Trzy punkty i siedem szwów

Nawet rana na głowie Jakuba Jugasa nie zmąciła radości Cracovii po pokonaniu Stali Mielec.


Krakowianie w końcu sprostali roli faworyta, choć po jednym wypadzie rywali mieli pod górkę i musieli odrabiać straty. Piłkarze pokazali, że w ataku pozycyjnym piłka nie musi ich „parzyć”, a trener Jacek Zieliński potwierdził, że ma świetną pamięć. Przypomniał, że była to pierwsza wygrana jego zespołu w meczu, w którym wynik otworzyła drużyna przeciwna, odkąd w listopadzie 2021 roku wrócił do Cracovii.

Sylwia ładnie szyje

Trzy godziny po meczu w social mediach „Pasów” pojawił się krótki film w roli głównej z Jakubem Jugasem, opatrzony pytaniem: „Sylwia, a gdzie kokardka?”. Na czole obrońcy widać ranę i szwy, a na pytanie, kto tak ładnie szyje, Czech odpowiada, że Sylwia. Chodzi o Sylwię Krzykawską-Figurę, klubowego lekarza, która w piątkowy wieczór nie mogła narzekać na nudę.

Przed drugą połową trener Zieliński dokonał trzech roszad, w tym jednej wymuszonej. Fin Arttu Hoskonen skorzystał na nieszczęściu kolegi i zadebiutował w ekstraklasie. Jugas ucierpiał w pierwszej połowie, po jednym z pojedynków w polu karnym Stali i na jego głowie pojawił się opatrunek. Po zejściu do szatni okazało się, że nie może dłużej grać. – Założono mu siedem szwów. Rana nie chciała przestać krwawić, dlatego zdecydowałem się na zmianę. Myślę, że w ciągu tygodnia dojdzie do siebie – wyraził nadzieję szkoleniowiec.

Gdy obrońca wychodził ze stadionu, zapytaliśmy go o samopoczucie. Potwierdził, że wszystko jest w porządku, a więc nic nie wskazuje, by miał pauzować w kolejnym spotkaniu w Gliwicach. Wprowadzony za niego Hoskonen też spisał się bez zarzutu. Zdanie Zielińskiego o dobrym debiucie podziela [Karol Niemczyki]. – Pewnie wszedł na boisko i godnie zastąpił „Jugiego”, mieliśmy odpowiednią komunikację. Arttu zaliczył kilka kluczowych interwencji, nie miał ryzykownych zagrań – podkreśla bramkarz krakowskiej drużyny.

Lepiej niż w Warszawie

Przy prowadzeniu gości 1:0 Cracovia musiała ustalić, co zrobić, by najpierw wyrównać, a potem strzelić zwycięskiego gola. Trener zdradził na pomeczowej konferencji, że przerwa upłynęła bardzo spokojnie. – Jedynym nerwowym momentem w meczu był ten, gdy niespodziewanie straciliśmy bramkę. W szatni nie było szaleństwa, „suszarek”, rzucanych butelek. Padły konkretne komendy, prosiłem o cierpliwość i granie tego, co sobie założyliśmy, bo to przyniesie efekt – tłumaczył. Jego zdaniem pod względem piłkarskim drużyna pokazała się z lepszej strony niż na stadionie Legii, gdzie postraszyła wicelidera tabeli i prawie udało się jej wygrać. Podkreślił znaczenie rezerwowych, zwłaszcza Otara Kakabadze (gol i asysta) i Jewhena Konopljanki (asysta) oraz zdobywcy zwycięskiej bramki Patryka Makucha, który trafił po raz pierwszy od października. Zdaniem szkoleniowca ostatnio „nie był rozpieszczany przed media i fora internetowe”.

– Od początku nastawialiśmy się, że Stal zagra z kontry, bo w tym czuje się najlepiej. Nie byliśmy zaskoczeni, ale trzeba było dobrze rozegrać atak pozycyjny i go sfinalizować. Stworzyliśmy kilka naprawdę dobrych sytuacji. Był to trochę inny mecz, mieliśmy więcej z gry. ale najważniejsze, że przełożyło się na to strzelone gole. Mieliśmy podobne spotkania – z Wartą Poznań, Piastem Gliwice, Lechią Gdańsk – ale wtedy się nie udało – przypomniał opiekun krakowian.

– Zrobiliśmy krok do przodu przeciwko Stali, a to nie jest przypadkowy zespół. Bardzo fajnie grają w piłkę od tyłu, wiele drużyn ma problem, by „złapać” ich w pressingu – zakończył.


Na zdjęciu: Jakub Jugas z opatrunkiem na głowie dotrwał do przerwy. W szatni okazało się, że trzeba zszyć ranę

Fot. Marta Badowska/PressFocus