 39 lat, została nową kapitan.

Pomimo odległej 14. lokaty w ME 2018, to właśnie ona zadecydowała o awansie Polek do finałów Euro 2020. Eliminacje przerwano z powodu pandemii i europejska federacja (EHF) postanowiła, że drużyny zakwalifikowane zostaną na podstawie wyników uzyskanych w poprzednich ME 2018 we Francji.

Test nieadekwatny

Dla Arne Senstada miał to być pierwszy wyznacznik ponadrocznej pracy, ale z dwóch powodów taki nie będzie. Po pierwsze biało-czerwone do Danii pojechały bez trzech podstawowych zawodniczek, które były filarami ekipy i pełniły funkcję kapitana drużyny – kontuzjowanych Karoliny Kudłacz-Gloc i Moniki Kobylińskiej oraz Kingi Achruk, która niedawno urodziła syna. Po drugie pandemia pokrzyżowała większość planów. W tym roku Polki rozegrały tylko 2 mecze międzypaństwowe, przegrywając ze Szwedkami (19:21 i 21:27).

W Norwegii Senstad znany jest jako trener, który może dokonać wielkich rzeczy przy niewielkich budżetach; ma opinię bardzo dobrego taktyka, który wyciąga z zawodnika to, co najlepsze. Z Polkami miało być podobnie, ale bez „bajecznej trójki” Norweg powtarza, że zespół jedzie do Danii się uczyć…

– Myślę, że wszyscy rozumieją, że gra przeciwko Norwegii, Rumunii i Niemcom będzie dla nas ogromnym wyzwaniem. Damy z siebie wszystko, ale w dużej mierze jedziemy na mistrzostwa po doświadczenie. Naszym głównym celem są igrzyska w 2024 roku – zapowiedział Senstad.


Przeczytaj jeszcze: Polki trenują w Kolding!

Sygnał jest czytaleny – kibicu, uzbrój się w wyrozumiałość i cierpliwość!

Drużyny w balonach

Mistrzostwa odbędą się w bardzo restrykcyjnych okolicznościach. Każda drużyna będzie przebywać w tzw. balonie sanitarnym, który oznacza pełną izolację w swojej części hotelu, przejazd i powrót na mecz zdezynfekowanymi autokarami, a później absolutny zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania, pod groźbą dyskwalifikacji całej drużyny. W każdym z nich przeprowadzane będą regularne testy na koronawirusa. Całkowita liczba wszystkich wchodzących do hali podczas meczów będzie ograniczona do 500.


Na zdjęciu: Romana Roszak trzy lata temu starła się z Norweżkami w mistrzostwach świata. Znów może boleć…

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus