Trzymali się do czerwonej kartki

Lechia przeważała od początku meczu, a gdy jeszcze dorzuciła do tego grę w przewadze liczebnej, wszystko poszło, jak z płatka.


Ambitnie zaczęli to spotkanie gospodarze, którzy już w 3 minucie mieli dogodną – i zarazem swoją najlepszą w tym meczu – sytuację. Strzał niepilnowanego Marcela Wędrychowskiego obronił jednak Dusan Kuciak i wtedy się zaczęło.

Głupie faule

Lechia osiągnęła wyraźną przewagę, mając lekkie problemy ze stwarzaniem klarownych sytuacji. Gdy gdańszczanie docierali do trzeciej tercji boiska, brakowało im dokładności albo ruchliwości, bo gracze z piłką nie mieli wielu możliwości do gry. Nie znaczy to, że lechiści nie stwarzali żadnego zagrożenia. W 18 minucie Górnika uratował Maciej Gostomski, a w 38 minucie słupek. Wtedy jednak łęcznianie byli już w sporych opałach.

Bo nie dość, że nie mieli nic z gry, to od 35 minuty było ich na boisku tylko 10, ponieważ zbyt ochoczo fauli dopuszczał się Janusz Gol. Dwa idiotyczne wejścia w rywali zakończyły się dwiema szybki żółtymi kartkami i odesłaniem doświadczonego pomocnika do szatni. Dziury w Górniku zaczęły robić się większe, a Lechia to wykorzystała. Jeszcze przed przerwą do siatki trafili Łukasz Zwoliński (po rożnym) oraz Flavio Paixao (po dośrodkowaniu Conrado), dla którego była to pierwsza bramka w sezonie.

Idzie po setkę

Trener Kamil Kiereś widział, że wystawiony przez niego skład nie dawał rady, więc w przerwie dokonał aż czterech zmian. Gospodarze próbowali podejść z piłką wyżej, ale to była tylko woda na młyn dla Lechii. W 55 minucie nadzieje Górnikowi odebrał do reszty młody Kacper Sezonienko, który wykończył efektownie rozegraną akcję całego zespołu po asyście Paixao. Portugalczyk zresztą strzelił także drugiego gola w meczu, a 93. w historii swoich ekstraklasowych występów. 37-latek może stać się pierwszym obcokrajowcem, który przekroczy magiczną setkę.

Niesamowita sytuacja miała z kolei miejsce w 64 minucie, bo dwie bramki zdobył Zwoliński, z tym że… obie nie zostały uznane z powodu spalonych. Decyzje sędziów były w pełni słuszne i – co warto pochwalić – podjęte bez pomocy VAR-u. Lechia jednak żalu o to nie miała. Bez żadnych kłopotów pokonała Górnika, budując swoją mocną pozycję w tabeli.


Górnik Łęczna – Lechia Gdańsk 0:4 (0:2)

0:1 – Zwoliński, 41 min (głową, asysta Gajos), 0:2 – Paixao, 44 min (głową, asysta Conrado), 0:3 – Sezonienko, 55 min (asysta Paixao), 0:4 – Paixao, 71 min (bez asysty)

GÓRNIK: Gostomski – Orłowski, Baranowski, Pajnowski, Leandro (46. Dziwniel) – Gol, Drewniak – Wędrychowski (46. Szcześniak), Gąska (58. Kalinkowski), Lokilo (46. Krykun) – Wojciechowski (46. Mak). Trener Kamil KIEREŚ. Rezerwowi: Kostrzewski, Midzierski, Szramowski, Serrano.

LECHIA: Kuciak – Kopacz, Nalepa, Maloca (68. Żukowski), Conrado (61. Pietrzak) – Gajos, Kubicki (61. Kryeziu) – Durmus, Paixao (73. Zjawiński), Sezonienko – Zwoliński (68. Diabate). Trener Tomasz KACZMAREK. Rezerwowi: Alomerović, Makowski, Biegański, Kałuziński.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów 2 499. Żółte kartki: Wędrychowski (30. faul), Gol (32. faul, 35. faul) – Nalepa (52. faul), Sezonienko (56. faul). Czerwona kartka: Gol (35. dwie żółte)
Piłkarz meczu – Flavio PAIXAO


Fot.