Turecki dzienniczek Jorge. Nogi jeszcze ciężkie

Grząskie boisko i padający deszcz zrobiły swoje. Do kolejnego sparingu, w sobotę, wszystko będzie jednak dobrze. Najgorszy jest zawsze dzień po wysiłku. Odbyliśmy przed południem trening, który był raczej lżejszy.

W poprzednich dniach mieliśmy do czynienia z ulewnym deszcze, było też słońce, a teraz dla odmiany zmierzyliśmy się z niezwykle silnym wiatrem. Chyba musimy sprawdzić się w każdych warunkach atmosferycznych. Niektóre zagrania podczas zajęć były niezwykle utrudnione. Gdy chciałem kopnąć piłkę pod wiatr ona momentalnie do mnie wracała. Z drugiej strony każde uderzenie z wiatrem sprawiało, że posyłałem pociski w stronę bramkarza. Było przez to trochę śmiechu.

Sztab szkoleniowy zadecydował, że popołudnie mieliśmy wolne i każdy mógł je spędzić, jak chciał. Jako, że pogoda nie była pewna zostaliśmy w hotelu. Znalazłem czas najpierw na typową hiszpańską sjestę, czyli… drzemkę. Potem pooglądałem kilka odcinków moich ulubionych seriali. Nie było tak, że cały czas siedziałem w hotelowym pokoju, bo z kilkoma chłopakami postanowiliśmy rozegrać partię kręgli. W piątek wracamy do normalnych zajęć, czyli dwóch treningów dziennie.