Trzy minuty i dla Zagłębia Sosnowiec było po meczu

Po porażce 1:3 w Olsztynie Zagłębie zameldowało się w strefie spadkowej.


To już piąty mecz z rzędu, w którym ekipa z Sosnowca nie potrafiła odnieść zwycięstwa. Po raz ostatni Zagłębie wygrało 1 października. W Łodzi zespół Artura Skowronka pokonał ŁKS 1:0. To miał być impuls i znak lepszych czasów. Znów zaczęło się mówić o realizacji planu z początku sezonu, czyli walki o czołową szóstkę. Dla trenera Skowronka było to pierwsze zwycięstwo i jak się na razie okazuje jedyne. W pięciu kolejnych meczach ligowych zespół ze Stadionu Ludowego dwa razy zremisował, przegrał trzy mecze i tym samym obsunął się w ligowej tabeli bardzo, bardzo nisko.

Wczorajszy mecz gorzej dla Zagłębia nie mógł się rozpocząć. Po dziesięciu minutach było już 2:0 dla Stomilu, który do rywalizacji z ekipą z Sosnowca przystępował jako „czerwona latarnia” I ligi. Olsztynianie przegrali trzy ostatnie mecze i władze klubu postanowiły, że tym razem wpuszczą kibiców za darmo.

W siódmej minucie Kacper Smoleń stracił piłkę przed własnym polem karnym. Przejął ją Wojciech Reiman i błyskawicznie dograł w pole karne do Patryka Mikity, a ten strzałem w długi róg pokonał bramkarza Zagłębia, Matko Perdijicia. Po strzale napastnika miejscowych piłka otarła się o ręce chorwackiego golkipera, następnie odbiła od słupka i zatrzepotała w siatce.

Goście nie otrząsnęli się po pierwszym ciosie, a  trzy minuty później przyjęło kolejnego „dzwona”. Tym razem nie popisał się Perdijić, któremu piłkę „za kołnierz” wrzucił Jonatan Straus.

Zagłębie szukało kontaktowej bramki, ale nie potrafiło znaleźć sposobu na defensywę olsztynian. W 19 minucie dwukrotnie próbował Maksymilian Banaszewski, ale za każdym razem górą był golkiper Stomilu. Strzałami z dystansu swoich szans próbował z kolei Wojciech Szumilas, ale nie przyniosły one efektu.

Nadzieje na korzystny wynik odżyły w ekipie Zagłębia w końcówce pierwszej połowy. Do siatki gospodarzy trafił Szymon Pawłowski, który strzałem w krótki róg z około szesnastu metrów wlał nadzieje na punktową zdobycz w tym meczu.

Zagłębie na drugą połowę wyszło z animuszem, ale szybko zostało odarte ze złudzeń. W 51 minucie błąd Lukasa Duriszki jeszcze uszedł Zagłębiu na sucho, ale trzy minuty później Łukasz Moneta podwyższył wynik prowadzenia na 3:1. Cóż z tego, że Zagłębie miało rzut rożny. Olsztynianie przejęli piłkę, wyszli z kontrą i pogrążyli będący w kryzysie zespół z Sosnowca. Mikita ograł Smolenia, który nie miał wczoraj najlepszego dnia, dograł do Monety, a ten bez problemu znalazł sposób na Perdijicia.

W drugiej połowie trener Skowronek po raz pierwszy od momentu objęcia Zagłębia zmienił ustawienie na 4-4-2, ale ani zmiana taktyki, ani zmiany personalne nie przyniosły zamierzonego efektu i sosnowiczanie z Warmii wracają bez punktów.


Stomil Olsztyn – Zagłębie Sosnowiec 3:1 (2:1)

1:0 – Mikita 7., 2:0 – Straus 10., 2:1 – Pawłowski 43., 3:1 – Moneta 54.

Stomil: Bąkowski – Remisz, Simba Bwanga, Czajka, Straus – Żwir, Tecław, Reiman (90. Wójcik), Fundambu (71. Spychała), Moneta (81. Pyrdoł) – Mikita (90. Szramka). Trener: Adrian STAWSKI

Zagłębie: Perdijić – Ďuriška, Jończy, Machała (74. Tanque) – Smoleń (65. Popczyk), Oliveira Szumilas, Gojny – Pawłowski, Sobczak, Banaszewski (65. Bryła). Trener: Artur SKOWRONEK

Sędzia: Artur Aluszyk (Szczecin). Widzów: 2575. Żółte kartki: Moneta, Bwanga, Reiman, Żwir, Wójcik – Machała, Szumilas.

Piłkarz meczu: Patryk MIKITA